Chodzili tam wszyscy: Doda, Kazimierz Marcinkiewicz i Kayah. Przyjeżdżały wycieczki z innych miast i każdy chciał mieć zdjęcie wewnątrz. Warszawski klub Utopia niedługo obchodzi urodziny. Czy zamknięte lokale dla gejów i lesbijek mają szanse przetrwać w coraz bardziej otwartym społeczeństwie?
Utopia była miejscem wyjątkowym na polskiej mapie klubowej. Zawsze starała się trzymać wysoki poziom, a ostra selekcja przed wejściem była tematem wielu dyskusji (także na łamach prasy) i paliwem dla nienawiści do tego miejsca. Bo Utopię albo kochało się albo nienawidziło. Klub nie pozostawiał nikogo obojętnym. To tam, na parkiecie wśród osób, które przeszły przez magiczną bramkę, bawili się razem czołowi dziennikarze, politycy i celebryci.
Wiele skandali, wiele romansów, wiele nocy i poranków. Utopia była namiastką wielkiego świata, który darowała warszawiakom w weekendowe noce. Modna wtedy muzyka house, Monika Olejnik na parkiecie, Ryszard Kalisz opierający się o bar, mężczyźni przebrani za kobiety i kobiety przebrane za mężczyzn. Hedonizm w wydaniu glamorous, a przy okazji gratka dla paparazzi czających się przy czerwonym dywanie, którym wyłożone były schody prowadzące do lokalu.
22 września kolejne urodziny tego miejsca. Sam lokal miał przygody, przez pewien czas zniknął z nocnej mapy Polski, nie miasta, gdyż nie ma sensu ograniczać się tu jedynie do stolicy, gdy część osób przyjeżdżając na wycieczkę do Warszawy nie wyobrażała sobie nie zajrzeć do Utopii. To była królowa życia nocnego. – Specyfika klubów gejowskich polega nie na tym, że przychodzą do tych lokali homoseksualni mężczyźni. Takie miejsca obrosły legendą przez tworzoną liberalną otoczkę dopuszczalnego w nich zachowania oraz ich otwartość na dziwactwa i ekscentryczność – tłumaczy Jej Perfekcyjność, blogerka i obok szefa klubu, Grzegorza Okrenta, chyba najbardziej rozpoznawalna osobowość lokalu. – Kluby typu Utopia są miejscami, które z założenia nie przynoszą gigantycznych zysków, a dużą część ich utrzymania zapewniają sponsorzy – dodaje.
Utopia dziś
Czy dziś, po reaktywacji i osadzeniu się w nowym miejscu Utopia nadal rozpala do czerwoności? Wydaje się, że już nie tak bardzo. Co prawda wróciła legendarna, dla niektórych najlepsza na świecie „muzyka utopijna”, jak nazywali ją starzy bywalcy, wrócił niezapomniany wystrój, lecz Utopia straciła na wigorze. – W Polsce żaden klub po zamknięciu pierwszej Utopii nie miał tak silnej pozycji jak ona – zaznacza bywalczyni lokalu.
– Teraz można chodzić już wszędzie, nie trzeba chować się w swoich zamkniętych społecznościach – mówi Krystian Legierski, współtwórca legendarnych lokali Le Madame, Tomba Tomba i M25. – Geje wolą towarzystwo mieszane i bardziej zróżnicowane. Kumple hetero mają prawo czasami czuć się niezręcznie w gejowskich lokalach. Dochodzi także problem częstego nie wpuszczania do tego typu miejsc heteroseksualnych dziewczyn, które przychodzą ze swoimi facetami – dodaje.
Kilka lat na obczyźnie, gdy imprezy pod legendarnym szyldem były organizowane w innych "branżowych" miejscach, zdaje się, że znacząco wpłynęły na jakość tego miejsca. Coraz więcej lokali nie nazywających się gejowskimi czy lesbijskimi i nie wywieszającymi w oknach tęczowych flag nie ma równocześnie problemu z byciem gay friendly i nie robieniu problemów, gdy dwóch facetów tańczy razem. – Zauważyłam, że teraz ludzie bawią się inaczej. Glamour i przepych już wyszły z mody, lepiej sprzedają się drinki z plastikowych kubków i siedzenie na trawie. Utopia dwa lata nie istniała, trudno odbudować taką potęgę – mówi Jej Perfekcyjność.
