Branża erotyczna – jak wiele innych branż – też dostała w kość przez pandemię koronawirusa. Kluby nocne pozamykane, jak radzą sobie tancerki? Magda, striptizerka z jednego z dużych polskich miast, opowiada, jak wygląda życie jej i innych sex workerek na kwarantannie. Nie jest łatwo. Niektóre dziewczyny, często imigrantki, ledwo wiążą koniec z końcem, ratunkiem są często streamy na kamerkach.
Nazywasz siebie striptizerką czy tancerką erotyczną?
Mówię o sobie striptizerka. Tancerka erotyczna to raczej tożsama nazwa, tyle że bardziej ogólna. Można być tancerką erotyczną w wielu miejscach: kabaretach czy burleskach. Ja pracuję w klubach nocnych. Zaczęłam w nich tańczyć w 2015 roku, ale miałam w tym czasie kilka dłuższych przerw.
To dobra praca?
Praca jest specyficzna, na pewno nie dla każdego. Wiele dziewczyn, które próbuje swoich sił jako striptizerki, się nie odnajduje. Czasem próbują się przemęczyć dla pieniędzy, ale na dłuższą metę to nigdy nie wychodzi. Musisz być pewna siebie, wygadana, nie wstydzić się swojego ciała i nagości. Powinnaś być przyzwyczajona do ciągłego zamieszania i tego, że ciągle się coś dzieje. A chyba przede wszystkim musisz być przygotowana na każdą sytuację i umieć się dopasować.
Zdradzisz, ile zarabiałaś przed pandemią?
Zarobki są najczęściej w tygodniówkach. Ja wychodziłam na kilka tysięcy zł.
A teraz?
Nie straciłam na szczęście wszystkich dochodów, bo inwestuję pieniądze i mam co miesiąc z tego tytułu jakiś zysk. Nie duży, ale zawsze coś. Aktualnie żyję głównie z oszczędności i zarobków ze streamów na kamerkach.
Chyba nie wszystkie Twoje koleżanki mają tyle szczęścia? Pandemia mocno uderzyła w Waszą branżę.
Kiedy ogłosili zamknięcie klubów, w pierwszej chwili pomyślałam: „fajnie, w końcu będę mieć czas dla siebie”. Odpocznę, posiedzę w domu, pozałatwiam w końcu jakieś zaległe sprawy. Taki urlop. Jednak początkowo miało to być 14 dni. W miarę rozwoju sytuacji i śledzenia doniesień szybko zdałam sobie sprawę, że to nie skończy się wcześniej, niż po miesiącu. I właśnie wtedy zaczęłam się martwić.
Żadna z nas nie ma jakiejś sensownej umowy o pracę, nic nam nie przysługuje. Nie mamy podstawy wynagrodzenia, nie możemy iść na L4, mamy tylko tipy i prowizje. Nie każda striptizerka zarabia tyle samo, każda żyje inaczej i inaczej wydaje. Znam dziewczyny, które pracują dużo dłużej niż ja i nie mają nic – żyją z tygodnia na tydzień w wynajętym mieszkaniu i często zalegają z czynszem.
Wspomniałaś o pracy na kamerkach na kwarantannie. Dużo Twoich koleżanek poszło w Twoje ślady?
Nie, niewiele dziewczyn przeniosło się na kamerki. Nie wiem, czy koncepcja im nie odpowiada, czy nie wpadły na taki pomysł. Generalnie kamerki, inaczej streamy, to bardzo szeroki temat. Nie wszystkie muszą być koniecznie rozbierane, nie wszystkie są porno na żywo. Wszystko zależy od konkretnej strony internetowej.
Da się z tego wyżyć?
Dopiero zaczynam i badam ten rynek, sprawdzam, co, jak i gdzie. Mam już trochę stałych obserwatorów. Na razie zarobki są dalekie od klubowych, ale myślę, że w kamerkach jest potencjał.
