Coraz więcej polskich uczelni korzysta z elektronicznych sposobów walki z plagiatami prac magisterskich. Studenci z kolei wymyślają kolejne sposoby ich oszukiwania. Co ta zabawa w kotka i myszkę mówi o polskim szkolnictwie wyższym?
Pokolenie "kopiuj/wklej"?
Internet jest pełen pytań, rozmów na forach i komentarzy dotyczących tego, jak oszukać uniwersyteckie aplikacje antyplagiatowe. Wszyscy piszący twierdzą oczywiście, że pytają tylko na wszelki wypadek, bo ich praca jest autentyczna, ale po prostu boją się, że "system coś przez przypadek wyłapie".
"Coś kiedyś słyszałem, że wystarczy zmienić język pisowni ze środkowoazjatyckiego na jakiś rzymsko coś tam... Któraś litera wygląda identycznie ale przez program jest inaczej odczytywana." – pisze jeden z internautów.
Czy takie sposoby działają? Sebastian Kawczyński, prezes firmy Plagiat.pl, która współpracuje ze 179 uczelniami w całym kraju, na łamach serwisu Money.pl twierdził, że wszelkie “sprytne” sposoby obejścia programu są nieskuteczne. Aplikacja zawsze jest w stanie wygenerować raport obrazujący, jaki procent badanego tekstu jest plagiatem. Jednak ponieważ to tylko program, o pomyłkę nietrudno. Sam fakt, że np. duża część danej pracy jest skopiowana z innego tekstu dostępnego w bazie, nie musi oznaczać plagiatu.
Pracownicy Działu Aplikacji Komputerowych Uniwersytetu Warszawskiego tłumaczą, że nawet 50–procentowe podobieństwo może być w niektórych przypadkach akceptowalne. Jeśli np. ktoś pisze pracę magisterską o kodeksie pracy, oczywistym jest, że musi go obficie cytować.
"W mojej pracy magisterskiej opisuję"
– Ten system jest do niczego, z jednej strony można go bez problemu obejść, po prostu parafrazując jakieś zdanie, z drugiej, w wielu przypadkach program kwestionuje zupełnie uczciwie napisane prace, mówi mi Kuba, który jako student jednej z warszawskich publicznych uczelni miał z Plagiatem.pl problem. – Słyszałem, że system jako "podobne" traktuje dwa teksty, w których powtarza się układ pięciu identycznych słów. To absurd, przecież w takim razie sformułowanie typu "w mojej pracy magisterskiej opisuję" może już być podstawą do zakwestionowania autentyczności pracy – dodaje. Kuba po złożeniu pracy magisterskiej miał telefon z dziekanatu. Okazało się, że w jego tekście jest zbyt wiele cytatów. Musiał więc jedynie przerobić fragmenty pracy, którą wkrótce bez problemów obronił.
Maciek, absolwent socjologii, z którym udało mi się porozmawiać, "wpadł" po oddaniu jednej z prac zaliczeniowych. – Powiem zupełnie otwarcie, skleiłem ten tekst z 5 artykułów z internetu. Nie wiedziałem do końca, jak mam zrobić przypisy i cytaty. No i niestety miałem potem problem, musiałem powtarzać przedmiot – mówi Maciek. On też uważa, że system się nie sprawdza. Podkreśla, że zawsze pisząc pracę, trzeba korzystać ze źródeł i miarą oryginalności całości nie powinien być matematyczny współczynnik podobieństwa słów, ale pomysł na pracę i twórcze połączenie dostępnych materiałów.
Widać wyraźnie, że system Plagiat nie jest narzędziem w stu procentach skutecznym – wygenerowane raporty zawsze wymagają weryfikacji przez pracowników naukowych. Na UW każdy z akademików może mieć w systemie swoje konto i w razie potrzeby sprawdzić pracę złożoną przez studenta.
Z systemem czy bez?
Marcin Poznań, rzecznik prasowy SGH, bardzo chwali system Plagiat.pl. Postępowania dyscyplinarnego w sprawie plagiatu pracy licencjackiej czy magisterskiej nie było na uczelni od lat. – Jeśli system wskazuje, że określona część pracy nosi oznaki niesamodzielności, praca kierowana jest przez promotora do poprawy. Od kwietnia 2010 stało się tak w przypadku 521 prac na ok. 6,5 tysiąca sprawdzonych w tym czasie przez system. Nie oznacza to, że tyle mieliśmy plagiatów, ale że w tylu przypadkach udało się „wyłapać” znamiona pracy niesamodzielnej na wczesnym etapie – przed ostatecznym jej złożeniem – tłumaczy rzecznik.
Dr Cezary Trutkowski z Instytutu Socjologii nie korzysta jednak z systemów antyplagiatowych. – Nie mam zwyczaju sprawdzać plagiatów, bo jako promotor dużo pracuję ze studentami. Wierzę, że pisanie pracy magisterskiej to proces, wymiana myśli, dyskusja, a więc stale jestem na bieżąco i wiem, że moi magistranci myślą i piszą samodzielnie – mówi socjolog. Uważa, że systemy antyplagiatowe mają sens, jeśli tak bliska współpraca między promotorem a studentem nie jest możliwa. Niestety, wydaje się, że w erze masowej edukacji wyższej jest to coraz częstsze zjawisko. Wykładowcy nie są w stanie poświęcać każdemu studentowi wiele czasu.
Niektóre uczelnie wciąż jednak stawiają właśnie na nieformalne sposoby czuwania nad uczciwością studentów. Katarzyna Pilitowska z Uniwersytetu Jagiellońskiego twierdzi, że autentyczna relacja mistrz – uczeń to dobry sposób, aby choć w części problem plagiatów wyeliminować. – Zakładamy dobrą wolę studentów i stawiamy na osobiste kontakty z promotorem – mówi. Dotychczas władze UJ decyzję o korzystaniu z systemów antyplagiatowych pozostawiały dziekanom poszczególnych wydziałów. Kliku z nich podjęło taką decyzję i testy pilotażowe wybranych programów zakończyły się sukcesem. Brana pod uwagę jest też możliwość zintegrowania ich z platformą zdalnego nauczania. Na uczelni w ostatnim czasie było jedynie kilka stwierdzonych przypadków plagiatu.
Reklama.
Klaudia Chrobak
naszemiasto.pl
Jak na razie próby obejścia systemu zostały więc ukrócone, choć z pewnością w przyszłości pojawią się nowe sposoby. Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy ciągłe ulepszanie produktu ma sens i czy będzie efektywne w walce z kreatywnymi studentami. CZYTAJ WIĘCEJ
arslege.pl
Aż 40 proc. studentów podczas pisania prac magisterskich i licencjackich łamie prawa autorskie. Uczelnie wyższe walczą z procederem, sprawdzając prace programem antyplagiatowym. Za kopiowanie grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do trzech lat. CZYTAJ WIĘCEJ
Marcin Poznań
Rzecznik prasowy SGH
Jesteśmy świadomi, że korzystanie z jakiegokolwiek systemu antyplagiatowego nie wyeliminuje zjawiska plagiatu, ale jak wynika z naszych działań – skutecznie je ogranicza, ucząc, mamy nadzieję, samodzielności.