Prof. Krzysztof Simon ocenił to, co się dzieje w nadmorskich miejscowościach. Dolnośląski konsultant wojewódzki ds. chorób zakaźnych sam spędza urlop w Kołobrzegu i na tej podstawie nie kryje irytacji. To pod jego okiem leczone są osoby najciężej zakażone koronawirusem.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Prof. Krzysztof Simon jest zbulwersowany tym, co zobaczył na urlopie. Jak opowiedział w rozmowie z "Gazetą Wrocławską", w nadmorskich miejscowościach nikt nie nosi maseczek, a restauracje, smażalnie czy kluby pełne są ludzi, którzy nie przestrzegają norm sanitarnych.
– W hotelach może jeszcze ludzie noszą maseczki, ale też nie wszyscy. Gdy sam zakładam maseczkę, większość turystów patrzy na mnie jak na dziwaka – powiedział profesor "Gazecie Wrocławskiej". Szczególnie negatywną ocenę wystawił turystom z zagranicy.
– Tu gdzie jestem, jakieś 40 procent gości to turyści z zagranicy. Oni to już w ogóle nie przestrzegają żadnych norm i zasad – dodał prof. Simon. Lekarz dodał, że problemem jest nie tylko brak noszenia maseczek, ale lekceważące podejście do norm sanitarnych, czyli na przykład dystansowania społecznego.
– To, co się tu dzieje, to dramat. To brak szacunku dla innych i egoizm. Póki tak będzie, nigdy nie damy sobie rady z epidemią – podsumował.
Przypomnijmy: we wtorek padł kolejny rekord oficjalnie stwierdzonych zakażeń koronawirusem w ciągu doby. Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że było ich 680. Dotychczasowy rekord odnotowany kilka dni temu wynosił 658. Z ust polityków obozu rządzącego możemy jednak usłyszeć, że bardzo prawdopodobny jest dalszy wzrost liczby zakażonych.