45 tys. kart wyborczych dla Polaków za granicą nie wróciło do placówek dyplomatycznych.
45 tys. kart wyborczych dla Polaków za granicą nie wróciło do placówek dyplomatycznych. Fot. Robert Gorecki / Agencja Gazeta
REKLAMA
O tę sytuację Onet próbował zapytać ambasadę w Madrycie i konsulat w Barcelonie. Wybrano te placówki, bo w Hiszpanii, gdzie mieszka ponad 100 tys. Polaków, sporo osób miało problem z oddaniem głosu. Odpowiedź z Madrytu nie przyszła, barceloński konsulat po komentarz odesłał do ministerstwa.
"Przed II turą, w celu usprawnienia dostarczania pakietów wyborczych, Ambasador RP w Madrycie oraz Konsul Generalna RP w Barcelonie podjęły interwencje na szczeblu Dyrektora Handlowego Poczty Hiszpańskiej oraz dyrektora Poczty Hiszpańskiej w Katalonii, a także dyrektorów największych oddziałów Poczty Hiszpańskiej w Madrycie i w Barcelonie" – napisało w odpowiedzi MSZ.
Problemy jednak i tak się pojawiły. Onet skontaktował się z mieszkającym na Majorce panem Adamem, do którego karta do głosowania przyszła dzień po wyborach. Mężczyzna otrzymał od konsulatu przeprosiny, jednak nie usłyszał konkretnego powodu takiej sytuacji.
MZS zaznaczył, że w niektórych regionach Hiszpanii (m.in. w Katalonii), której mieszkańcy i tak znani są z dość luźnego podejścia do obowiązków, na 24 czerwca przypadało regionalne święto i ten fakt mógł mieć wpływ na opóźnienia w dostawie przesyłek.
Problemy miała też brytyjska Polonia. Tam do placówek dyplomatycznych nie dotarło aż 15,5 tys. kart do głosowania.
Powołując się na swojego współpracownika z Wielkiej Brytanii, Onet wskazuje dwa czynniki, które mogły przyczynić się do zaistnienia tej sytuacji: rekordową frekwencję oraz pandemię koronawirusa (ze względu na nią głosy za granicą można było oddawać tylko korespondencyjnie).
Frekwencja za granicą wyniosła w I turze 86,67 proc. W 167 obwodach oddano 311 tys. ważnych głosów.
źródło: Onet/Wyborcza.pl