Hiszpania była jednym z tych krajów w Europie, które wiosną najbardziej odczuły pandemię koronawirusa. Dziś, gdy lato w pełni, a do kraju przyjeżdżają turyści, COVID-19 znów mocno daje o sobie znać. W niektórych regionach gwałtownie przybyło nowych zachorowań. Padł dobowy rekord. Władze Saragossy poprosiły mieszkańców, by nie opuszczali miasta. W Barcelonie – by zostali w domach.
"Mieszkańców poproszono o pozostanie w domach i unikanie zgromadzeń powyżej 10 osób" – te doniesienia z piątku wywołały spekulacje o tym, że w Barcelonie wrócił "lockdown". Oficjalnie nikt go jednak nie ogłosił, ale informacje, które docierają ze stolicy Katalonii i tak są niepokojące.
"Mieszkańcy Barcelony zostali poproszeni o wychodzenie z domu tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie koniecznie. Zachęcono ich też do robienia zakupów online" – cytuje lokalnych urzędników "Daily Mail". Sytuację niektórzy nazywają "dobrowolnym lockdown".
Zalecenia, jak tłumaczą władze, są po to by uniknąć drugiego, całkowitego zamknięcia. – To nasza ostatnia szansa. Mieszkańcy muszą działać szybko i zdecydowanie, by uniknąć takie samej sytuacji jak w marcu – powiedziała rzeczniczka katalońskiego rządu Meritxell Budó.
Wzrost zachorowań w Hiszpanii
Wszystko przez to, że w ciągu ostatniego tygodnia Hiszpanie znów obserwują wzrost zachorowań na COVID-19. Po tygodniach względnego "spokoju", gdy statystyki pokazywały ok. 200-300 nowych przypadków dziennie, ostatnio było ich 600-800. Ale 16 lipca padł rekord – 1361, który zaniepokoił władze. Tylu dobowych zachorowań na koronawirusa nie było w Hiszpanii od 19 maja.
Najwięcej z nich, ponad 1000, zanotowano w Katalonii. Już na początku lipca władze zarządziły "lockodown" w liczącym ok. 200 tys. mieszkańców regionie wokół miasta Lleida na zachód od Barcelony.
Teraz rząd przedstawił nowe restrykcje, które – jak czytamy – mają wejść w życie 15 dni po publikacji w oficjalnej gazecie – w Barcelonie, Segrià i Noguera. Wśród nich, jak podaje Catalan News, m.in.: 50 proc. zajętych miejsc w barach i restauracjach, zamknięcie kin, teatrów. Minister zdrowia Alba Vergés ogłosił też zakaz zgromadzeń powyżej 10 osób. Powiedział, że jest to główne źródło zakażeń.
Koronawirus w Aragonii
Niepokojące doniesienia płyną też z Aragonii. Jak podają media, aż 70 proc. przypadków zachorowań w Hiszpanii obserwuje się właśnie w tym dwóch regionach. Kilka dni temu do miasta Albalate de Cinca na pomoc ruszyła armia.
W stolicy Aragonii, Saragossie, władze zaapelowały do mieszkańców, by nie opuszczali miasta. Przekonywano, że to nie jest kwarantanna, ale "wezwanie do obywatelskiej odpowiedzialności".
Media opisują, że ostatnio do szpitali w Saragossie trafia cztery razy więcej pacjentów z objawami COVID-19 niż kilka dni wcześniej. TVN24 cytuje burmistrza, Jorge Azcona, który powiedział, że sytuacja w mieście jest krytyczna.
Tu, w Aragonii, koronawirus dotknął też hodowców norek. W piątek władze zarządziły odstrzał ponad 90 tys. norek na jednej z hodowli. Koronawirusa wykryto prawie u 100 z nich.