
Reklama.
Przedsiębiorcy rozbili namioty i rozłożyli się na ławkach naprzeciwko budynku Kancelarii Premiera. Zapowiedzieli też, że będą tam nocować. Domagali się spotkania z Mateuszem Morawieckim. Apelowali o odmrożenie gospodarki i realną pomoc dla przedsiębiorców.
Jak podaje PAP, w nocy doszło do likwidacji ich "miasteczka". – W przypadku nocnego protestu mamy do czynienia z bezwzględnym łamaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa – przekazał rzecznik Komendanta Stołecznego Policji. – Naruszonych jest wiele obostrzeń wprowadzonych celem ograniczenia rozprzestrzeniania się koronawirusa, a zachowanie protestujących należy określić jako skrajnie lekceważące – dodał Sylwester Marczak.
Jak stwierdził, na taką postawę nie ma przyzwolenia policji. Wszystkie osoby zostały zatrzymane prewencyjnie, a następnie przewiezione do jednostek na terenie garnizonu warszawskiego, gdzie zostanie sporządzona dokumentacja niezbędna do skierowania wniosków o ukaranie protestujących do sądu.
Co grozi protestującym? Jak napisała dziennikarka Radia Zet Natalia Żyto, do sanepidu zostało skierowanych 150 pism o naruszeniu obostrzeń związanych z koronawirusem, za co grozi nawet 30 tys. zł kary.
Sam organizator protestu Paweł Tanajno napisał na Facebooku, że zatrzymanie miało miejsce o godz. 1:30. "Wywieźli mnie do jakiegoś odludnego miejsca w Legionowie. Trzymali przez 5 godzin na tylnym technicznym siedzeniu 'suki'. Co chwile trzaskali drzwiami, było cholernie zimno, nie dało się spać. O 6:30 półprzytomnemu wręczyli 3 karteczki do podpisania i zaproponowali 500 zł mandatu" – opisał kandydat na prezydenta.
Tanajno poinformował, że mandatu nie przyjął. Zapowiedział jednocześnie organizację kolejnych protestów.
Wcześniej rzecznik KSP informował także o zatrzymaniu jednej z osób, która brała udział w proteście. Powodem zatrzymania miało być naruszenie nietykalności cielesnej policjanta.
źródło: TVP Info