
Informacja o tym, że Kasia Tusk będzie wykładać na jednej z warszawskich uczelni, wywołała wielkie emocje. Internauci do tego pomysłu odnoszą się raczej sceptycznie, część jest bardzo radykalna: twierdzi, że to upadek polskiej edukacji. Tymczasem zaś jest odwrotnie: zatrudnianie praktyków, którzy daną dziedziną zajmują się zawodowo, to standard na Zachodzie. Więc czemu na córkę premiera spadła tak ostra krytyka?
Kolejny zwiastun rychłego upadku systemu edukacji w tym kraju.
– To wszystko zależy od szkoły, kierunku, bo są takie bardziej praktyczne i bardziej teoretyczne – mówi nam socjolog prof. Zdzisław Krasnodębski, który wykładał m.in. na Colombia University. – Choć w ogóle jestem krytykiem systemu edukacji, w którym kształcenie jest niezwiązane z życiem zawodowym. Ja nie miałbym żadnego problemu w zatrudnieniu kompetentnego fachowca.
Warsztaty może prowadzić, zwłaszcza w temacie dotyczącym "mediów społecznościowych w branży fashion". W końcu odniosła jakiś sukces w blogosferze, skończyła psychologię - ma jakiś background.
Tę ostatnią kwestię porusza też Jacek Żakowski. Publicysta, choć nie posiada tytułu profesorskiego, jest szefem katedry dziennikarstwa na warszawskim Collegium Civitas. I jak podkreśla, nie wyobraża sobie zajęć na swoim kierunku bez praktyków, kwestią pozostaje tylko jakiej są oni jakości.
Hm ... zaiste ciekawym to ale ... jakie uczelnie tacy "wykładowcy" a i studenci nie odbiegają od hipermarketu .... . No i nie ma czemu się dziwić iż magistrowie z nad Wisły smażą frytki bądż inne dziwaczności serwują nad Łabą Sekwaną ewentualnie inną Tamizą :)
Trudno się z nim nie zgodzić, bo kierunek "dziennikarstwo" faktycznie cieszy się nie najlepszą renomą. Na państwowych szkołach studenci z tych wydziałów mają mało zajęć praktycznych i ciężko im tam uzyskać specjalistyczną wiedzę. W katedrze Żakowskiego wykładają, między innymi, Konrad Piasecki z RMF FM czy Grzegorz Miecugow z TVN24. Czyli – na pewno nie teoretycy. Podobnie pracuje prof. Falkowski: – Nawet u siebie zatrudniam ludzi doświadczonych, którzy prowadzą zajęcia mocno praktyczne. Żeby potem, po zakończeniu edukacji, student coś potrafił.
Obaj: publicysta i psycholog biznesu podkreślają też, że taka polityka kadrowa na Zachodzie to norma. – Dziedziny takie jak dziennikarstwo, prawo, czy moda, są tam wydzielone od uniwersytetów i są tak naprawdę szkołami zawodowymi – wskazuje Jacek Żakowski. Jego słowa potwierdza prof. Krasnodębski: – Bardzo cenię praktykę amerykańską, tam uczą osoby z zewnątrz, tak zwani profesors of practice, czyli osoby z doświadczeniem zawodowym. Są bardzo ważni np. w sektorze energetycznym.
Naprawdę niewiele trzeba dzisiaj mieć aby taką "fuchę" załapać. Wystarczy pokaźny plecak nepotyzmu, koneksji i wazeliniarstwa.
Jeśli więc na Zachodzie normą jest, że zatrudnia się praktyków, czemu u nas budzi to taki sprzeciw? Jak twierdzą nasi rozmówcy, problem leży w podejściu do Kasi Tusk. – Ona jest bardzo młodą osobą i to może wpływać na odbiór jej jako wykładowcy – ocenia prof. Krasnodębski. Jacek Żakowski źródeł oburzenia szuka z kolei w polityce: – Zapewne chodzi o jej ojca. Trudno, żeby to przeszło bez echa, szczególnie w naszym okrutnym społeczeństwie.
Chciałabym się dowiedzieć, jakie było kryterium doboru "wykładowcy" na owy przedmiot. Z tego co wiem, w Pl są osoby, które prowadzą blogi związane z modą przez o wiele dłuższy okres czasu niż p. Tusk i w dodatku odnoszą rzeczywiste sukcesy. Jedyną wadą tych ludzi jest to, że nie nazywają się Tusk. Przykre to.
Zachara w rozmowie z nami podkreśla też: — Wszędzie przecież są dobrzy wykładowcy albo "eksperci", którzy nie mają nic do przekazania. I trudno oceniać kogoś, kto dopiero będzie wykładał.

