
Dystans? Jaki dystans?
Jednak to, co się dzieje, widzą wszyscy, włącznie ze mną. A więc to, że część klientów bezceremonialne pakuje się na urządzenia wyłączone z użytku, bo przecież dystans to bzdura i trzeba koniecznie maszerować na bieżni tuż obok kumpla lub kumpeli. Albo tam, skąd lepiej widać telewizor. W ciągu kilkudziesięciu minut personel siłowni kilka razy mija takich delikwentów, ale nie reaguje.Bezradny personel
Może miałam pecha? Może podczas moich dwóch półtoragodzinnych wizyt na siłowni wyjątkowo trafiłam na bezmyślnych ćwiczących i obojętną obsługę? Zaczęłam pytać wśród znajomych. Koleżanka uczęszczająca do siłowni w centrum Warszawy nie ma swojemu klubowi nic do zarzucenia. Zasady bezpieczeństwa są przestrzegane.Ja chodzę na zajęcia grupowe. Teoretycznie trzeba być w maseczce i grupa kończąca nie powinna stykać się w szatni z zaczynającą. W praktyce nikt tego nie pilnuje, a w szatni jest tłok, bo my już jesteśmy a dziewczyny skończyły zajęcia i jeszcze nie wyszły. Poza tym dostajemy szafki obok siebie, więc nawet jak jesteśmy tylko trzy, to i tak bez zachowania dystansu. To wszystko jest zupełnie bez sensu.
Skończmy z hipokryzją
Łamanie zasad bezpieczeństwa zgłosiłam po każdej z dwóch wizyt personelowi siłowni. – Tak, dystans nadal obowiązuje, ale przecież nie możemy stać nad każdym klientem – wyjaśniła przepraszającym tonem recepcjonistka. Może w takim razie, skoro łamane jest prawo, właściciel powinien zatrudnić ludzi specjalnie do tego, zamiast ciąć koszty na pracownikach i płynie do dezynfekcji? Wkurza mnie, że siłownia, zamiast być miejscem, gdzie można poprawić swoje zdrowie, staje się zagrożeniem przez bezmyślnych klientów i nieodpowiedzialnych właścicieli.Napisz do autorki: anna.dryjanska[at]natemat.pl