A zauważyłaś obecnie jakiś boom w wirtualnej branży erotycznej? Duża jest konkurencja na kamerkach po zamknięciu klubów?
Szczerze mówiąc, nie wiem, w jakim stopniu coś się w tym sektorze zmieniło, ale podejrzewam, że przybyło trochę twórców. Myślę też, że odbiór może być większy, bo wiele osób siedzi w domach i się zwyczajnie nudzi. Lub po prostu ma potrzeby seksualne i nie ma jak inaczej ich zaspokoić.
Tęsknisz za klubem?
Jest nudno, smutno i pusto. Bardzo brakuje mi towarzystwa koleżanek i klientów. Na co dzień spędzamy czas na „imprezie”, zabawiając gości, pijąc z nimi alkohol. Jest głośna muzyka i dużo ruchu na sali, biegania między pokojami czy szatnią. Jesteśmy w centrum uwagi, błyszczymy i zachwycamy, jesteśmy doceniane i obsypywane komplementami.
Teraz siedzimy w domu, jest cisza i spokój, zero ruchu, siłownie zamknięte, mało, która ma rurkę w domu, bo po co? W pracy codziennie tańczymy na niej przez wiele godzin do znudzenia, ale teraz tej rurki brakuje. W pracy zakładamy seksowne stroje i przebieramy się po kilka razy – plus dodatkowo czasem na występy tematyczne – a teraz siedzimy w dresie od rana do nocy.
Myślisz, że kluby wrócą? Że ten biznes się jeszcze podniesie czy, podobnie jak wiele innych, upadnie albo zupełnie się zmodyfikuje?
Jasne, że branża erotyczna się podniesie. To najstarszy zawód świata, zawsze będzie istniał. A skoro na niego jest popyt, to na całą resztę usług też się on znajdzie. Ale na pewno będzie duży spadek w porównaniu do okresu sprzed wirusa – głównie przez upadek turystyki i problemy finansowe wielu osób. Myślę jednak, że ta branża szybko się odbije. Może część użytkowników zostanie przy kamerkach, a porno będzie w rozszerzonej rzeczywistości? Może otworzą kluby w jakiejś dziwnej konwencji z lustrami weneckimi albo my, tancerki, będziemy za szybami? Nie wiem, trudno powiedzieć. Ciekawe...
Masz już jakiś plan na siebie po pandemii?
Prognozy nie są pozytywne, coraz więcej mówi się o tym, że nic już nie będzie takie samo do czasu wynalezienia szczepionki. Ja nie byłabym aż tak pesymistycznie nastawiona. Nie wiadomo, jednak kiedy otworzą kawiarnie czy restauracje, a co dopiero kluby nocne czy ze striptizem. Pewnie na samym końcu. Nie wiem, czy nawet w tym roku. Ja planuję za rok się bronić na studiach (chociaż nie wiem co z badaniami do pracy inżynierskiej w obecnej sytuacji) i iść w innym kierunku. Miałam w te wakacje jechać na tour po USA, a w przyszłe lato – już po obronie – po Azji. W tym roku na pewno nigdzie nie pojadę, na ten moment nie wiem, jak to się wszystko dalej potoczy.
Kluby erotyczne wciąż są w Polsce demonizowane. Chciałabyś coś powiedzieć ich przeciwnikom?
Na pewno bardzo bym chciała, żeby kluby przestały być źle kojarzone. Niestety, dopóki w Polsce część klubów będzie funkcjonować tak, jak do tej pory i będzie stosować nieuczciwe praktyki, to się nigdy nie wydarzy.
Nie można też zapominać o prawach osób pracujących seksualnie.
Tak. SWP, czyli Sex Work Polska, koalicja na rzecz tych osób, obecnie prowadzi zrzutkę dla najbardziej potrzebujących sex workerek, które zostały zupełnie na lodzie. Często to imigrantki. Warto pomóc.