
W Unii Europejskiej co czwarte stanowisko dyrektora zajmuje kobieta. Bruksela uznaje, że to za mało i dąży do parytetu 40%. Nie bez silnego oporu krajów członkowskich. Już 10 państw protestuje przeciwko planowi Komisji. Polska nie. Donald Tusk na Kongresie Kobiet uznał za godny rozważenia pomysł parytetów płci w zarządach spółek. Choć akurat w Polsce jest z tym całkiem nieźle. W Europie jesteśmy na trzecim miejscu pod względem liczby kobiet we władzach firm.
Już wówczas wiadomo było, że nie wszystkie państwa mogą zgodzić się na tak radykalne kroki – prawny nakaz realizowania 40 proc. kwot w zarządach spółek. Za
Zgadzamy się ze stwierdzeniem Komisji, że nadal jest za mało kobiet w zarządach spółek. Nie uważamy jednak, by jakiekolwiek środki podejmowane w tej kwestii powinny być wprowadzane na poziomie narodowym. Tym samy, nie popieramy przyjęcia przepisów zobowiązujących do wprowadzania kobiet do zarządów spółek na poziomie europejskim.
Kwoty w biznesie to gorący temat, ostro krytykowany przez ekonomistów. Jak przypomina Andrzej Sadowski, ekspert z Centrum im. Adama Smitha: – Początek Unii to gwarancja wolności. Również wolności gospodarczej, swobody prowadzenia biznesu. Jakiekolwiek regulacje typu kwoty płciowe to środki rasistowskie – ocenia Sadowski. – Czy w zamyśle pozytywne, czy negatywne, takie zasady to nadal rasizm. Dążenie do tego to ograniczenie wolności i demokracji.
Głos Andrzeja Sadowskiego to jeden z wielu, które pojawiają się na temat kwot wśród ekonomistów. Rzadko kiedy jednak o argumentach jednej i drugiej strony w sposób
Kwoty nie są czymś, co bardzo chcemy wprowadzić, nie uważamy też tego za najlepsze rozwiązanie. Najlepiej by było, gdyby firmy po prostu z roku na rok zwiększały liczbę kobiet w zarządach spółek. Ale tak się nie dzieje i kwoty wprowadzane prawem to nasza ostateczna broń.
Pomysł za to spotkał się z aprobatą Kongresu Kobiet, który odbył się w minioną sobotę.
Jak dowodzi profesor Kolarska-Bobińska, głównym powodem, dla którego potrzebne są kwoty, to fakt, że kompetencje kobiet nie idą w parze z liczbą najwyższych stanowisk, na których się znajdują. – Rośnie liczba kobiet z wyższym wykształceniem, rośnie liczba właścicielek biznesów, rośnie liczba kobiet na średnich stanowiskach kierowniczych. Dyrektorki marketingu, główne księgowe, ale już do najwyższych stanowisk nie są dopuszczane. Najwyraźniej więc coś innego niż kompetencje powoduje, że nie dostają się do zarządów – dowodzi eurodeputowana.
Na stwierdzenie, że być może zarządy spółek nie chcą większej różnorodności, bo
A co w sytuacji, kiedy jakaś kobieta, zatrudniona w zarządzie dzięki prawu kwot, nie sprawdzi się? – Wtedy trzeba tę panią wymienić. Przecież w kwotach nie chodzi o to, żeby zatrudniać jakiekolwiek kobiet, tylko kompetentne – odpiera ten argument pani profesor.
Profesor Kolarska-Bobińska zaznacza przy tym cały czas, że wcale nie uważa
Systemy kwotowe w spółkach giełdowych czy państwowych wprowadzono już w kilku krajach: Norwegii, Włoszech, Hiszpanii czy Belgii. W Norwegii widać było największe zmiany – obecnie ok. 40 proc. członków zarządów to kobiety. We Włoszech sytuacja prawie się nie zmieniła, w Hiszpanii – niewiele (w latach 2010-2011 skok z 9,5 proc. do 11,5 proc.). W Belgii przedsiębiorcy jeszcze mają czas na obowiązkowe kwoty, obecnie zaś głównie raportują.
Najcięższym jednak argumentem, z którym muszą uporać się zwolennicy kwot w biznesie, będzie ten o wolności gospodarczej. – Wprowadzenie takich przepisów to złamanie fundamentalnego prawa gospodarki wolnorynkowej: do własności – przypomina Adam Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. – Jeśli o tym, kto ma być zatrudniony, będzie decydował nie właściciel, a urzędnik z Brukseli, to Europa skończy się szybciej, niż myślimy. Po kobietach w kolejce ustawią się inne grupy: geje, studenci niektórych uniwersytetów i jasnowłosi. Już samo złamanie tej zasady będzie miało negatywny skutek, choć nie chodzi tutaj o obecność kobiet w zarządach, tylko podstawowe prawa gospodarki – podkreśla ekspert.

