Chociaż o projekcie zmieleni.pl mówi się bardzo dużo, a sam Kukiz był wczoraj gościem Wojewódzkiego, to popularność wcale nie gwarantuje powodzenia. Internauci bowiem, jak mówi nam dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, traktują swoje głosy poparcia lekko i niezobowiązująco.
Szał wokół zmieleni.pl na pewno jest zjawiskiem pozytywnym – co do tego nie ma wątpliwości. Pytanie tylko: czy internetowe zaangażowanie uda się zamienić na realne działanie? Twórcy inicjatywy na pewno nie spoczywają na laurach: już dziś ma się odbyć spotkanie "Zmielonych" we Wrocławiu, kolejne
planowane są w Warszawie i Katowicach. We wszystkim, oczywiście, uczestniczy Paweł Kukiz. Administratorzy strony zachęcają do zgłaszania swoich miejscowości, by organizować tam kolejne mitingi.
Zmieleni zapewniają też, że kiedy w internecie będzie 100 tysięcy "podpisów", to samo stowarzyszenie zacznie robić na papierze. Tylko czy ta część internautów, która poparła Kukiza i jego projekt, będzie w stanie ruszyć się sprzed komputerów i aktywnie, w "realu", poprzeć akcję? Wątpią w to nawet osoby, które już się podpisały pod inicjatywą. Część z nich zarzuca Kukizowi wspieranie jednej partii, innym przeszkadza ewentualny udział "Solidarności" w akcji. A jeszcze inni po prostu w to nie wierzą.
Niepoważne głosy poparcia
– Akcje internetowe bardzo rzadko są skuteczne – ocenia dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, jeden z najbardziej aktywnych politologów w sieci. – Z dwóch powodów: po
pierwsze, często jest to anonimowe. Po drugie, uczestnicy takich akcji swoje głosy poparcia często traktują lekko, bez zaangażowania, czasem nawet dla zabawy – wyjaśnia politolog.
Tylko co oznacza sukces w przypadku internetowego zrywu? – Skuteczna akcja to taka, która potem powoduje skutki w rzeczywistości. Popularność nie ma tu nic do rzeczy – stwierdza dr Kostrzewa-Zorbas.
Tylko ACTA zadziałała
– Do tej pory jedyną inicjatywą z internetu, która odniosła taki sukces, była sprawa ACTA – ocenia politolog. – Bo polski rząd musiał, na skutek protestów, wyrzucić ACTA do kosza. A potem jeszcze był efekt międzynarodowy, bo polski protest uzyskał poparcie w Niemczech i innych krajach.
Z kolei dr Marek Troszyński, socjolog specjalizujący się w badaniach nad nowymi mediami, prezes Fundacji "Wiedza Lokalna", inaczej widzi kwestię mobilizacji w sieci. Według Troszyńskiego, nie można takich inicjatyw uogólniać słowem "internauci". – Bo
nie wiadomo, co to za ludzie. Dzisiaj internet nie jest jakimś oddzielnym, wirtualnym światem, a środkiem komunikacji, którego siłą jest zasięg – wyjaśnia dr Troszyński.
Według socjologa więc to, czy dana grupa będzie kontynuować swoje działania w rzeczywistości, zależy od tego jaka to inicjatywa – jak bardzo angażuje – i jacy ludzie ją popierają. – Na przykład sprawa ACTA była bardzo dotkliwa dla określonej grupy użytkowników internetu, więc ludzie od razu wyszli na ulice – wskazuje dr Troszyński.
Akcja musi być masowa...
Również dr Kostrzewa-Zorbas przyznaje, że ACTA było wyjątkowo powszechną i szczególną sprawą. Ale porównując ją z innymi internetowy inicjatywami, które miały znaleźć ujście w rzeczywistości, da się wyróżnić kilka warunków decydujących o sukcesie akcji.
