PiS kusi posłów Porozumienia, by zagłosowali za wyborami korespondencyjnymi w maju. Onet ujawnia, że partia Jarosława Kaczyńskiego chwyta się różnych sposobów. Politycy obozu władzy mają oferować stanowiska ministerialne w rządzie albo lukratywne posady w spółkach państwowych. Są pierwsze doniesienia o nagrywaniu tych propozycji.
W centrali PiS na Nowogrodzkiej w Warszawie czuć coraz większą nerwowość. W partii Jarosława Kaczyńskiego powoli zdają sobie sprawę, że wybory 10 maja wiszą na włosku, więc pojawiają się doniesienia o planie awaryjnym władzy. Do posłów Porozumienia uważanych za lojalnych wobec Jarosława Gowina zaczęli się zgłaszać emisariusze z PiS. To kusiciele namawiający na przyłączenie się do Kaczyńskiego.
PiS "łowi" posłów Gowina
Jak podaje Onet, politycy obozu władzy stosują dwie sprawdzone metody — marchewkę i kij. Marchewka to w tym przypadku ministerialne stanowiska albo bardzo dobrze płatne posady w spółkach państwowych po złożeniu mandatu – i oczywiście zagłosowaniu za wyborami. Z kolei kij to m.in. sugestie, że prokuratura przygląda się działalności biznesowej niektórych ludzi Gowina. Portal w kilku różnych źródłach potwierdził, że ostrzeżenie dostał jeden z posłów, który w przeszłości pracował w dużej spółce państwowej.
Co więcej, pojawiają się doniesienia o nagrywaniu targów o stanowiska — dziennikarze Onetu usłyszeli informację o taśmach od kilku polityków Porozumienia.
O tym, że PiS kusi posłów Porozumienia, ale także polityków opozycji, informowała wcześniej "Gazeta Wyborcza". Propozycję objęcia stanowiska sekretarza stanu miał dostać jeden z posłów Koalicji Obywatelskiej. Politycy PiS, z którymi rozmawiał dziennik, przyznają, że na Nowogrodzkiej nie ma pewności, czy nadal kontrolują Sejm. Ale jest przekonanie, że wciąż obowiązuje majowy termin wyborów prezydenckich.