Konflikt o flagę to jeden z wielu elementów toczącego się od lat sporu między przywiązanymi do dziedzictwa Związku Radzieckiego zwolennikami reżimu a odwołującymi się do dawnych białoruskich tradycji opozycjonistami. "Rewolucyjna" flaga, choć jako oficjalny symbol państwowy długo miejsca nie zagrzała, urosła do rangi głównego sztandaru opozycji.
Na obiegających świat zdjęciach z białoruskich protestów dominuje jedna barwa – biel. Demonstranci od Brześcia i Grodna, przez Mińsk, aż po Witebsk czy Homel, ruszyli na ulice ubrani w białe koszulki. Ale one są tylko pasującym kolorystycznie dodatkiem. Najważniejszy wizualnie element demonstracji to flagi – nie te czerwono-zielone, w oficjalnych barwach narodowych Białorusi, tylko białe z czerwonym pasem pośrodku.
Białorusini mają dość Łukaszenki i wszystkich kojarzonych z nim symboli. Dlatego nawiązującą do radzieckich tradycji państwowych flaga jest coraz mocniej wypierana przez "opozycyjny" sztandar. Niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości będziemy musieli przyzwyczajać się do nowych barw narodowych naszego wschodniego sąsiada.
Referendum Łukaszenki
Rewolucyjny charakter biało-czerwono-białej flagi nie jest niczym nowym. Dzisiejsza opozycja utożsamia się z nią od 1995 roku, czyli od momentu, gdy Aleksander Łukaszenka postanowił zastąpić ją obecną flagą. Wcześniej przez cztery lata po rozpadzie Związku Radzieckiego oficjalnym państwowym symbolem była właśnie "rewolucyjna" dziś flaga.
Po raz pierwszy wprowadzono ją ponad sto lat temu – w latach 1918-19 została symbolem narodowym Białoruskiej Republiki Ludowej. Później, w czasach Związku Radzieckiego, używało jej antyrządowe podziemie.
"Obecny wygląd białoruskiej flagi został wprowadzony w wyniku kontrowersyjnego referendum z 1995 roku. Jest ona modyfikacją flagi używanej, gdy Białoruś była jedną z republik Związku Radzieckiego" – napisano na grafice umieszczonej na Twitterze przez dziennikarza i aktywistę Franaka Viačorkę.
Referendum, o którym wspomina aktywista, było jedną z pierwszych decyzji nowo wybranego – wtedy – prezydenta, Aleksandra Łukaszenki. Według oficjalnych danych, aż 75,1 proc. głosujących poparło zmianę godła i flagi państwowej. Jedynie 20,5 proc. uczestników referendum miało być przeciwnym zmianom. Oczywiście, jak w przypadku prawie każdego głosowania na Białorusi, wyniki te budziły, i do dziś budzą, dużo kontrowersji.
Właśnie ewidentne powiązanie obecnej flagi z radzieckimi tradycjami, a co za tym idzie – z prezydentem – budzi niechęć rewolucjonistów. – Obecna flaga jest jedynie nieznacznie zmodyfikowaną flagą z czasów Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Dlatego tak nalegał na nią Łukaszenka, który kiedyś chwalił się przecież nawet, że głosował przeciwko suwerenności Białorusi – przypomina w rozmowie z naTemat Jakub Biernat z portalu Biełsat.
Polskie flagi w Grodnie?
Flaga, z którą identyfikują się przeciwnicy Łukaszenki, odwołuje się z kolei do dawnej historii tych ziem. Biało-czerwone barwy są nawiązaniem do tradycyjnych kolorów symbolu Wielkiego Księstwa Litewskiego (którego częścią była Białoruś) – Pogoni. Herb ten jest jednym z państwowych symboli Litwy, utożsamia się z nim także białoruska opozycja. Pogoń znajduje się też w herbach kilku polskich miast – m.in. Siedlec czy Puław.
Wielu demonstrantów używa właśnie wariantu z historycznym herbem – konnym rycerzem trzymającym tarczę z krzyżem lotaryńskim, zwanym też jagiellońskim – naniesionym na środku przecinającego biel czerwonego pasa.
Obecne władze są do "opozycyjnego" sztandaru nastawione bardzo niechętnie, wręcz wrogo. "Publiczne użycie flagi nie nie jest oficjalnie zabronione, ale jest ona traktowana jako niezarejestrowany symbol, co oznacza, że jej pokazywanie przez politycznych aktywistów może doprowadzić do aresztowania, konfiskaty flagi i kar" – czytamy na udostępnionej przez Viačorkę grafice.
Tymczasem wygląda na to, że Łukaszenka utożsamia "opozycyjną" flagę z Polską. – Na ulicach Grodna zawieszono już polskie flagi – zaalarmował. Pojawiają się komentarze, iż było to prawdopodobnie nawiązanie do gestu pracowników miejscowego teatru, którzy w niedzielę 15 sierpnia, w dniu masowych protestów w całym kraju, zdjęli flagę państwową, a na jej miejscu umieścili biało-czerwono-białe barwy. Ta sama flaga powiewała również nad grodzieńskim ratuszem.
Zresztą "rewolucyjne" barwy pojawiają się we wszystkich białoruskich miastach – nie tylko na protestach, ale również właśnie na budynkach, także tych publicznych. Nowe-stare kolory są też nieodłącznym elementem znaków poparcia dla Białorusi płynących z sąsiednich państw, w tym Polski. Kilka dni temu światło w biało-czerwonych barwach padało przez kilka godzin na warszawski Pałac Kultury.
Idą zmiany
Nie ulega wątpliwości, że w przypadku powodzenia próby obalenia reżimu Łukaszenki, duża część społeczeństwa opowie się za ponowną zmianą flagi. "Jedna rzecz, której jestem prawie pewny: gdy Łukaszenka odejdzie, historyczna biało-czerwono-biała flaga znów będzie oficjalną" – napisał na Twitterze dziennikarz i analityk Alex Kokcharov.
Podobnego zdania jest Biernat. – Wszystko wskazuje na to, że jeśli dojdzie do zmian we władzach, wróci biało-czerwono-biała flaga. Stała się już ona symbolem protestów i ma naprawdę wielu zwolenników. W dodatku jej powrót to spontaniczna reakcja społeczeństwa. W trakcie kampanii sztab Cichanouskiej wcale nie posługiwał się nią zbyt często – zauważa.
Oczywiście oficjalny powrót dawnych barw wymagałby czasu, ale patrząc na nastroje na białoruskich ulicach – nie da się wykluczyć, że właśnie taką zmianę przyniesie przyszłość. Kto wie, może ta całkiem nieodległa.