Tuż po tym, jak do Polski dotarła epidemia koronawirusa, o. Tadeusz Rydzyk wystąpił z apelem do wiernych, aby zwiększyli swoje wpłaty na rzecz prowadzonych przez niego "dzieł". Teraz apeluje, by ludzie wracali do kościołów. – Rozumiem, że trzeba zachować pewne przepisy higieniczne i zdrowie jest ważne, ale dla nas – chrześcijan, katolików – jest ważniejsze zdrowie ducha – mówi na antenie Radia Maryja.
Do 20 kwietnia w kościołach mogło przebywać nie więcej niż 5 osób. Potem rząd złagodził te obostrzenia, teraz w kościele może być jeden wierny na 15 m2. O nowych regulacjach nie słychać i najwyraźniej to nie spodobało się o. Rydzykowi, bo wytknął, że gospodarka "szybko ruszyła". A kościoły nie.
– Dla mnie było to nie do przyjęcia, dla mojej wiary, że kościoły zamykali, a sklepów nie zamykali. (...) Musimy sobie przemyśleć i zobaczyć, gdzie daliśmy się – za przeproszeniem – puścić w taki kanał zła – powiedział o. Tadeusz Rydzyk.
Obecne ograniczenia związane z epidemią koronawirusa uznał wręcz za "wyziębianie religijności".
– Czym nas chwycili? Zrobili wprost panikę, proszę zobaczyć, ludzie się tak przestraszyli. Takie mówienie: "Nie wchodźcie do Kościoła, tylko pięć osób, nie wolno, 20 tys. kary". Księdza jednego, drugiego postraszyli. Trzeba wracać do kościoła, bo to jest wyziębianie religijności – mówił w Radiu Maryja.
Stwierdził, że uczestnictwo w mszy świętej za pośrednictwem telewizji czy radia nie zastąpi obecności na mszy w kościele.
– Rozumiem, że trzeba zachować pewne przepisy higieniczne i zdrowie jest ważne, ale dla nas chrześcijan, katolików jest ważniejsze zdrowie ducha. My mamy życie wieczne – mówił.
W połowie marca, gdy pandemia dotarła do Polski, o. Rydzyk apelował do widzów i słuchaczy o datki. Ostrzegał, że jeśli ich nie zwiększą, to Radio Maryja, Telewizja Trwam i "Nasz Dziennik" mogą zostać zamknięte.