– Ludzie, którzy tylko w taki sposób są w stanie uprawiać seks, często pojawiają się w gabinetach terapeutów i seksuologów szukając sposobu na to by nauczyć się osiągać satysfakcję także i w mniej ekstremalnych warunkach – mówi Katarzyna Kucewicz, psycholożka, psychoterapeutka i terapeutka zaburzeń seksualnych. Rozmówczyni naTemat wyjaśnia, dlaczego niektórzy ryzykują i decydują się na seks w miejscach publicznych.
Seks w miejscach publicznych – to fetysz, fantazja, potrzeba chwili, czy może wpływ alkoholu?
Tak naprawdę wszystkie powody, które pani wymieniła, są prawdziwe. Dla pewnej grupy osób możliwość bycia przyłapanym jest rzeczywiście niezbędna do zaspokojenia potrzeb seksualnych. Jest to dla nich rodzaj ekshibicjonizmu, wojeryzmu – potrzeba bycia podglądanym, oglądanym lub podglądania.
Są osoby, które osiągają pełnię, gdy ktoś ich obserwuje, gdy obserwuje ich partnerów. To daje adrenalinę, wzbudza silne emocje i intensyfikuje doznania. Pewien procent osób jest w stanie osiągnąć orgazm tylko w takiej – niepewnej sytuacji.
Taki fetysz nazywa się dogging?
Dogging to właśnie czerpanie satysfakcji z tego, że ktoś może mnie nakryć i oglądać – na żywo, ale także przez internet. Są osoby, dla których jest to jedyna forma osiągania przyjemności. Ludzie, którzy tylko w taki sposób są w stanie uprawiać seks, często pojawiają się w gabinetach terapeutów i seksuologów szukając sposobu na to, by nauczyć się osiągać satysfakcję także i w mniej ekstremalnych warunkach.
Niełatwo jest znaleźć partnera / partnerkę która także będzie chciała uprawiać seks wyłącznie pod okiem widzów. W terapii uczą się, w jaki sposób mogą osiągać zadowolenie innymi ścieżkami niż ta jedna.
Wracając do tematu seksu w miejscach publicznych. W moim poczuciu większą grupą takich osób są ludzie, którzy uprawiają seks w plenerze po to, by dodać pikanterii związkowi, żeby w jakiś sposób urozmaicić swoje życie seksualne.
Chcą wprowadzić jakieś udziwnienie w relację, która była być może bardzo zwykła i w której seks był, nazwijmy to, pospolity, dość nudny, sztampowy. Jeżeli osoba jest dodatkowo pobudzona środkami psychoaktywnymi, to tym bardziej hamulce mogą jej puszczać, a do głosu dochodzi chęć realizowania swoich fantazji
Adrenalina podnieca?
Pobudzające – dla pewnych osób, bo nie jest to reguła – są okoliczności, strach, niepewność, poczucie że robi się coś zakazanego. Ludzie czerpiący przyjemność z takiego seksu wyobrażają sobie, że ktoś mógłby na nich wpaść. Pociąga ich ryzyko, że ktoś ich zaraz nakryje, zobaczy, może nawet zgorszy się albo podnieci. Podniecające może być także to, że ktoś obcy z podziwem ogląda nasz akt seksualny, dlatego właśnie mówi się o tym w kategoriach ekshibicjonizmu.
A gdzie w tym wszystkim jest poczucie wstydu?
Tego wstydu nie ma, jest zastąpiony potrzebą eksponowania siebie. Jeżeli ktoś się wstydzi, to oczywiście nie zdecyduje się na seks w takich miejscach – choć być może będzie o tym fantazjował . Wstyd związany z tym, że ktoś może nas zobaczyć, jest zastąpiony mimo wszystko silniejszą potrzebą, o nim się po prostu nie myśli.
Osoba, która chce być oglądana w czasie stosunku seksualnego, najczęściej nie ma kompleksów. Ma takie podejście, że to, co robi, jest seksowne, że poprzez to pokazuje swoją męskość, kobiecie swoje wyzwolenie, swoją otwartość seksualną, swoją urodę, męstwo. Nierzadko osoby lubiące być podglądane także same lubią podglądać i patrzeć na innych.
Tak samo jest w seksie grupowym, w darkroomach, czy u swingersów, są osoby, które lubią być oglądane w czasie seksu, bo je to dodatkowo pobudza i stymuluje. Im osoba ma bardziej histrioniczną osobowość, czyli taką teatralną, tym bardziej taki akt może jej przysparzać przyjemności.
Jest pewna część ludzi, która uwielbia być podziwiana, podpatrywana, jakby cały czas była na scenie. Z kolei część osób z rysem narcystycznym sądzi, że ich akt seksualny to coś tak wspaniałego, że warto by inni go oglądali i podziwiali.
