
– Gainsbourg był zawsze, był częścią kultury. Ciągle robił coś szalonego w telewizji. Był poetą. Był punkiem. I chciał zerżnąć Whitney Houston – tak wspomina Serge’a Gainsbourga Nicolas Godin z duetu Air. Pierwsza w Polsce biografia kultowego autora piosenek, aktora, chłopaka Brigitte Bardot i Jane Birkin, to zarówno miłosna epopeja, jak i opowieść o drogach francuskiej kontrkultury.
REKLAMA
Gdyby przeprowadzono w Europie sondaż, w którym zapytano by respondentów o to, przy jakiej piosence uwielbiają się kochać, numer „Je t’aime, moi non plus” z pewnością nadal widniałby na szczycie listy. Bo to szczytowe osiągnięcie Serge’a Gainsbourga, jednego z największych erotomanów w historii francuskiego popu, a na dokładkę pośredni zapis szczytowania, choćby emocjonalnego. W pierwszej wersji piosenki – na wyżyny rozkoszy swoim głosem wspinała się Brigitte Bardot, wielka i nieszczęśliwa miłość Serge’a.
W drugiej – Jane Birkin, ikona swinging London, jego miłość ogromna i spełniona. W obu przypadkach mężczyzną-satyrem był sam Serge, dyszący erotyczne wyznania z dużym wdziękiem. Światowa prasa spekulowała, że Gainsbourg podczas nagrywania z Bardot dał się ponieść pożądaniu, zaś o duecie z Birkin mówiono, że to zapis z taśmy, pochodzącej z magnetofonu, który para ukryła pod swoim łóżkiem.
Jesteś seksoholikiem? Wyleczą cię za darmo
Biografia autorstwa Sylvie Simmons – brytyjskiej dziennikarki muzycznej, która specjalizuje się w życiorysach ikon, a na koncie ma m.in biografie Neila Younga oraz Johnny’ego Casha – odsłania kulisy sławy Serge’a.
Biografia autorstwa Sylvie Simmons – brytyjskiej dziennikarki muzycznej, która specjalizuje się w życiorysach ikon, a na koncie ma m.in biografie Neila Younga oraz Johnny’ego Casha – odsłania kulisy sławy Serge’a.
Simmons przedstawia koleje losu jego rodziny: żydowskich emigrantów z Rosji, którzy osiedlili się przed wojną w Paryżu i pieli po szczeblach drabiny społecznej. Ojciec Serge’a był muzykiem, grywał w nocnych klubach i powoli stawał się częścią paryskiej socjety. Ta okoliczność bardzo pomogła przetrwać rodzinie Serge’a wojnę. On sam, po latach, wspominał ze złością upokorzenie, którego doświadczył jako nastolatek: przymusowe noszenie na ubraniu gwiazdy z napisem Juif (Żyd). Kiedy Serge był już sławny i bogaty, zamówił sobie u ekskluzywnego jubilera podobną gwiazdę z platyny.
Koniec ery sex shopów. Polskę podbijają love store, salon fetyszu i sklep erotyczny dla katolików
Koniec ery sex shopów. Polskę podbijają love store, salon fetyszu i sklep erotyczny dla katolików
Seks dźwignią reklamy CZYTAJ WIĘCEJ
Nim Serge został bożyszczem, był jednak małym Lulu. Urodził się jako Lucien Ginsburg. Jego rodzinie zależało na tym, by chłopczyk jak najbardziej się zasymilował, a Lucien brzmiało im tres chic. Lulu, na początku kariery, z ulgą zmienił imię (uważał je za odpowiedni przydomek dla fryzjera) oraz nazwisko. Mały Lulu był brzydkim żydowskim chłopcem, z którego śmiały się paryskie prostytutki. Serge był mężczyzną o dyskusyjnej urodzie, za którym uganiały się najpiękniejsze kobiety świata. Biografka skrupulatnie opisuje kolejne podboje „pięknego brzydala”, który nie rozstawał się z papierosem, butelką czegoś mocniejszego, a z ust nie schodził mu ironiczno-lubieżny uśmieszek.
Byłoby jednak niesprawiedliwością, gdyby na Serge’a patrzeć tylko jak na playboya. W końcu to jego prezydent Mitterand porównał do Baudelaire’a i Apollinaire’a. Serge Gainsbourg zapewnił sobie miejsce w encyklopedii Larousse. Jak podaje Simmons, w wydaniu z 1991 roku jego biogram sąsiadował z notkami o malarzu Thomasie Gainsborough i poetycką „Wiedzę radosną” Nietzschego.
Świat zapamiętał go głównie jako autora „Je t’aime, moi non plus” (Powiedzmy: Kocham cię, ja ciebie też nie.). Tymczasem artysta stworzył setki utworów, które wykonywali najwięksi, jak choćby Juliette Greco. Sam nagrał wiele znaczących płyt, wśród których warto wspomnieć na przykład o albumie-koncepcie „Melody Nelson”. Isabelle Adjani nazwała tę płytę „muzyczną literaturą”. Gainsbourg skakał po gatunkach, zapędził się nawet w rejony reggae. Grywał w filmach, zazwyczaj czarne charaktery. Występował w programach telewizyjnych. Był instytucją francuskiej kultury.
Interesująco wypada również rozdział poświęcony recepcji twórczości Gainsbourga. Już za jego życia stała się przedmiotem samplingu, po śmierci Serge’a zaś – na fali kultu zmarłej gwiazdy – doczekała się niezliczonej ilości reinterpretacji. Gainsbourga przetwarzali przez swoją wrażliwość: Franz Ferdinand, Brian Molko, Carla Bruni, Vanessa Paradis, Mike Patton, Tricky, John Zorn. Wszyscy święci.
Dom Gainsbourga przy rue de Verneuil, usytuowany w nobliwej dzielnicy, stał się obiektem pielgrzymek (niczym grób Dalidy lub Jima Morrisona). Dzisiaj jest nieformalną galerią street-artu (fani regularnie odświeżają wrzuty na murach domu). Gainsbourg nadal rozpala zmysły, bo współcześnie brak dobrych piosenek i dobrych skandali. Przeczytajcie, jak to się robi.

