"Ta akcja jest żenująca i uwłacza godności kobiet" – to jeden z wielu komentarzy, którym musiały stawić czoło cztery maturzystki, inicjatorki "Akcji menstruacja". Postanowiły się jednak nie poddawać, bo problem ten istnieje naprawdę i nie dotyczy pojedynczych przypadków. Magdalena Demczak w rozmowie z naTemat opowiada o kolejnej odsłonie inicjatywy, działaniu "Hej, dziewczyny". Tym razem chodzi o wsparcie nastolatek i dziewczynek, które dopiero rozpoczynają miesiączkowanie.
Problem rzeczywiście istnieje? Są w Polsce dziewczyny, kobiety, które muszą ciąć koszulkę na kawałki, wykorzystywać papier toaletowy lub skarpetę, żeby zastąpić tym środki higieniczne? Pytam o to, bo wiele osób puka się w głowę, gdy słyszy takie informacje.
Kulczyk Foundation kilka tygodni temu przeprowadziła niezależne badania na temat ubóstwa menstruacyjnego w Polsce. Dotyczyły one też tego, jakim tabu wciąż jest okres. Okazuje się, że 39 proc. kobiet z ubogich domów musiało zrezygnować z zakupu środków higienicznych na rzecz innych domowych wydatków.
Te dane pokazują, że problem ten istnieje w naszym kraju i że trzeba coś z nim zrobić. Zgłasza się do nas coraz więcej osób. Prawie codziennie poznajemy historie kobiet, które musiały się zmagać z ubóstwem menstruacyjnym i które musiały rezygnować z zakupy choćby jedzenia.
Możesz opowiedzieć jakąś historię?
Zgłosiła się do nas dziewczyna, którą kilka lat temu dotknęło ubóstwo menstruacyjne. Była w trudnej życiowej sytuacji, miała problemy finansowe, problemy mieszkaniowe. Nie miała pieniędzy na podstawowe środki higieniczne.
Pewnego razu poszła do sklepu, stała przed półką z artykułami higienicznymi i zastanawiała się, co ma w tym momencie zrobić, czy kupić podpaski, czy może jednak coś innego. Kiedy wyszła stamtąd poszła do kliniki, gdzie był gabinet ginekologiczny. Tam zapytała czy nie ma jakichś środków, które mogłaby dostać za darmo.
Niestety nawet w takim miejscu nie było choćby podpaski, ale pielęgniarka i lekarka, wyciągnęły z własnych torebek to, co miały. Dziewczyna wróciła do domu zapłakana, z jednej strony sfrustrowana, ale z drugiej z ogromną ulgą, że są jeszcze kobiety, które wykazują solidarność.
Opowiadała nam, że w tamtym czasie musiała szyć prowizoryczne podpaski z t-shirtów. Na całe szczęście jej sytuacja się poprawiła i wszystko jest dobrze, chciała podzielić się swoją historią za co jesteśmy jej bardzo wdzięczne. Jest to jednak jedna z morza opowieści, które usłyszałyśmy, ale dobitnie pokazuje, że nawet za rogiem, u naszych sąsiadów, coś takiego może mieć miejsce.
Kobiety, których nie stać na środki higieniczne, czują się upokorzone? Jest to dla nich poniżające?
Tak, ciężko się im dziwić, że jest to dla nich poniżające. Szczególnie dużym problemem jest to dla młodszych dziewczynek, które dopiero wkraczają w dojrzewanie i nie do końca znają swoją fizjologię, nie są oswojone z okresem. W wielu rodzinach za dużo się o tym nie mówi. Te dziewczyny są właściwie pozostawione same sobie i ciężar tego ubóstwa, tego wstydu, spada na nie. Muszą go dźwigać.
Nie wspomnę już o tym, że problemem dla tych dziewczyn jest już samo pójście do łazienki w szkole, czy też otworzenie podpaski, bo nie chcą, żeby ktoś to usłyszał, a co dopiero poproszenie obcej osoby lub nawet koleżanki o podpaskę.
Nawet nie pomyślałam, że nawet dźwięk odpakowywania podpaski może być krępujący...
Problemem jest nawet to, że w niektórych szkołach dyspozytory do papieru są poza kabinami, we wspólnej części łazienek. Kłopotliwe jest także wychodzenie do toalety w czasie lekcji. Według badań 36 proc. nastolatek nie mogło kiedyś wyjść do ubikacji podczas zajęć i to też jest przerażające.
Teraz wasza działalność będzie ukierunkowana na pomoc właśnie nastolatkom, dziewczynkom w wieku szkolnym. Czym jest akcja "Hej dziewczyny"?.
