Pamiętacie Ferrari Enzo? Supersamochód z Maranello z pierwszej dekady XXI wieku przejechał legendarny Nurburgring w siedem minut i 25 sekund. Dokładnie w takim samym czasie z "zielonym piekłem" rozprawił się samochód, który widzicie na zdjęciach. Mercedes-AMG GT 4-door Coupe 63 S. Oprócz absurdalnej nazwy ma jeszcze wygodne, skórzane fotele z masażem, miejsce dla czterech dorosłych osób i duży bagażnik. Nasuwa się jedno pytanie: panowie z AMG, jak?!
Prawdę mówiąc to samochód, który wymyka się logice. Jest tak nieoczywisty jak jego uroda, bo nikt nie powie, że GT 4-door (tak go będę nazywał na potrzeby tego testu, bo w Mercedesie ktoś upadł na głowę, kiedy pozwolił na nazwę tego auta) to auto nijakie.
Długa, delikatna linia boczna nie zapowiada nawet, że to taki psychol. Do momentu aż wyciągniecie elektronicznie sterowany, gigantyczny spojler – wtedy od razu zrozumiecie, skąd tutaj olbrzymie żółte zaciski hamulców. I skąd tak zadziorne zderzaki. I z przodu, i z tyłu. A i nie zapominajmy o tych czterech końcówkach wydechu. W każdej zmieścicie dobrze wyrośniętą łopatkę wieprzową. Albo litrową colę.
GT 4-door dziwi. Podoba się tak samo wielu osobom jak wielu się nie podoba. Choć sam zamysł stojący za tym autem jest w miarę oczywisty. GT 4-door to trzeci model AMG, który nie ma odpowiednika w "cywilnej" gamie Mercedesa. Zaczęło się już kilkanaście ładnych lat temu od legendarnego SLS. "Nowożytnym" pierwszym takim modelem był Mercedes-AMG GT, cudowne dwuosobowe coupe, które jest oczywiście rywalem dla Porsche 911.
Gdzie natomiast spoglądali panowie z Affalterbach, kiedy kreślili kształt tego auta? To akurat proste – zerkali w kierunku Porsche Panamery.
I trzeba od razu dodać – inżynierowie z AMG trochę przesadzili. Auto, które widzicie na zdjęciach, to najmocniejsza wersja 63 S. 639 koni mechanicznych i niebotyczne 900 niutonometrów z potężnego, 4-litrowego V8 (podwójnie doładowanego). To samochód, który de facto nie ma na rynku konkurencji. Nie ma równie mocnego (zwłaszcza jeśli chodzi o moment obrotowy, bo BMW M8 Gran Coupe osiąga jednak podobną moc) podobnego auta bez dodatku w postaci napędu hybrydowego. Aha – jakby co to jest też słabsza wersja 43 z "zaledwie" 367 KM.
A to wszystko na specjalnie wzmocnionej płycie podłogowej. Rozwiązania zastosowane tutaj do tej pory kojarzyły się raczej z kabrioletami. Efekt? Auto, które jest sztywne w zakrętach, świetnie jeździ (o czym za chwilę) i jednocześnie… bardzo ciężkie. Ponad dwie tony.
Za kierownicą tej masy jednak w ogóle nie czuć. GT 4-door jeździ co najmniej jak auto dwukrotnie lżejsze i dwukrotnie mniejsze. Coś jak… Mercedes-AMG A 45 S, czyli rasowy hothatch (znowu z dziwną nazwą), zresztą najszybszy na rynku.
Nie powinien, a skręca
Zasygnalizowałem to już wyżej. Samo rozwodzenie się nad osiągami tego auta na prostej jest zadaniem... w sumie bezcelowym. W skrócie można to ująć tak – samochód naprawdę rozpędza się do 100 km/h w 3,2 sekundy (zmierzone), a przepisowe w mieście 50 km/h osiągamy po dosłownie kilkunastu metrach.
Wszystko przy nieprawdopodobnym akompaniamencie rasowego V8. Akurat przy "pokojowej" jeździe ten silnik nie daje z siebie dużo dźwięku, auto jest generalnie nastawione wtedy na komfort użytkowania. Co innego po wciśnięciu gazu.
Walory GT 4-doora nie kończą się jednak na prostej. Jak na samochód, który waży ponad dwie tony, dzieją się tu rzeczy wręcz magiczne. Oczywiście samo porównanie do Ferrari Enzo było dość sugestywne, ale zrozumieć osiągi tego auta to jedno. A poczuć – to drugie.