Jeśli mówimy o uprawianiu seksu w miejscach publicznych, to pozostaje także kwestia łamania prawa, tego, że jest to niedozwolone. To także może być dodatkowym bodźcem. Zdarza się, że działa on na osoby, które żyją w silnym kieracie różnych norm i zasad. Bardzo się ich trzymają, ale hamulce puszczają np. na wakacjach lub po wypiciu alkoholu.
Jednak rzeczywiście najczęściej do takich sytuacji dochodzi, gdy osoby chcą urozmaicić swój seks i dodać mu pikanterii. To zawsze było popularne, ale dziś ludzie coraz częściej siebie nagrywają. Kiedyś nagranie aktu seksualnego to było coś przedziwnego.
Niewyobrażalnego...
Wydawało nam się, że może to zrobić tylko ktoś, kto ma taki fetysz. Dziś jednak swoje stosunki seksualne nagrywa bardzo dużo par, nagrywają też filmiki, które pełnią rolę sekstingu. Jest to coraz bardziej popularne, zdjęcia wielu osobom już nie wystarczają.
Żyjemy w kulturze, która jest coraz bardziej ekshibicjonistyczna. Pewną rewolucją moim zdaniem było pojawienie się Instastory, gdzie ludzie pokazują praktycznie godzina po godzinie, co u nich słychać – widzimy ich w ich domach, w łazience, w wannie, w przymierzalni. To wszystko sprawia, że spadają ograniczenia i pojawia się wewnętrzna zgoda na przełamywanie kolejnych granic.
Tym bardziej że dziś jest też dużo programów, ale nie mam na myśli filmów porno, które sprawiają, że takie obrazy powszednieją.
Granice są coraz bardziej przekraczane. Zaczęło się od Frytki w "Big Brotherze", a dziś w programach widzimy więcej. Właściwie można pokazać akt zbliżenia się osób zamkniętych w jakimś domu, a nie aktorów odgrywających scenę erotyczną. To właśnie może być wyzwalające i pociągające dla osób, które są znudzone tym, co dzieje się w ich związku, które nie mają pomysłu na urozmaicenie.
Seks w miejscach publicznych nie jest niczym nowym, on zawsze był, czy to w samochodach, czy to w parkach, ale dziś wszędzie mamy monitoring, większość ludzi nosi przecież ze sobą kamerę i dlatego ludzie są przyłapywani.
Jednak jeśli ktoś uprawia seks na ławce w centrum miasta, to raczej trudno mówić tu o przypadkowym nagraniu...
Jeśli ktoś uprawia seks w parku i stara się to robić w odosobnieniu, bo np. nie ma gdzie się spotkać lub są to studenci i nie mają pieniędzy na wynajęcie hotelu, to jest to coś zupełnie innego niż uprawianie seksu bardzo jawnie na pełnym widoku. To może być kwestia fetyszu, łamania norm, przekraczania granic.
Często jest tak, że punkt kulminacyjny jest wtedy, kiedy ktoś mnie podejrzy. Ktoś mnie zobaczył i to mnie tak podnieca, że jestem w stanie osiągnąć orgazm, dopełnia się fetysz. Czasami spełnienie przychodzi na przykład wtedy kiedy spojrzy się w oczy zawstydzonego, przypadkowego gapia.
Bywa jednak i tak, że para, która zostaje nakryta, nagle trzeźwieje. Są osoby, które fantazjują o tym, ale gdy dochodzi do takiej sytuacji, to czują się fatalnie. To nie jest dla wszystkich, tak jest z większością realizacji fantazji.
Takie sytuacje mogą być też niezaplanowane, nie są fetyszem, są czymś spontanicznym?
Może tak być. Jeśli dwoje ludzi lubi takie eksperymenty, to teoretycznie nic im nie dolega od strony seksuologicznej, ale pamiętajmy, że jest jeszcze aspekt norm społecznych – tego, że narażając ludzi na widok naszego stosunku w windzie przekraczamy ich granice – to jest nie fair i może się źle skończyć. Też dla nas, bo nierzadko takie przyłapanie wywołuje nie tylko zażenowanie ale tez agresje.
Dla mnie, choć rozumiem fantazje o uprawianiu seksu w miejscu publicznym, decydowanie się na to wiąże się z posiadaniem dość niskiego poszanowania innych ludzi, którzy przecież mogą nie chcieć nas widzieć i dla których nasz seks może być odrażający i molestujący.
Czasami dogging to pomysł tylko jednej osoby, która naciska, więc partner/partnerka się na to godzi. I wtedy mamy problem bo zmuszanie się do takiej aktywności np. w obawie przed utratą
partnera jest przemocą, którą sobie wyrządzamy.