Michał Narkiewicz-Jodko – to on, jak podkreślają rozmówcy naTemat, wkroczył do radia, jak wojsko w czasie stanu wojennego. "Nie możemy zgodzić się na mianowanie dyrektorem Trójki człowieka bez jakiegokolwiek doświadczenia dziennikarskiego" – czytamy w proteście dziennikarzy. Dziś sprawdzamy, kim właściwie jest nowy szef Programu III Polskiego Radia.
– Mam taką zasadę, że wypowiadam się o ludziach albo dobrze, albo wcale – tak na pytanie o Michała Narkiewicza-Jodkę odpowiedziała jedna z osób, która współpracowała z nim w przeszłości. Jak można się domyślić, rozmówca wybrał opcję "wcale".
Człowiek bez dziennikarskiego doświadczenia
"Michał Narkiewicz-Jodko to doświadczony menedżer związany z branżą medialną od ponad dwudziestu lat. Swoją zawodową drogę zaczynał właśnie w Trójce w 1991 roku. W Polskim Radiu pracował też jako producent i redaktor" – takie komunikaty o nowym dyrektorze Trójki przekazywało m.in. Polskie Radio.
– Niby piszą, że w 1991 roku był w Trójce, ale ja go nie pamiętam. Być może był w jakiejś redakcji muzycznej, czy publicystycznej... ale nie wiem, kompletnie go nie pamiętam – mówi dziennikarz Programu III Polskiego Radia Ernest Zozuń.
Michał Narkiewicz-Jodko urodził się w Warszawie, z wykształcenia dziennikarz. Jest synem wieloletniego redaktora muzycznego Programu III PR, producenta radiowych koncertów Jana Borkowskiego i wokalistki zespołu Alibabki Wandy Narkiewicz-Jodko (zmarła w lutym 2020).
Jednym z przystanków na jego zawodowej drodze była także telewizja publiczna, gdzie w Biurze Zarządu Telewizji Polskiej pełnił funkcję specjalisty ds. promocji. Pracował także w domu mediowym Mastermind i w spółce Promotor United Entertainment należącej do Grupy ZPR Media, gdzie był dyrektorem produkcji, a to oznacza, że spoczywała na nim odpowiedzialność za przygotowanie m.in. letnich tras koncertowych Radia Eska.
– Człowiek koncyliacyjny, sympatyczny, postać pozytywna, ale sytuacja, w której się znalazł, jest trudna i niekomfortowa. Pracował u mnie w dziale, który zajmował się impresariatem artystycznym, organizacją koncertów, i w tym jest bardzo sprawny, ale jeśli chodzi o jego doświadczenie radiowe, to nie mogę za dużo powiedzieć, bo wydaje mi się, że takiego doświadczenia nie miał. To, moim zdaniem, była szybka nominacja i poszukiwanie kogoś wewnątrz, kto w tych trudnych czasach podejmie się prowadzenia Trójki – przyznaje w rozmowie z naTemat Leszek Kozioł, były prezes Radia Eska.
Narkiewicz-Jodko produkował także reklamy i teledyski. Stworzył ogólnopolską kampanię radiową przed referendum akcesyjnym do UE. Jest współwłaścicielem firmy eventowej 3 Sky Media. W czerwcu tego roku został szefem Agencji Muzycznej Polskiego Radia. Tę funkcję pełni nadal, bo ma ją łączyć z zarządzaniem Trójką.
Jak w stanie wojennym
"Nie możemy zgodzić się na mianowanie dyrektorem Trójki człowieka bez jakiegokolwiek doświadczenia dziennikarskiego, ani na powoływanie dyrekcji, której brak elementarnej wiedzy na temat zrządzania radiem i jego funkcjonowania" – te zdania to fragment tekstu protestu przeciwko likwidacji Trójki, podpisanego przez dziennikarzy i słuchaczy Programu III Polskiego Radia.
Narkiewicz-Jodko stanął za sterami Trójki 20 sierpnia. Wprowadzono go jednak nieoczekiwanie i niespodziewanie. Ernest Zozuń, dziennikarz Trójki (do 20 sierpnia pełnił funkcję kierownika Redakcji Aktualności) i szef Związku Zawodowego Dziennikarzy i Pracowników Programu III i II Polskiego Radia, mówi wprost: przypominało to wkroczenie wojska do radia w stanie wojennym.
