
Belgia zmaga się z kolejną falą koronawirusa. W całym kraju już od ponad tygodnia obowiązują nowe obostrzenia, a władze tłumaczą, że to po to, by uniknąć całkowitego zamknięcia kraju. Za epicentrum uważana jest Antwerpia. Tu lokalne władze ogłosiły nawet godzinę policyjną. Jak reagują Polacy? "Kolejne bujdy", "Sianie popeliny", "Kiedy ta szopka wreszcie się skończy?" – czytam komentarze na FB. Gdyby oceniać tylko po nich, widać jak Polacy wierzą w pandemię.
Wzrost zakażeń w Belgii
Od 29 lipca w Belgii obowiązują nowe obostrzenia. Jeszcze w czerwcu dziennie zdarzało się tu około 100 przypadków zachorowań dziennie, na przełomie lipca i sierpnia było ich ok. 600-700. Eksperci wskazują, że średnia dobowych zakażeń skoczyła o niemal 70 proc. Kilka tygodni temu wynosiła 292. Ostatnio – 491.Antwerpia epicentrum zakażeń
W całej prowincji pod koniec lipca wprowadzono godzinę policyjną, pomiędzy godz. 23:30 a 6:00 wszyscy muszą być w domach (z wyjątkiem np. wizyty w szpitalu). Kawiarnie i restauracje czynne są do godz. 23.00. Zamknięto centra fitness. Wszyscy powyżej 12 roku życia mają nosić maseczki, łącznie z jazdą na rowerze. "Telepraca jest obowiązkowa, chyba że jest to absolutnie niemożliwe. Indywidualne sporty są zabronione. Sporty zespołowe są zabronione dla sportowców powyżej 18 roku życia" – wymieniał obostrzenia jeden z polonijnych serwisów. I było ich niemało."Mam dość tej paranoi. Nie ma wirusa tylko zagrywki polityczne. Próbują nami zawładnąć a kiedy najlepiej rządzi się tłumem gdy tłum jest przerażony i zastraszony".
"Niby taka wolność i demokracja a właśnie wprowadzili komunistyczny stan wojenny".
"Co ma godzina policyjna wspólnego z wirusem? Przeciez to jest terror. W Serbii chcieli wprowadzić godzinę policyjna to tysiące ludzi wyszło na ulice. Dramat, co tu się dzieje".
