Trzy dni po wyborach Sejm odrzucił senacką propozycję, by bon turystyczny otrzymali także emeryci i renciści. A to ta grupa "pomogła" Andrzejowi Dudzie wygrać wybory prezydenckie. – Inaczej głosowałam, ale i tak czuję się oszukana. Policzyłam, że za te 500 złotych kilka dni mogłabym nad morzem posiedzieć. Bo nie mam za co jechać, ostatni raz byłam na wczasach zanim zostałam emerytką – mówi trochę zawstydzona seniorka z północy Polski.
Najpierw resort rozwoju obiecywał tysiąc złotych na wakacje dla każdego zatrudnionego na etacie (z pensją nie wyższą niż 5,2 tys. zł brutto). Warunek był jeden: pieniądze trzeba będzie wydać w Polsce. Tak, by trafiły one do kieszeni właścicieli hoteli, pensjonatów, którzy przez pandemię koronawirusa ponieśli straty.
Później rakiem wycofano się z tej obietnicy. I zdecydowano po raz kolejny – jak wprost mówiła minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg – "zainwestować w rodzinę". Tak więc stanęło na tym, że bon turystyczny otrzymają rodzice, którzy wychowują dzieci.
Na ostatniej prostej kampanii nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji – wszyscy senatorowie zagłosowali za tym, by rozszerzyć grupę beneficjentów bonu o emerytów i rencistów.
Emeryci za Dudą
To jedna z wielu niespełnionych obietnic. Wabieni nimi emeryci tłumnie ruszyli do wyborów. Niestraszna była im nawet pandemia. Jeszcze na chwilę przed drugą turą sam premier Mateusz Morawiecki zapewniał, że "koronawirus jest w odwrocie", a "wszyscy, zwłaszcza seniorzy, nie mają się czego obawiać".
W Radiu Maryja przemówił też Jarosław Kaczyński: – Ośmielam się zwrócić do tego pokolenia, bo sam do niego należę, żeby iść na wybory. (…) Mogę zapewnić, że udział w tych wyborach naprawdę jest całkowicie bezpieczny". Mało tego prezes PiS straszył "przymusową eutanazją seniorów", jeśli prezydentem zostanie Rafał Trzaskowski.
W sobotę przed wyborami Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało alerty z informacją, że: "osoby 60+ będą mogły głosować w komisjach wyborczych bez kolejki".
Efekt? Emeryci i renciści (najliczniejsza grupa wyborców – według GUS to 9,2 mln) przyłożyli rękę do zwycięstwa Andrzeja Dudy w drugiej turze wyborów prezydenckich. Według sondażu late poll IPSOS-u najliczniejszą grupę wyborców Dudy stanowiły właśnie osoby powyżej 60 roku życia (34,1 proc.; dla porównania na Rafała Trzaskowskiego – 21,3 proc.).
Nabici w butelkę
Dwa dni po wyborach wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz na antenie Radia Plus wprost wypala, że z bonu turystycznego nie będą mogli korzystać seniorzy.
I z marszu wymienia, co ten rząd przygotował dla emerytów: – W tym roku dla emerytów została przygotowana i zrealizowana 13 emerytura, mamy zapowiedź 14. Wydaje się więc, że wsparcie dla tej grupy społecznej mamy już w innych projektach.
Pojawiają się też argumenty, że przecież w czasie pandemii seniorzy powinni zostać w domu, choć na wykorzystanie bonu mieliby czas do kolejnych wakacji.
Ostatecznie to Sejm ma zdecydować o losie bonu dla seniorów. I trzy dni po wyborach głosami posłów PiS odrzucono senacką poprawkę w tej sprawie. Okazuje się, że inne kampanijne obietnice też są już nieaktualne (m.in. wcześniejsze emerytury stażowe, o czym pisze "Gazeta Wyborcza").
– Szkoda, że przed wyborami nie głosowali za tym bonem – denerwuje się Katarzyna, 84-latka z północnej części Polski.
– Od początku wiedziałam, że to tylko kiełbasa wyborcza. Ale i wiedziałam, że wielu seniorów, którzy od lat nie widzieli ani morza, ani gór się na nią nabiorą. Nas jest łatwo oszukiwać, choć jesteśmy starzy i doświadczeni, to najczęściej jesteśmy też biedni, a biednego łatwo skusić – tłumaczy seniorka, która "PiS-owi skusić się nie dała"i w wyborach poparła Rafała Trzaskowskiego.
Do Ciechocinka
Ela właśnie skończyła robić zakupy w Hali Mirowskiej. Odkłada na bok wypchaną siatkę, odpala papierosa i pewnym głosem mówi, że od początku nie wierzyła w żadną obietnicę Dudy. – Ale te 500 złotych na wakacje by nam się przydało. Tym bardziej, że jestem samotną osobą, nie mam dzieci, mąż zmarł. I powiem szczerze, że nie stać mnie na wakacje – rzuca i szybko zaciąga się papierosem.
Ostatni raz na wypoczynku była trzy albo cztery lata temu. Nie pamięta dokładnie. Ale wie, że to było sanatorium i wyjazd z NFZ. Teraz nawet nie złożyła papierów. – Nie wiem, czy się doczekam, czy dożyję, bo mam już 78 lat, a kolejki wiadomo jakie są – rozkłada ręce.
Rozpromienia się, kiedy pytam, dokąd by pojechała mając w kieszeni do wydania 500 złotych. – Gdzieś blisko: Ciechocinek, Inowrocław, Busko. Odpoczęłabym sobie, poćwiczyła trochę, porozmawiała z ludźmi. Bo bardzo potrzebuję kontaktu z ludźmi – mówi z radością w oczach.
