Mimo krytyki lejącej się strumieniami z każdej strony, PiS cały czas idzie w zaparte i wybory mają odbyć się 10 maja. Jeśli faktycznie się odbędą, jaka mogłaby być frekwencja? Sondaż przeprowadzony przez pracownię SW Research dla rp.pl pokazał, jakie są tu nastroje społeczne.
Emocje nasilają się z każdym dniem. W piątek Małgorzata Kidawa-Błońska mówiła, że zapowiedzianego na 10 maja głosowania nie można nazwać prawdziwymi wyborami. Stwierdziła, że nie weźmie udziału w wyborach "ani jako obywatel, ani jako kandydat".
Rzecznik PO wyjaśniał potem naTemat, że kandydatka opozycji podejmie ostateczne decyzje po 7 maja. – Ona nie występuje dziś do PKW o wykreślenie jej z listy kandydatów, bowiem ciągle walczymy o to, aby przenieść datę wyborów na czas po epidemii – mówił nam Jan Grabiec.
Wiadomo, że przeciwko głosowaniu 10 maja występuje też Jarosław Gowin. Było również wspólne oświadczenie byłych polskich prezydentów i premierów, którzy zapowiedzieli, że w głosowaniu nie wezmą udziału. "Procedura korespondencyjnego głosowania w takiej formule i czasie, jak proponuje rządząca partia to pseudowybory. Nie weźmiemy w nich udziału" – napisali kilka dni temu m.in. Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller.
Co na to Polacy? "Czy zamierza Pani/Pan wziąć udział w wyborach prezydenckich jeśli odbędą się one w maju w formie głosowania korespondencyjnego?" – takie pytanie zadała pracownia SW Research dla rp.pl.
Sondaż pokazał, że nie ma co liczyć, na wysoką frekwencję. Odpowiedzi "tak" udzieliło 34,7 proc. ankietowanych. "Nie" odpowiedziało 48,1 proc. respondentów.
17,2 proc. ankietowanych nie miało zdania w tej kwestii.