Policjanci zabrali do radiowozu kobietę, która stała pod siedzibą Trójki z dwoma plakatami z antyrządowymi hasłami. Demonstrująca krzyczała "proszę mnie zostawić!", interweniowała też posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica). Policja na razie sprawy nie komentuje.
Do incydentu pod siedzibą Trójki doszło w sobotę po południu. Kobieta stała przed wejściem do rozgłośni, a na rowerze miała zamontowane plakaty z hasłami: "Wolna Trójka bez dyrektora PiSiora" i "PiSiory mordują utwory".
Posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk opublikowała na Twitterze nagranie – zarejestrowane przez świadkinię zdarzenia – na którym protestująca rozmawia z dwoma policjantami. Po chwili podjeżdża radiowóz, z którego wysiada kolejnych trzech funkcjonariuszy. Mundurowi siłą zabierają kobietę z rowerem do samochodu policyjnego, słychać, jak kobieta krzyczy: "Proszę mnie zostawić!".
"Policja zatrzymuje kobietę przejeżdżającą pod Trójką z transparentem. Za co? Policja, co się z Wami dzieje!?" – napisała na Twitterze Dziemianowicz-Bąk. Z kolei w kolejnym wpisie poinformowała, że kobieta została wypuszczona do domu i nie poniesie żadnych konsekwencji. "Jestem w kontakcie z Policją, wciąż wyjaśniam przyczyny – w mojej ocenie absurdalnego zatrzymania" – dodała posłanka Lewicy.
Policja zatrzymuje protestującą pod Trójką
Dlaczego kobieta stojąca pod siedzibą Trójki została zatrzymana? Policja nie komentuje sprawy, jednak stacja TVN24 nieoficjalnie dowiedziała się, że kobieta na żądanie policjantów nie chciała podać swoich danych osobowych, za co została zabrana do radiowozu.
Jeszcze wcześniej, przed zatrzymaniem, policjanci chcieli spisać kobietę, o czym ta powiedziała w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej". – Przyszłam tutaj, żeby zaprotestować przeciwko temu, co się stało z Trójką. To jest moje ukochane radio, jeszcze do niedawna było. Mija czwarta godzina, jak sobie tutaj jeżdżę z moją nową dekoracją roweru i to przeszkadza policji najwyraźniej, bo już trzykrotnie próbowała mnie spisać. Nie dałam się spisać, bo uważam, że nie ma do tego podstaw. Chcę pozostać osobą anonimową, która, mam nadzieję, ma prawo do samodzielnego, osobistego, własnego protestu – powiedziała protestująca.
Demonstrująca wyjawiła, że "początku pan policjant zadał mi pytanie, czy tu będzie jakiś protest, czy będzie jakaś większa grupa, czy kogoś się spodziewam". Odpowiedziała, że nie i przyszła prywatnie. – Potem przyszło kolejnych dwóch [policjantów] i chcieli mnie spisać. Powiedziałam, że nie będę poddawała się temu, bo mogę nie chcieć, żeby każdy wiedział, jak mam na imię, nazwisko, gdzie mieszkam – relacjonowała kobieta.
– Ja nic złego nie zrobiłam. Jestem spokojną osobą. Teraz po raz kolejny do mnie policjant przyszedł. Takie są naciski. Już tamten powiedział, że jak się nie zgodzę na podanie danych, to mnie zabiorą na komisariat, więc zgodziłam się, że jeżeli taki jest przymus, to żeby zabrano mnie na komisariat. Zrezygnowano z tego, ale kazano mi się zastanowić, czy podam swoje dane, czy nie. I jeżeli tych danych nie podam, to wtedy prawdopodobnie zabiorą mnie jednak na komendę – wyznała kobieta w rozmowie z "Wyborczą".
Trójka i protesty
W piątek pod siedzibą Trójki odbył się protest – demonstrujący zgromadzili się tam kilka dni po unieważnieniu notowania w Programie Trzecim Polskiego Radia, w którym wygrała piosenka Kazika "Twój ból jest lepszy niż mój". Muzyk krytykuje w niej wizytę Jarosława Kaczyńskiego na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim, która nastąpiła 10 kwietnia, gdy z powodu epidemii koronawirusa Powązki były zamknięte.
Po unieważnieniu głosowania, którego powód kuriozalnie tłumaczyła dyrekcja Trójki, z radia odeszła potężna grupa dziennikarzy. Wśród nich są m.in. Marek Niedźwiecki, Piotr Metz, Hirek Wrona czy Piotr Stelmach. Zewsząd pojawiają się głosy o cenzurze w niegdyś wolnym radiu, a wielu artystów, jak Dawid Podsiadło, zawiesiło współpracę z rozgłośnią.