Śledczy zapewniają, że zaginiona w 2007 roku trzylatka nie żyje. Hans Christian Wolters z niemieckiej prokuratury potwierdził informację o liście wysłanym do rodziców dziewczynki. Tymczasem Kate i Gerry Mcann na oficjalnej stronie dementują doniesienia medialne.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
W naTemat.pl informowaliśmy o zwrocie w poszukiwaniachMadeleine McCann. Policja ma przeszukać kilka studni na posesji w Praia da Luz w Portugalii. To tam przebywał w 2007 roku Christian B., nowy główny podejrzany ws. zaginięcia dziecka.
Prokuratura szuka dowodów na oskarżenie domniemanego porywacza Maddie, ale równocześnie po raz kolejny oznajmia, że zaginiona w Portugalii dziewczynka nie żyje. Hans Christian Wolters nie może jednak powiedzieć, jak policja doszła do takich wniosków.
"Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że rodzinie będzie bardzo trudno przyjąć tę informację. Nie możemy jednak powiedzieć, dlaczego uważamy, że ona nie żyje. Ważniejsze jest, to byśmy dopadli podejrzanego, a nie odkryli wszystkie karty i pokazali, jak do tego doszło" – powiedział "Daily Mirror".
Clarence Mitchell, rzecznik McCannów, poinformował "The Sun", że rodzina nie będzie komentować prywatnej korespondencji otrzymanej od policji. Tak było jeszcze przed południem. Później rodzice zaprzeczyli słowom niemieckiego prokuratora cytowanym w prasie. Podają, że nie dostali żadnego listu z policji.
"Szeroko publikowane newsy o tym, że otrzymaliśmy list od niemieckich władz z informacją o dowodach na śmierć Madeleine, są nieprawdziwe. Jak wiele niepotwierdzonych historii w mediach, spowodowały niepotrzebny niepokój wśród przyjaciół i rodziny oraz kolejny raz zakłóciły nasze życia" – napisali Kate i Gerry Mcann na oficjalnej stronie poszukiwań findmadeleine.com.
Mało tego, w oświadczeniu zapewnili, że obecnie nie mają swojego rzecznika i prawnika. Napisali też, że ostanie komentarze medialne nie pochodzą od nich, a jedynych rzetelne informacje dotyczące przebiegu śledztwa można znaleźć na oficjalnych stronach policji.