W jednym z warszawskich aresztów od ponad trzech lat kwitnął nielegalny handel. Zorganizowana grupa przestępcza, którą kierował m.in. słynny gangster Andrzej Z. ps. Słowik, handlowała narkotykami, alkoholem czy telefonami komórkowymi. Nie byłoby to możliwe bez trzech adwokatek, które skorumpowały funkcjonariuszy Służby Więziennej.
Prokuratura Okręgowa Warszawa - Praga w Warszawie ustaliła, że od czerwca 2017 roku w Areszcie Śledczym Warszawa - Białołęka kwitł handel. Grupą przestępczą kierowali: Andrzej Z. (ps. Słowik), nieżyjący już Zbigniew C. (ps. Daks), Sebastian L. (ps. Lepa) i Artur N (ps. Artur). Towary dostarczała im grupa działająca poza aresztem.
Czym handlowali przestępcy? Prokuratura ustaliła, że w obiegu były narkotyki, m.in. marihuana i mefedron, a także alkohol, telefony komórkowe, sterydy, strzykawki i igły, karty mikro SD czy perfumy.
Wszystko odbywało się tuż pod nosem strażników. Skorumpowani funkcjonariusze Służby Więziennej otrzymywali stałe pensje w wysokości tysiąca złotych miesięcznie. Dzięki temu nie ingerowali w działanie przestępczej grupy, ale również rozdawali towar na terenie aresztu, informowali o planowanych kontrolach cel i przekazywali przestępcom dane swoich kolegów i koleżanek. Te służyły potem do szantażu.
Handel w areszcie na Białołęce
Cały proceder nie byłby jednak możliwy bez trzech adwokatek, które pracowały jako kurierki i inkasentki grupy przestępczej: Olgi J., Moniki Ch. i Anny C. Kobiety m.in. przekupiły strażników, wnosiły na teren Aresztu Śledczego Warszawa - Białołęka nielegalne towary i odbierały za nie pieniądze.
Jak poinformowała warszawska prokuratura, opłaty za przemyt uiszczano na widzeniach. Rodziny przestępców wpłacały również pieniądze za otrzymane towary na konta w banku, które prowadziła jedna z adwokatek współpracujących z gangiem.
Działanie grupy przestępczej w areszcie na Białołęce wyszło na jaw dzięki jednemu z gangsterów, który zgodził się na współpracę z prokuraturą w zamian za nadzwyczajne złagodzenie kary. Trzy adwokatki i skorumpowani strażnicy zostali zatrzymani i trafili do aresztu na trzy miesiącu. W sprawie trwa śledztwo i niewykluczone są kolejne zatrzymania.