Problem o którym rozmawiamy niestety dotyczy też wielu nastolatek i dziewczyn, które dopiero zaczynają menstruować i jeszcze chodzą do szkoły. Badania pokazują, że czasami muszą opuścić szkołę, zwolnić się z lekcji, żeby czuć się komfortowo w tym czasie. Przez to tracą na edukacji, zmniejszają swoje możliwości zdobywania wiedzy.
Nie mogą poprawić sytuacji, w której się znajdują, sytuacji biedy. Na samym starcie, z tego powodu, że są kobietami, że ich ciało tak funkcjonuje, mają gorzej.
Głównym celem akcji "Hej dziewczyny!” jest to, żeby w jak największej liczbie szkół w kraju wprowadzić takie boksy, gdzie byłyby darmowe środki higieniczne. Każda dziewczyna, która miałaby taką potrzebę, mogłaby z tego skorzystać. Chcemy uderzać do różnych grup wiekowych, i do podstawówek, i do szkół ponadpodstawowych.
Zbieramy fundusze, żeby sfinansować kupno tych pudełek i tego, co się w nich znajdzie. Chcemy zapewniać środki z naszych funduszy i wpłat osób prywatnych. Środki dostajemy także od naszych partnerów. Na to właśnie potrzebne są nam pieniądze. Chcemy dotrzeć zarówno do mniejszych, jak i większych miejscowości, żeby żadna dziewczynka nie czuła się pokrzywdzona.
Oprócz tego chcemy zaangażować w nasz projekt uczennice, żeby były takimi lokalnymi, szkolnymi, liderkami. Chcemy je zaktywizować, żeby szerzyły wiedzę. Mamy w planach również przeprowadzenie warsztatów w mniejszym gronie, w fajnej, przyjacielskiej atmosferze. Chciałybyśmy także wypuścić poradnik, w którym znalazłyby się informacje dotyczące tego, czym jest ubóstwo menstruacyjne, jak je zwalczać, czy też jak dobrze dystrybuować środki higieniczne. Ważna jest dla nas także edukacja.
Te dziewczynki nie mają dostępu do choćby podpasek, bo ich rodzin nie stać na taki zakup, czy też nie mają kogo o to poprosić, wstydzą się, bo w ich domach się o tym nie rozmawia?
Problem jest bardzo złożony. Nie chodzi tylko o biedę, brak pieniędzy na zakup środków, ale też właśnie o ciągle obecne tabu. Problemem bywa mentalność rodziców, opiekunów w szkole. Dziewczynki boją się powiedzieć, jakie mają potrzeby, boją się powiedzieć, że dostały pierwszą miesiączkę.
Sytuacje w rodzinach są, jak wiemy, bardzo różne. Nie zawsze jest tak, że dziewczynkę wychowuje mama, że opiekuje się nią osoba, która zna się na takich tematach. Bardzo ciężko jest im o tym mówić, nie czują się komfortowo.
Po tym, jak zaczęłyście działać rok temu, w sieci pojawiły się komentarze tego typu: "Ta akcja jest żenująca i uwłacza godności kobiet", "To wynik lenistwa i braku zaradności". Takie głosy nie sprawiają, że chciałybyście zrezygnować?
Z jednej strony te komentarze sprawiają, że jest nam bardzo smutno, że ludzie dalej nie dostrzegają problemu. Z drugiej jednak strony, poznając historie dziewczyn, poznając historie osób, którym pomagamy, wiemy, że jest to bardzo ważna akcja, że ubóstwo menstruacyjne naprawdę istnieje i trzeba z nim walczyć.
Jesteśmy już trochę uodpornione na hejterskie głosy. Po roku naszej działalności możemy też powiedzieć, że pojawia ich się znacznie mniej niż na początku. Wydaje mi się, że tym, co robimy, udowadniamy, jak jest to ważne. Powoli mentalność naszego społeczeństwa się zmienia.
Niedawno jedna z dziewczyn z naszego zespołu występowała w telewizji śniadaniowej, więc to też pokazuje, że Polska zmierza w dobrym kierunku. Coraz więcej osób o tym słyszy i jest świadomych. Znamy też osoby, które na początku były bardzo sceptycznie nastawione do ubóstwa menstruacyjnego. Mówiły, że jest to bzdura, jakiś rozdmuchany problem, ale z czasem zmieniły zdanie np. po przeczytaniu historii, które umieszczamy na naszych social mediach.
Szczegóły dotyczące tego, jak pomóc, można znaleźć tutaj.