
Mariusz K. miał grozić rodzinie, że wysadzi ich w powietrze. W ostatnich miesiącach nikt go nie widział w pobliżu domu przy Kasztanowej w Białymstoku – miał sądowy zakaz zbliżania się. Przyszedł ostatniego dnia sierpnia i – jak przypuszczają śledczy – zabił: matkę, żonę, córkę. Później na szyi zawiązał sobie pętlę i odkręcił gaz.
Próbowały się bronić
Po przyjeździe strażacy zobaczyli, jak na ulicy jeden z sąsiadów próbuje ratować dziewczynkę, którą chwilę wcześniej wyniósł z domu. To Iza, 10-letnia córka Mariusza i Joanny K. Nie przeżyła.Jedni strażacy przejęli od tego mężczyzny prowadzenie resuscytacji, kolejni weszli do środka. Faktycznie wewnątrz było słychać wydobywający się gaz. Strażacy zakręcili więc znajdujący się na zewnątrz budynku zawór gazu. I weszli do środka. Na miejscu znaleźli kobietę, którą ewakuowali, zakręcili gaz i powrócili do budynku. Znaleźli kolejne dwie osoby. I wspólnie z pogotowiem prowadziliśmy resuscytację trzech osób.
