Minister edukacji Dariusz Piontkowski wrzucił do sieci zdjęcie, na którym uwiecznił moment głosowania w wyborach prezydenckich. "Decyzja zapadła. Polska!" – napisał polityk PiS. Internauci zwrócili jednak uwagę na to, że minister nie zakrył ust i nosa w lokalu wyborczym, a przecież panuje epidemia koronawirusa.
W niedzielę 28 czerwca minister Dariusz Piontkowski zamieścił na Twitterze fotograficzny dowód na to, że zagłosował. Na zdjęciu widać, jak polityk PiS i towarzysząca mu kobieta wrzucają do urny swoje karty wyborcze.
Internauci zwrócili uwagę, że polityk partii rządzącej przebywa w lokalu wyborczym z odsłoniętą twarzą mimo tego, że istnieje obowiązek zakrywania ust i nosa z powodu epidemii koronawirusa.
Zwróciła na to uwagę m.in. posłanka Katarzyna Lubnauer (Koalicja Obywatelska). "Pana ministra Piontkowskiego nie obowiązuje maseczka w lokalu wyborczym? Ich prawo jest lepsze niż nasze?" – zapytała polityczka.
Piontkowski odpowiedział internautom dlaczego nie zakrył twarzy podczas głosowania. "Choruję na sarkoidozę" – napisał. Sarkoidoza, czyli choroba Besniera–Boecka–Schaumanna, polega na powstawaniu małych zapalnych guzków w różnych narządach ciała. Najczęściej dotyka płuc powodując trudności z oddychaniem, duszności, kaszel. Przypomnijmy: osoby mające problemy z oddychaniem są zwolnione z obowiązku zakrywania ust i nosa w czasie epidemii.
Wyjaśnienie Piontkowskiego nie przekonało wszystkich użytkowników Twittera.
"Panie Ministrze, mój syn choruje na astmę i tam gdzie obowiązuje noszenie maseczek, to ją nosi. Dla własnego i innych bezpieczeństwa. Myślę, że gdyby na czas pobytu w lokalu wyborczym, na tych kilka minut, nałożył Pan choćby przyłbicę to nic by się Panu nie stało. Życzę zdrowia" – napisała Wioletta.