– Starsi koledzy, kiedy przyszedłem do pracy, opowiadali, co działo się w radiu w stanie wojennym. Mówili, że przyszli do pracy na dyżur i nagle dowiedzieli się, że program nadawany jest nie przez nich, tylko z bunkra. Tak samo i ja dowiedziałem się o godzinie 15, że program, który miałem zacząć o 16 i który jest przygotowany, nie odbędzie się na antenie. Nagle przed mikrofonem usiadł człowiek, który nie wiem, czy ma kartę mikrofonową. W czasie stanu wojennego w tym bunkrze posadzono przynajmniej spikera, który czytał komunikaty i umiał zachować się przed mikrofonem – mówi w rozmowie z naTemat
– Wszystkich nas to kompletnie zszokowało. To było coś w rodzaju bandyckiego napadu. Siedzieliśmy cicho, nikt się nie odzywał, jeden z pracowników przez dłuższy czas przygotowywał jakiś puczo-przewrót, zabezpieczał go technicznie i nagle nowa dyrekcja weszła ze swoimi ludźmi. Wśród nich jest wokalista punkowego zespołu Apteka, który najwidoczniej kiedyś, gdy przemoc była stosowana wobec niego, wiedział, co to znaczy i rozumiał jej naturę. Jednak, gdy sytuacja się odwróciła, to okazało się, że nie ma sprawy, że może usiąść w tym fotelu i z pełną świadomością udawać, że robi radio – opowiada dziennikarz Trójki, który woli pozostać anonimowy.
Narkiewicz-Jodko zastąpił na stanowisku dyrektora Kubę Strzyczkowskiego, który szefował antenie przez zaledwie trzy miesiące. Strzyczkowski próbował gasić pożar po aferze z piosenką Kazika "Twój ból jest lepszy niż mój", czyli unieważnieniem głosowania na Listę Przebojów Trójki, i oskarżeniach skierowanych pod adresem Marka Niedźwieckiego.
Zmiany nie do zaakceptowania
Zadaniem nowego szefa Programu III Polskiego Radia jest m.in. poprawa wyników słuchalności. "Naszym celem jest dotarcie do jak największej liczby słuchaczy. Oczywiście, mam szereg pomysłów jak to zrobić, ale bardzo liczę na wsparcie kolegów i koleżanek z zespołu. Na pewno chciałbym skierować Trójkę na tory bliższe kulturze i sztuce" – mówił Narkiewicz-Jodko.
Rozgłośnia ma także zmienić profil na muzyczno-kulturalno-rozrywkowy. O tym jednak z dziennikarzami nikt nie rozmawia.
– On się z nami w ogóle nie spotyka. Kontakt był z wicedyrektorami. Jeden z nich faktycznie przekazał, że nie będzie łączeń na żywo ze słuchaczami "w tych kilku newralgicznych dniach", ale zaznaczył, że jest to decyzja dyrektora, na niego została odpowiedzialność zepchnięta. Kiedy padały pytania, czy to rozsądne rozwiązanie, to rozkładali ręce i mówili: to decyzja dyrektora i jego trzeba pytać – opowiada jeden z dziennikarzy.
– Część ludzi jest na zwolnieniach, część jest na urlopach planowanych, w końcu są wakacje. Jesteśmy rozbici, coś próbujemy robić, próbujemy pisać petycje, jednać sobie słuchaczy i osoby, które są znane i mogą nam ewentualnie pomóc. Atmosfera jest nieciekawa, nie wiemy czego mamy się spodziewać. Pan dyrektor nie raczył się spotkać z zespołem i wytłumaczyć, jaka jest strategia, co czeka tych ludzi – zaznacza Ernest Zozuń, którego pytamy też o jego pierwszy kontakt z Narkiewiczem-Jodko.
– Kuba Strzyczkowski jeszcze nie wyszedł z gabinetu pani prezes, a ja już byłem wzywany do nowej dyrekcji i wtedy zobaczyłem pana dyrektora pierwszy raz na oczy. Pierwsza rozmowa była krótka. Dowiedziałem się, że program będzie zmieniał format, ale radio nie chce tracić moich umiejętności, w związku z czym zostaję oddelegowany do Informacyjnej Agencji Radiowej. W dokumencie, który mi wręczono, nie było jednak oddelegowania, tylko przeniesienie, dlatego poprosiłem, aby panowie wyjaśnili, czego tak naprawdę chcą – mówi nasz rozmówca.