– Wolę iść do zwykłej knajpy, klubu, gdziekolwiek, wspólnie ze znajomymi i tam posiedzieć, pobawić się, upić. Nigdy nie miałem jakiegoś problemu z tym, że siedzę obok faceta, trzymam mu rękę na udzie czy od czasu do czasu dam mu buziaka. Podobnie znajomi – mówi Feliks z Katowic. – A niby czemu mam chodzić do branżowych klubów? Jeśli wiem, że będę się tam słabo bawił i źle czuł, to po jaką cholerę mam tam iść? – pyta retorycznie.
Czym innym są kluby zrzeszające konkretnych fetyszystów lub z miejscami do uprawiania seksu, sprofilowane już pod konkretne środowiska. Nie można wymagać od osób mających inne upodobania seksualne, by przebywały w miejscach przeznaczonych do erotycznych uciech razem z "normalsami". I nikt nie wymaga, a kluby dla bearów (owłosionych mężczyzn) czy sado maso znalazły swoją niszę, która jest im wierna i którą spaja coś więcej niż orientacja.
dzie indziej nie ma drag queenek, darkroomów, przegiętych staruszków stawiających drinki, obciachowych hitów, zalanych gwiazd karaoke i innych wspaniałych rzeczy.
Kuba
Każda osoba LGBT powinna czuć potrzebę chodzenia do branżowych miejsc. Chociaż sporadycznie. jeżeli tak nie ma, czy raczej udaje, że nie ma, to jej współczuję. Problemem jest to, że w Warszawie nie ma takiego miejsca na poziomie, odpowiedniego dla osób w naszym wieku.
Adam
To tak zwane kluby "gay friendly" są passe. Precz ze zbiorowiskami hetero hipsterów! Niech żyje prawdziwy camp, obciach i hity z satelity.
Michał
Jeszcze inną sprawą jest muzyka grana w lokalach gejowskich. To zwykle przeboje diw lat minionych, od Cher przez Madonnę po Kylie Minogue, oraz aktualne przeboje z list przebojów. Na próżno szukać muzyki alternatywnej, hip hopu czy mocniejszych gitar. Kluby deklarujące się jako tolerancyjne i otwarte bazują na stereotypach kulturowych, z których wynika, że gej musi słuchać muzyki mainstreamowej i ekscytować się przepychem, diamentami oraz czerwonymi dywanami, których w tych miejscach jest pod dostatkiem.
Co dalej?
Innym wartym uwagi aspektem jest zmiana w myśleniu osób heterosekualnych, które mając ochotę iść na dyskotekę w rytmie lat 80-tych chętnie przychodzą do stołecznego klubu Glam. I tu następuje paradoks, który byłby nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu: klub dla mniejszości seksualnych staje się hetero friendly, a pary na parkiecie w różnych konfiguracjach wspólnie śpiewają YMCA.
Jaka jest przyszłość klubów podzielonych na upodobania seksualne? Zdania są podzielone. Z jednej strony ciągle żywa jest legenda o dekadenckich, queerowych imprezach, lecz z drugiej strony geje i lesbijki dążą do uprawnienia i zlikwidowania podziałów. Branżowe, zamknięte lokale dają im możliwość zrelaksowania się bez presji udawania kogoś kim nie są i ciągłej samokontroli.
Społeczeństwo jednak cały czas liberalizuje się i otwiera na kulturę gejowską. Zarówno homoseksualiści jak i heteroseksualiści coraz mniejszą wagę przykładają do czyiś upodobań seksualnych, to zwyczajnie przestaje być istotne. A o to przecież chodzi od lat – o przełamywanie barier dzielących i współuczestnictwo ramię w ramię.