
Afera związana z koszulkami Veclaim prawdopodobnie nie skończy się "tylko" na stracie wizerunkowej. Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów przyznał, że praktyki Jessici Mercedes są już poddane kontroli. Wprowadzenie w błąd klientów może sporo kosztować jej firmę.
REKLAMA
W polskim świecie mody od kilku dni tematem numerem jeden jest burza wokół t-shirtów marki Veclaim, które okazały się tanimi koszulkami z Chin. Jessica Mercedes sprzedawała je jednak za około 200 złotych, czyli około 10 razy drożej niż są warte. Co ważne, były reklamowane jako polski produkt.
Jessica Mercedes broni swoich koszulek
Sprawę skomentowała też sama inluencerka. Podkreśliła, że nie chce żadnych niedomówień i pragnie być fair. Jak podkreśliła, "DNA marki VECLAIM, od początku jej istnienia, jest pokazanie, że tu, w Polsce możemy tworzyć rzeczy wyjątkowe, na światowym poziomie". – Postawiłam na to, bo wierzę, że warto i trzeba wspierać polski biznes związany z modą, że warto budować markę polskich rzeczy na świecie. Tak jest i tak pozostanie – zapewniła.Podkreśliła też, że część kolekcji powstała we współpracy z chińskim producentem. "Wybraliśmy markę, która jest ekspertem w dziedzinie tworzenia dobrej jakości produktów basic’owych. Fruit of The Loom to nie pójście na skróty czy tani substytut. To najlepszy basic na rynku, z historią i jakością. Na tych basicach zbudowaliśmy linię kreatywną części kolekcji" – napisała blogerka.
Na Mercedes wylała się fala hejtu. Po jej stronie stanęły inne influencerki, które często prezentowały się w ubraniach marki Veclaim. "Ja powiem krótko, nie oceniam ludzi za jeden czyn, ale za całokształt. I jestem dumna, że mamy w Polsce kogoś takiego, jak Jessie. (...) Mam ten t-shirt i co jak co, ale mucha nie siada. Czy jestem zawiedziona komunikacją? Tak. Bo osobiście promuję produkcję w Polsce. Czy jestem zawiedziona jakością? Nie. Ale też wiem, że koszulka jest, jaka jest, bo jest w Polsce na kilku etapach zmieniana. Mało kto to rozumie – powiedziała Nicole Sochacki-Wójcicka, czyli Mama Ginekolog na InstaStories.
UOKiK bada aferę z Veclaim od kilku dni
Hejt to nie wszystko, z czym będzie się teraz mierzyć słynna blogerka. – Tutaj jest kwestia wprowadzenia w błąd, praktyka wyszła wprost. Przedsiębiorca już teraz ponosi daleko idące konsekwencje, m.in. utratę wartości marki, ale też negatywne konsekwencje ze strony rynku. W zeszłym tygodniu zaczęliśmy przyglądać się sprawie i po tym, jak przeprowadzimy działania w kolejnych tygodniach będziemy wiedzieli, czy jest to materiał na postępowanie, czy nie – powiedział "Money" Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.– Z dostępnych materiałów, a jest ich dość dużo, sprawdzamy czy te działania, jeśli chodzi o zakres informowania konsumentów o tym skąd pochodzą produkty, kwalifikują się do tego, aby UOKiK mógł podjąć działania. Natomiast tutaj mówimy o sprawie wrażliwej, bo bardzo głośnej i to, co jest pozytywne to to, że za szkodę wyrządzoną konsumentom przedsiębiorca został już bardzo mocno ukarany – dodaje szef UOKiK.
Chróstny został też zapytany o ewentualną karę finansową. Przyznał, że na takie werdykty jest jeszcze za wcześnie. Jeśli faktycznie okazałoby się, że twórcy marki wprowadzali klientów w błąd, to mogą ponieść karę finansową wynoszącą do 10 proc. obrotów.
źródło: money.pl