Ostatecznie Ernest Zozuń został oddelegowany do prac dziennikarskich w Informacyjnej Agencji Radiowej. – Zostałem oddelegowany od 21 sierpnia do IAR-u, żeby mnie od programu odsunąć, jak najdalej. Ze wstępnych rozmowy w wynika, że ma to być pisanie jakichś tekstów o rocznicach historycznych, a to jest to poniżej moich kwalifikacji – podkreśla Zozuń.
Jedyne możliwe rozwiązanie
Na prywatnym profilu Michała Narkiewicza-Jodki na Facebooku, po jego nominacji, pojawiły się komentarze słuchaczy radiowej Trójki:
"Został Pan właśnie Pierwszym Grabarzem Rzeczypospolitej", "Przejrzałem Pański profil i sam kiedyś udostępniał Pan posty o liście protestacyjnym pracowników Trójki czy o odejściu Jurka Owsiaka z Trójki (w roku 2016). Dziś sam stał się Pan grabarzem tego radia. Nie wstyd Panu, Panie Michale?", "Warto być przyzwoitym, aby patrzenie w lustro nie bolało...", "Po co żyrować swoim nazwiskiem tak haniebne postępowanie Dyrekcji Polskiego Radia. Nikt o zdrowych zmysłach nie da wiary w dobre chęci takiego postępowania.", "Odpuść fotel, na który przywiał cię dramatyczny pisowski wiatr historii i środkowy palec posłanki niespełna rozumu. To, co już robisz przez te dwa tygodnie, zakrawa na kpinę i żenadę".
Dziennikarze Trójki apelują o powrót na stanowisko jej szefa Kuby Strzyczkowskiego. Podkreślają, że tylko to może uratować antenę. – Żebyśmy mogli kontynuować to, co robiliśmy przez ostatnie miesiące. Nie było ramówki, nie było struktury redakcji. Zrekonstruowaliśmy to w ciągu czerwca i lipca tak, żeby program zaczął żyć, żeby przed mikrofonem siedzieli ludzie, żeby odbywały się audycje takie, jak zazwyczaj w Trójce, z dobrą muzyką, z dobrą publicystką i z dobrą informacją... Boję się, że już tego nie będzie – mówi Ernest Zozuń.
Należałoby się spotkać z zespołem, jeśli jest jakiś plan, choć mam wrażenie, że czegoś takiego w ogóle nie ma. Wzięliśmy władzę i nie wiemy, co dalej... Nie ma kim prowadzić audycji i nie ma też pomysłu na to, jak rozwiązać kwestię praw pracowników.
Jako pracownicy mamy swoje obowiązki, ale ma je także wobec nas pracodawca. Nie może być tak, że ludzie uciekają na urlopy, bo widzą, że nie będzie dla nich pracy. Urlop jest przywilejem pracownika i jego prawem, nie może być kołem ratunkowym. Jeśli jesteśmy zatrudnieni na etatach, to na pracodawcy – tym bardziej w Polskim Radiu, gdzie system wynagrodzenia jest w połowie koronacyjny, czyli zarabiamy tyle, ile pracujemy – spoczywa obowiązek zapewnienia nam zajęć, abyśmy mogli przez 5 dni w tygodniu pracować i zarabiać pieniądze.
Jeśli pracodawca nie widzi dla nas miejsca, to należałoby zdecydować o zwolnieniu grupowym i ponieść związane z tym koszty i konsekwencje.
Ernest Zozuń
dziennikarz Programu III Polskiego Radia
Kuba mówił w wielu wywiadach, że chciał, aby było to radio środka, prawdziwe publiczne radio. Udawało nam się to robić. Kiedy dostaliśmy statystykę obecności polityków na antenie przed drugą turą wyborów – za pierwszą nie odpowiadaliśmy my – to okazało się, że jest ona książkowa. Należałoby studentom, którzy przygotowują się do pracy w publicznych mediach, pokazywać to jako wzór, jak należy postępować, żeby media prezentowały wszystkie strony, tak polityczne, jak i społeczne.