GT 4-door naraża kierowcę i pasażerów na olbrzymie przeciążenia nie tylko przy dynamicznym przyspieszaniu. To samo robi w zakrętach. Gracja, z którą ten ciężki kolos pokonuje zakręty, jest wręcz surrealistyczna.
Oczywiście to efekt skomplikowanej inżynierii, która stoi za tym autem. Bo przecież sami widzicie po zdjęciach – GT 4-door to limuzyna i wysuwany spojler (który na tym aucie wygląda mimo wszystko kuriozalnie) tego nie zmieni.
Liczą się jednak te drobne detale. Na aktywną aerodynamikę nadwozia składa się w sumie kilkadziesiąt elementów, które zmieniają swój kształt i położenie wraz z rosnącą prędkością. To dlatego GT 4-door klei się do asfaltu, choć wygląda, jakby miał skończyć w rowie na pierwszym zakręcie.
Dodaj do tego system czterech skrętnych kół, piorunująco szybką skrzynię MCT czy całą masę elementów zawieszenia znanych z dwumiejscowego, sportowego AMG GT R. W efekcie ta limuzyna (blisko trzy metry rozstawu osi) potrafi… driftować. A co – komputerowy mechanizm różnicowy tylnej osi także tu jest.
Tak szybki, a tak wygodny
To wszystko jest tym bardziej dziwne, że GT 4-door w środku nie robi przesadnie sportowego wrażenia – przynajmniej w testowanej konfiguracji.
Otwierasz bowiem drzwi i pierwsze co widzisz, to połacie białej skóry. Skórzana jasna kierownica, skórzane jasne fotele, jasne boczki, jasne dywaniki, jasna podsufitka. Wyróżniają się właściwie tylko elementy z włókna węglowego.
I tak jak GT 4-door jest absurdalnie szybki, tak w środku jest absurdalnie komfortowy. Funkcja masażu w fotelach to absolutny rynkowy top i niewiele ustępuje tej znanej z Mercedesa klasy S. Fotele są zresztą bardzo wygodne, dobrze wyprofilowane, sprawiają wręcz lekko "kubełkowe" wrażenie.
No i bajer znany z mocniejszych aut Mercedesa jest tu obecny – boczki foteli aktywnie dociskają kierowcę i jego pasażera z przodu. Jeśli mocno skręcasz w lewo i przeciążenie wypycha twoje ciało w prawo, prawy boczek wysuwa się i próbuje utrzymać cię w miejscu. Fantastyczne. Trudno to opisać, trzeba to poczuć. A równie wygodnie jest na tylnej kanapie.
Tak naprawdę tylko po kilku nieoczywistych guzikach na tunelu centralnym można poznać, co to auto potrafi. Znajdziecie tam bowiem guziki do obsługi aktywnego wydechu, zawieszenia czy spojlera. Który notabene można regulować nie tylko z tego poziomu, ale i... śrubokrętem. Dzięki tej regulacji można zwiększyć docisk o 30 kilogramów. Przy prędkości... 300 km/h. Może się przydać.
A bagażnik? Wystarczająco duży, żeby spakować na wakacje całą rodzinę. Do tego pod jego podłogą ukryto... skrzyneczkę. Możecie więc wozić ziemniaki na wakacje do Chorwacji. Żaden problem.
Najbardziej uniwersalne auto świata... w tej cenie
Finalnie nie boję się więc tego powiedzieć – to auto niemal doskonałe, o ile ktoś zaakceptuje jego mimo wszystko kontrowersyjną stylistykę. Niemal doskonałe oczywiście w swojej kategorii, a ta jest dość nietypowa. GT 4-door to przecież luksusowe, bardzo komfortowe, czteromiejscowe sportowe auto o wyśrubowanych osiągach.
I do tego jeszcze spalinowe – bo na rynku w tej klasie osiągami z tym potworem może równać się tylko Panamera – ale ta hybrydowa. Żeby miała w ogóle szanse, trzeba ją najpierw podpiąć pod gniazdko. Piszę o tej doskonałości 4-doora z tym większym przekonaniem, że ostatnio jeździłem także BMW M8 Competition Gran Coupe (test nie został jeszcze opublikowany w naTemat). I choć to cudowne auto, to... wolę 4-doora.
Oczywiście nie jest tanio. Testowany egzemplarz to niemal milion złotych, a tę magiczną barierę można przebić w konfiguratorze bez większego trudu. Ale nikt nie obiecywał, że to będzie auto dla każdego.
AMG GT 4-door Coupe 63 S na plus i minus:
+ Nieprawdopodobne osiągi + Wyjątkowy komfort we wnętrzu + Świetne prowadzenie + Przestronny bagażnik - Stylistyka dla wielu będzie kontrowersyjna