
Prawo i Sprawiedliwość od lat zarzuca swoim oponentom, że kłaniają się innym mocarstwom oraz Unii Europejskiej i proszą o pomoc. Tymczasem na finiszu kampanii prezydent Andrzej Duda udaje się do USA, żeby "ogrzać się" w blasku Donalda Trumpa. Jak podaje "The Washington Post", to misja ostatniej szansy, a jej cel wyjawia Dominik Tarczyński.
REKLAMA
Na początku tygodnia w "Washington Post" ukazał się artykuł, w którym zacytowano europosła PiS Dominika Tarczyńskiego. Stwierdził on, że jego obóz polityczny "kocha Donalda Trumpa, który na pewno pomoże Andrzejowi Dudzie w reelekcji". Gazeta stwierdza, że wizyta polskiego prezydenta na finiszu kampanii, to "misja ostatniej szansy", która ma uratować słabnące notowania Dudy w sondażach.
Przypomnijmy, że według ostatnich wyników badań wyborczych Duda wygrywa pierwszą turę, ale drugiej już nie. Coraz częściej jest o włos gorszy w sondażach od Rafała Trzaskowskiego oraz Szymona Hołowni – gdyby ten dostał się do II tury.
Jako inny przykład amerykańscy dziennikarze podają wybory w 2019 roku w Izraelu i przyjazd do Waszyngtonu tuż przed głosowaniem premiera Benjamina Netanjahu, który walczył o reelekcję. Z pewnością obietnice, które wtedy otrzymał od Trumpa, w pewnym stopniu pomogły mu utrzymać stołek szefa rządu. Na podobne profity ma liczyć obóz Dudy.
Z kolei Trump chce postąpić z polskim prezydentem i naszym krajem dość instrumentalnie. Jak podaje środowy "The Washington Post" prezydent USA i jego sojusznicy polityczni widzą w Europie Środkowej wschodzącą nacjonalistyczną awangardę w krajach takich jak Polska i Węgry, a Duda może zaprezentować Białemu Domowi szansę na kolejny strzał w kierunku liberalnej Europy.