– Przede wszystkim taka inicjatywa musi być prawdziwie masowa – przekonuje dr Kostrzewa-Zorbas. – 50 tysięcy to dużo z perspektywy działania w kręgu przyjaciół, ale mało na skalę Polski. Tyle chętnych zapowiada się na uliczne akcje i koncerty, a potem i tak przychodzi 300 osób – dowodzi politolog.
– W skali Polski, by odnieść sukces z taką akcją, w internecie trzeba zebrać poparcie na poziomie kilkuset tysięcy ludzi. To daje szanse na duże demonstracje uliczne, liczące kilkadziesiąt tysięcy osób – stwierdza dr Kostrzewa-Zorbas.
… i zwięzła
Drugim warunkiem, jaki musi spełnić taka inicjatywa, to cel. – Dobrze sformułowany, zrozumiały, ale też poważny. Na przykład cel: "Zatrzymać ratyfikację ACTA" mieści
się w 3 słowach i jest bardzo jasny. Ale to ogólnie problem wielu inicjatyw, nie tylko internetowych, że mają niejasno bądź zbyt ogólnie sformułowane cele – mówi nam politolog.
Zmieleni.pl, zdaniem Kostrzewy-Zorbasa, spełniają część warunków dotyczących celu. – Ich cel jest jasny, ale nie ma wielkiej wagi dla uczestników. Nawet bardzo konkretny, wyrazisty, ale za mało ambitny cel nie zmobilizuje do działania – przekonuje nasz rozmówca. – Przy tylko takim celu trudno będzie zmobilizować setki tysięcy internautów i dziesiątki tysięcy osób w "realu".
Problem, według politologa, polega na tym, że JOW-y to nie jest sprawa "codzienna" i powszechna. – To tylko narzędzie, typ ordynacji wyborczej i trudno liczyć, że jego wprowadzenie diametralnie zmieni Polskę – wyjaśnia dr Kostrzewa-Zorbas. Szczególnie, że jednomandatowe wybory do Senatu kilka lat temu nie przyniosły żadnej jakościowej rewelacji, na co już wskazuje część komentujących na fanpejdżu zmieleni.pl.
Kukiz odniesie sukces?
Według doktora Kostrzewy-Zorbasa, trudno dziś wyrokować na temat ewentualnych losów inicjatywy Kukiza. – Jeśli będzie zachowany duży dynamizm, to jest szansa na coś wielkiego. Ale jeśli w ciągu najbliższego miesiąca nie rozwinie się to na skalę podobną do ACTA, to akcja raczej zaniknie – przewiduje politolog.
Inaczej, bez dziesiątek tysięcy ludzi na ulicach, może być ciężko zmusić polityków do zmiany ordynacji. Przypomina o tym dr Marek Troszyński: – Co z tego, że obywatele zbiorą podpisy pod petycją, skoro i tak to musi przejść przez Sejm? A jednomandatowe okręgi wyborcze godzą w interesy partii politycznych, które będą chronić swój interes.
No i fajnie, ale muszę was zmartwić – mam wrażenie, że spora część "lajkujących" to gimbusy, jak zawsze w przypadku rewolucyjnych idei, z czego gros bez perspektyw na przyszłość dla sprawy. Obym się jednak mylił.
Fanpage Zmieleni.pl
Maciej
Za dużo płytkiego populizmu o ambergoldach, Tuskach i kredytach. Jak to się ma do JOW? To trąci Antonim i Jarosławem, a to nie moja bajka. A mogło być tak ciekawie. Szkoda ;(
Fanpage Zmieleni.pl
Andrzej
Istotne nie jest to ile osób wirtualnie poprze akcję, ale ile ludzi wyjdzie na ulice protestować bo nie oszukujmy się, tylko ulica może zmusić całą tą bandę do zmiany konstytucji i wprowadzenia JOWów!
Fanpage Zmieleni.pl
Tomasz
Problem polega na tym, że internet nie jest przestrzenią do wprowadzania realnych zmian. Internauta popisze popisze, ponarzeka i czeka i... nic. Tylko konfrontacja rzeczywista jest w stanie coś zmienić. Jednak za ideą jestem.