- Dzięki temu będę mógł oprócz hazardzistów i alkoholików, co jest finansowane przez NFZ, leczyć innych uzależnionych. Czyli zakupoholików, seksoholików czy pracoholików. Do tej pory finansowałem to na własną rękę - mówi Lech Cierpiał z Samodzielnego Publicznego Zakładu Terapii Uzależnień i Współuzależnienia w Siemianowicach Śląskich. - Nie mogłem odsyłać ludzi, którzy potrzebowali pomocy - dodaje.
Polański też widzi problem
Jak widać, są to nałogi na tyle poważne, że trzeba je leczyć. Uzależnie od używania telefonu komórkowego może w równym stopniu zniszczyć rodzinę, co np. alkohol. Z "komórkoholików" i zarazem pracoholików kpił Roman Polański w swoim najnowszym filmie "Rzeź". Jeden z głównych bohaterów ignoruje wszystko inne, kiedy dzwoni jego telefon. Do momentu, w którym żona wrzuca jego BlackBerry do wazonu z wodą i komórka przestaje działać.
Strauss-Kahn, człowiek, który za prostytutki drogo zapłacił. Karierą polityczną
Nie jest to rzeczywistość wyłącznie filmowa, ale na co dzień nie widać takich problemów. - W uzależnieniach, które nie są typowe jak alkoholizm czy narkomania, problemem jest także to, że pacjenci bardzo późno zgłaszają się na leczenie. Często ukrywają swoje zaburzenia przed sobą i rodziną - wyjaśniła w "DGP" Małgorzata Kowalska, dyrektor Ośrodka Profilaktyki Leczenia Uzależnień w Zabrzu.