
Za nami setna rocznica jednego z najważniejszych wydarzeń w naszej historii, czyli Bitwy Warszawskiej. To doskonały pretekst do rozmowy z Joanną Rolińską, autorką książki "Lato 1920", ukazującą tamte wydarzenia w zupełnie nowym świetle. Dowiedzmy się, czy "Cud nad Wisłą" rzeczywiście był cudem, czy miał wpływ na wybuch Powstania Warszawskiego i jakim miastem była ówczesna stolica Polski oraz jej mieszkańcy – mówiąc o tym naprawdę szczerze i uczciwie, usuwając tak popularne przecież patriotyczne ozdobniki, tudzież poruszając wątki uznawane za niezbyt wygodne dla jedynej słusznej wizji naszej historii.
"Osoba samotna, zniszczona przez bolszewików, może przyjąć udział w jadłodajni ze swoją pracą, bez kapitału, lub może też przyjąć pracę w urzędowej jadłodajni. Posiada 35 letnią praktykę. Adres Ząbkowska 41 m 2".*
I z zasłuchania. Jest pani autorką dwóch tomów rozmów, jednego poświęconego Warszawie: "Ale jest Warszawa" i drugiego, dla którego stolica też jest ważnym tłem: "Raz, dwa, trzy za siebie!", zamieściła w nich pani wywiady z postaciami takimi, jak Danuta Szaflarska, Gustaw Holoubek, Edward Dwurnik, Julia Hartwig, Józef Hen czy Bohdan Butenko. Jednak tworząc "Lato 1920", siłą rzeczy nie można było porozmawiać ze świadkami tych wydarzeń. Jaką strategię przyjęła pani, przekopując się przez zakurzone archiwa?
"Na przechodzącego ulicą Czerniakowską 10 letniego Mariana Kostrzewę, zamieszkałego przy ulicy Czerniakowskiej 148, napadło kilku zbójów, którzy zadając mu nożem ciosy w głowę i w twarz, zabrali poranionemu chłopcu buciki i zbiegli. Poszwankowanego chłopca pogotowie odwiozło do szpitala przy ulicy Kopernika".
W momencie, w którym rozpoczynam opowieść, w drugiej połowie czerwca, miasto jest sparaliżowane nieustannymi strajkami robotników, po majowych sukcesach Piłsudskiego sytuacja na froncie gwałtownie się zmienia – naciera nawała bolszewicka, a rząd Skulskiego podaje się do dymisji. Dochodzi do niebywałego wprost wzrostu liczby samobójstw. W prasie aż roi się od wzmianek o warszawiakach, którzy odbierają sobie życie wyskakując z okien lub trując się ługiem.
"Restauracja Victoria (Jasna 6), zaprasza na kolacje z trzech dań, w ogrodzie, przy wtórze romansów cygańskich i arii operowych. Usługa szybka".
"Z powodu wstąpienia do wojska sprzedaję zaraz: strusia australijskiego, żórawia, gniazdo orląt, drobne ptaki, 3 pary rogów, biureczko podróżne (antyk), garnitur męski sportowy, biały, wioślarski i tenisowy, para nowych butów żółtych sznurowanych, zegarek złoty męski. Wiadomość Hoża 21 m 13, w podwórzu, prawa oficyna, 2 piętro, Tel 86-33".
"Przed laty ogród Krasińskich nie był dostępny dla chałaciarzy i innych Żydów brudnych. I wtedy, aczkolwiek przylega do Nalewek, ogród ten mający z przeciwnej strony okolicę chrześcijańką, służył za miejsce spaceru i odpoczynku. Gdy wszakże «postęp» nakazał otworzyć ogród «dla wszystkich», stał się on brudnem zbiorowiskiem cuchnącem (…) Taki sam los czeka i Saski Ogród. Od chwili wpuszczenia doń chałaciarstwa i innych Żydów brudnych, jest on wszystkiem, tylko już nie ogrodem (…) Systematyczne zaśmiecanie Polski przez Żydów przybiera coraz szersze rozmiary. Wszędzie się wciskają, w każdą komórkę naszego życia (…). Czy potrafimy się zdobyć na wysiłek samoobrony"?
"Z listu p. Konicowej wynika: 1) że 16 letni konduktor S.S.S. kazał wysiąść trzem Żydom z przepełnionego nad miarę wagonu; 2) że jakiś ksiądz katolicki, przygodnie znajdujący się w tramwaju, milczał; 3) że pani Konicowa nie chciała przyjąć od konduktora reszty w postaci zdezelowanej polskiej 5-markówki; 4) że jakiś porucznik zauważył, że p. Konicowa powinna wyjechać do Palestyny, na co ona odpowiedziała, że nie ma «pozwolenia», porucznik zaś oświadczył gotowość wyrobienia jej tego pozwolenia na wyjazd, gdyby pani Konicowa była młodszą".
"Ludność Warszawy nie ma w sobie nic z mściwości. Przygląda się jeńcom z życzliwą litością. Gdy jakiś gwałtowniejszy jegomość począł wygrażać laską wziętym w niewolę Moskalom, publiczność poturbowała nierycerskiego impetyka… Zewnętrzny wygląd Warszawy wraca do zwykłych norm wielkomiejskiej beztroski".
"Małżonkowie Kowarscy mieszkający przy Nowym Świecie 30 zostali zaaresztowani nocą pod zarzutem propagowania bolszewizmu. „Kowarscy, a zwłaszcza Kowarska zdradzali wobec lokatorów domu, a zwłaszcza zaś pośród służby wielką sympatię do bolszewików. Na zebraniach u stróża domu, gdzie zbierały się służące, Kowarska wiele mówiła o dobrodziejstwach, jakie spłyną na Warszawę po opanowaniu miasta przez bolszewików [...]. [...] dostali się wraz z małżonkiem pod klucz".
"Major Dąbrowski znany jako dzielny i śmiały partyzant bawi obecnie w Warszawie. W końcu zeszłego tygodnia jeździł na swym bojowym koniu na placu wyścigowym. Koń rosły, kasztanowaty anglo-doniec raptem wziął na kieł, poniósł ze środka placu w stronę parkanu [...] i bez wahania się przeskoczył przez parkan, a zarazem i przez konia stojącego pod parkanem. Był to skok nadzwyczajny, a zarazem szczęśliwy i tylko doniec podrapał się lekko w udo o drut kolczasty położony na samym wierzchu parkanu".
"Przy ul. Łuckiej nr 33 właściciel piwiarni 73 letni Josek Grunberg został przebity bagnetem przez żołnierza. Lekarz pogotowia stwierdził u starca ranę kłutą w klatce piersiowej z uszkodzeniem prawego płuca. W związku z tem zostali zatrzymani: Andrzej Dębski, plutonowy 16 pułku ułanów Wielkopolskich i Stefan Jabłkowski, kapral 29 pułku piechoty".
* Wszystkie cytaty pochodzą z artykułów i ogłoszeń prasowych, które znalazły się w "Lecie 1920" Joanny Rolińskiej. Zachowano pisownię oryginalną.
Materiał powstał we współpracy z wydawnictwem Bellona.