Ela potrzebuje też rehabilitacji: ma problemy z kręgosłupem i nogi odmawiają jej posłuszeństwa. – Jestem bardzo schorowana, a na rehabilitację też potrzebne są pieniądze, których niestety nie dostajemy – dodaje.
– Na co wydałam trzynastą emeryturę? – powtarza moje pytanie. – Na leki, poza tym musiałam wymienić zęby. Proteza pękła mi w najgorszym czasie. Wydałam 2,5 tys. zł. Ale musiałam to zrobić, bo czym gryźć? – mówi trochę zawstydzona.
Ela jest bardzo zawiedziona wynikiem wyborów. – Wiem, że to seniorzy wybrali Dudę. Mam sąsiadkę, która rozmawia z telewizorem. I mówi, że Duda ją prosił, błagał na kolanach, żeby zagłosowała. I poszła. Ja oglądam obie telewizje, ale tej pierwszej nie wierzę – zaznacza.
Morze bym zobaczyła
Krystyna schowała się za uchylonymi drzwiami Hali Mirowskiej. Nie chce zmoknąć i zanadto rzucać się w oczy. – Straż miejska nas gania. Wie pani, jaki to stres – mówi, otwierając jogurt. Towar zostawiła na deszczu – handluje tutaj używanymi ciuchami. Dorabia trochę do emerytury – bo tysiąc złotych dostaje. Z tego sama musi utrzymać mieszkanie – mąż umarł, dzieci nie stać, żeby pomóc.
– A na sam czynsz 500 złotych idzie. Do tego opłacić światło, gaz i nic nie zostaje na życie. Jedzenie strasznie drożeje. Kto to słyszał, żeby same mleko kosztowało 3,5 złotych? – burzy się.
– Na wakacje nie mam z czego. Dawno nigdzie nie byłam. I niepotrzebnie się wycofali z tego bonu. Jak dzieciom dali, to i starym mogli rzucić. Bo mnie w życiu nie będzie stać na żadne wakacje – szuka zrozumienia.
– Dokąd by się pani wybrała? – dopytuję.
– Nad morze bym pojechała – Krystyna ma gotową odpowiedź.
– Nie byłam nigdy nad morzem, ani razu. Chciałabym zobaczyć morze. Człowiekowi ciężko jest się pogodzić, że niektórzy ludzie mają dobrze, a inni bardzo źle – dodaje.
Ostatnio Krystyna ma jeden powód do radości – cieszy się, że Andrzej Duda został prezydentem. Wie, że dobrze mu z oczu patrzyło. – Co obieca, to raczej spełnia – kiwa głową.
Wiedziałabym, co zrobić
Katarzyna już 84 lat żyje na tym świecie i mówi, że nic jej nie zaskoczy. – Ten bon to już musztarda po obiedzie, jak jest po wyborach. Jeszcze nieraz nas oszukają, jeszcze niejedną rzecz odwołają. Tak robią od lat – odpowiada.
– Wiadomo, że 500 złotych drogą nie chodzi. Mam tyle wydatków, niedociągnięć w domu, jakby dali to wiedziałabym, co z tym zrobić – dodaje.
– 1 500 złotych emerytury mam. Jestem po udarach, za jeden lek płacę co miesiąc 360 zł. A w sumie w aptece zostawiam 800 zł. Kiedyś nawet zapytałam o bezpłatne leki, którymi nas tak mamią. Usłyszałam, że trzeba mieć 85 lat skończone – mówi.
– Kiedy ostatnio byłam na wakacjach? Ojej, będzie z 15 lat, jak jeszcze dorabiałam. Dobrze zarabiałam, teraz tylko na leki i na żarcie mnie stać – rzuca. I wspomina swoje ostatnie wczasy – turnus nad morzem. Jakie widoki, jaki piękny hotel, jakie towarzystwo. – Aż się człowiekowi wszystkiego bardziej chciało. A teraz ta szara rzeczywistość – mówi.
– Jak się słucha "Wiadomości"... to się wszystkiego odechciewa. I już wcześniej wiadomo było, że oni się z tego bonu wycofają. Pieniędzy już dawno na to nie mają – uważa Katarzyna. Czeka od wczoraj na listonosza. – Emerytura opóźniona, może już im się pieniądze dla nas skończyły? – złości się.
Kilka dni wypoczynku
Bożena, 74 latka z zachodniej części Polski, jak usłyszała o bonie turystycznym, to od razu zobaczyła nowy rower. – Kiedy się dowiedziałam, że trzeba pieniądze wydać na wakacje, to policzyłam, że za te 500 złotych kilka dni mogłabym nad morzem posiedzieć. Bo z emerytury nie mam za co jechać – mówi trochę zawstydzona.
I kreśli rachunek: – Mam 1 300 zł, z tego na leki wydam 300 zł, na opłaty 500 zł, na życie zostaje mi 500 zł. Nawet na opał nie mam zanadto. Muszę przez cały rok z tych 500 złotych zbierać. A ceny tak idą w górę, że na przyjemności nic mi nie zostaje.
Bożena długo myśli, gdy pytam, kiedy ostatnio wypoczywała poza domem. – To było jeszcze zanim zostałam emerytką. Dwa lata temu byłam jeden dzień z córką nad morzem. Przywiozłam sobie magnes na lodówkę, skakałam jak dziecko przez fale – cieszy się.
Przypomina sobie jeszcze, ża na koszt państwa wypoczywała też w Kańsku. – Ale to nic miłego, bo to była rehabilitacja po zawale serca. Powiem tak: cieszyłam się z tego bonu jak dziecko i dzisiaj czuję się oszukana, chociaż Duda to nie mój prezydent.