W środę Sad Najwyższy uznał, że nie można karać obniżeniem emerytury wszystkich, tylko dlatego, iż pracowali w danej instytucji. Teraz za każdym razem sądy będą musiały odrębnie ustalać, czy dana osoba łamała prawa człowieka pełniąc swoje obowiązki, czy też nie.
– Kryterium służby na rzecz totalitarnego państwa określone w ustawie powinno być oceniane na podstawie wszystkich okoliczności sprawy, w tym także indywidualnych czynów pod względem naruszenia praw człowieka. Trzeba wreszcie rozstrzygnąć te wątpliwości, sprawa toczy się już kilka lat, ale nie ma żadnego rozstrzygnięcia. Ten wyrok będzie miał znaczenie w wielu tysiącach spraw – powiedział przy odczytywaniu wyroku sędzia SN Józef Iwulski.
Dlaczego? Ponieważ teraz sąd za każdym razem, żeby obniżyć emeryturę byłemu urzędnikowi instytucji poprzedniego ustroju, będzie musiał ustalić, czy przy wypełnianiu swoich obowiązków, łamał prawa człowieka. Teraz działo się to z automatu. To oznacza, że pełne emerytury odzyskają np. zwykli pracownicy biur, którzy z walką z opozycją nie mieli nic wspólnego.
W międzyczasie Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro wysłał do SN dwa wnioski. Pierwszy o wyłączenie z obrad przewodniczącego składu orzekającego sędziego Józefa Iwulskiego, bo przeczytał w Wikipedii, że Iwulski odbywał służbę w Wojskowej Służbie Wewnętrznej.
Drugi natomiast dotyczy odroczenia rozprawy do czasu wydania orzeczenia przez Trybunał Konstytucyjny. Tyle że Trybunał nie kwapi się z tym. Od dwóch i pół roku odwleka wydanie orzeczenia. Oba wnioski zostały odrzucone.