
"Nie zgadzam się. Nie może dłużej być tak, że w obawie przed wirusem, pacjenci 'dla własnego dobra' odbijają się od drzwi przychodni i są leczeni przez telefon" – napisał na Facebooku burmistrz Kęt. Podał przykład młodej matki z dwutygodniowym dzieckiem, która odeszła z płaczem. Niektórzy zarzucili mu potem, że atakuje lekarzy. – Broń Boże nie winię lekarzy. To jest problem ogólnopolski. Nie możemy udawać, że go nie ma – mówi naTemat burmistrz Kęt Krzysztof Klęczar.
"Tak dalej być nie może. Nie zgadzam się. Nie może dłużej być tak, że w obawie przed wirusem, pacjenci „dla własnego dobra” odbijają się od drzwi przychodni i są leczeni przez telefon.
Nie zgadzam się na to, by młodziutka matka z dwutygodniowym dzieckiem odeszła z płaczem od zamkniętych drzwi przychodni.
Nie zgadzam się, by do Obywateli, recepcjonistki (choć wiem, że „czarnych owiec” jest niewiele i ciężko je zdiagnozować) odnosiły się w sposób arogancki i niegrzeczny! Dość!"
