Najpierw uważnie przesłuchałem udostępnioną mi przedpremierowo płytę artysty z Krakowa i stwierdziłem, że ów krążek, który pojawi się na rynku 2 października, to naprawdę mocna rzecz. Później odpaliłem ten album po raz kolejny i kolejny... Gdy nieco ochłonąłem, zadzwoniłem do Maćka, żeby porozmawiać o tym, co mu na sercu leży. A jest tego naprawdę sporo!
Redaktor Centrum Produkcyjnego Grupy na:Temat, który lubi tworzyć wywiady z naprawdę ciekawymi postaciami, a także zagłębiać się w rozmaite zagadnienia związane z (pop)kulturą, lifestyle'em, motoryzacją i najogólniej pojętymi nowoczesnymi technologiami.
Cześć, czy w ramach powitania rzucisz słowami "szczęść Boże, panie redaktorze"?
No tak, racja, powinienem użyć tej formuły powitalnej, która pojawia się na mojej nowej płycie. A więc szczęść Boże (śmiech)! Najlepsze jest to, że te słowa to autentyk, cytat z jakiegoś radia – w ten sposób jeden ze słuchaczy zwrócił się do prowadzącego. Dodajmy, że nie było to nawet Radio Maryja. To jedna z tych rzeczy, które uświadamiają Polakowi, w jakim kraju żyje...
Trzymając się twoich tekstów: prawdziwy Polak jest heteroseksualnym alkoholikiem, który gardzi narkotykami. Nie lubi czarnoskórych, Rosjan, Czechów i Słowaków...
... no i Żydów, którzy przecież okradają go podstępnie! Do tego mówimy oczywiście o katoliku chętnie klękającym w konfesjonale i wyznającym tam swe grzechy jakiemuś pedofilowi. Poza tym nasz rodak lubi postać z krzyżem, powalczyć z lesbami i pedałami. A, no i oczywiście nie może być zbyt mądry!
Naprawdę masz o nas aż tak złe zdanie, czy to, co śpiewasz, jest po prostu mocnym przejaskrawianiem cech naszego społeczeństwa? Ot, taka licentia poetica...
To po prostu opis obserwacji pewnego zjawiska. Tym razem nie mówimy o prowokacyjnych wypowiedziach artystycznych, jak wtedy, gdy nosiłem swastykę i nazywałem rodaków faszystami. Tym razem mówię po prostu, jak jest. To wyłącznie stek prawd dotyczących tego, jaki jest prawdziwy Polak; zgodnie z definicją stworzoną przez tych, którzy owego prawdziwego Polaka starają się utoczyć.
Wiem, że mnóstwo osób uzna moje opisy społeczeństwa za grubo przesadzone, no ale przecież jesteśmy narodem, który nie lubi nazywać po imieniu swoich wad. Nie dopuszczamy do siebie pewnych faktów, no i nienawidzimy samokrytyki.
Do pewnych rzeczy nie przyznamy się nigdy, wolimy zaklinać rzeczywistość. Jesteśmy jak wujek, który przy stole wigilijnym rzuca hasłami w stylu: "To, że nie lubię Cyganów, nie oznacza jeszcze, że jestem rasistą"!
Na "Klauzuli sumienia" obrywa się też twoim kolegom po fachu. Postanowiłeś narobić we własne gniazdo, opisując artystów, którzy popłynęli na fali obecnej koniunktury...
Wiesz, "Artysta faszysta" to piosenka o konkretnej osobie, ale nie możemy wymienić tego nazwiska publicznie. Niech każdy się domyśli, o kogo mi chodzi (śmiech). No ale ta postać jest tylko częścią większego zjawiska – parę lat temu wypłynęły na wierzch persony, którym wcześniej trudno było przebić się w mediach, płyty sprzedawały się słabo, a ludzie nie za bardzo chcieli przychodzić na ich koncerty.
Gdy zmieniła się sytuacja polityczna, ci muzycy postanowili wykorzystać sytuację. Niegdyś lewicowcy, którym bliskie były ideały rodem z Jarocina, zmienili nagle kurs. Zaczęli mówić o miłości do PiS-u i Jarosława, opowiadać publicznie o Bogu, honorze i ojczyźnie, wyszukiwać wszędzie Żydów itp.
Dzięki temu zaczęli dostawać fajne oferty, na czele z własnymi programami w telewizji państwowej. Dodajmy, że często prowadzą je za jakieś śmieszne pieniądze. Wystarcza im to, że nareszcie, po tylu latach, zdołali się przebić, zyskali ogólnopolską popularność. No i liczą na to, że wszystko to może przełożyć się na naprawdę grube zarobki, że pewnego dnia zadzwoni – nareszcie – telefon i usłyszą propozycję wystąpienia w jakiejś reklamie.
W ogóle jest tak, że dopiero gdy dostajesz taką ofertę, możesz uznać, że naprawdę poradziłeś sobie w szołbiznesie. Czasami jest tak, że po prostu nie dałeś się zabić, nie zniechęciłeś się, nie przeszkodziły ci kłody rzucane pod nogi, a więc pewni ludzie – wiedząc już, że cię nie złamią – proponują grubą kasę za wystąpienie w jakiejś reklamie. No a czasami proponują ci dobry kontrakt, bo są z ciebie zadowoleni.
Panie Maleńczuk, niejednokrotnie podkreślałeś pan, że śpiewasz dla pieniędzy. Wymień kwotę, która byłaby wystarczająca do tego, abyś skurwił się artystyczno-ideologicznie, stał się chorągiewką wiejącą tam, gdzie dziś trzeba.
Większość innych artystów ciągle ściemnia, że robi to wyłącznie w imię jakichś wyższych pobudek, że gardzą pieniędzmi. Nie chcą odbrązowić tej wizji człowieka sztuki, który może najeść się samym artyzmem. Ja mówię otwarcie, że gram dla kasy, bo przecież szołbiznes jest światem, w którym można naprawdę nieźle zarobić. No ale są pewne nieprzekraczalne granice i chyba nie ma takiej kwoty, dla której mógłbym się skurwić, porzucić człowieczeństwo.
Na szczęście nie muszę stawać przed takimi dylematami, bo jakoś nikt nie próbuje mnie korumpować w taki sposób (śmiech). Chociaż kto wie, co będzie w przyszłości – pamiętaj, że przekupstwo to tylko jedna z metod, przecież może być grany i szantaż.
Mam nadzieję, że zanim ktokolwiek wpadnie na taki pomysł, ta idiotyczna sytuacja, w której znalazł się nasz kraj, już się skończy. Że zacznie rządzić pokolenie, które zamiecie pod dywan tych gnojków, których na płycie nazywam wyszczekanymi cwaniakami wciskającymi nam na siłę dumę narodową.
To konserwatyści, którzy ciągle krzyczą "do boju"! i wmawiają nam, że w Polsce toczy się jakaś wojna. Wpadają w coraz większą panikę, bo czują, że ich szeregi murszeją, że mają coraz mniej "żołnierzy". Bo kto będzie walczył za jakiś czas? Ten stary proboszcz w pustym kościele, który wie, że nikt go nie zastąpi, bo liczba powołań spada na łeb, na szyję?
Przecież młodzi ludzie nie tylko uznają pójście do seminarium za obciach kompletny, ale i boją się to zrobić, bo wiedzą, co dzieje się za murami takich miejsc. Niedawno przedstawiono mi pewnego pana, który kiedyś był księdzem. Proszę go: "stary, opowiedz mi, jak było w seminarium". I co? Cisza na morzu, zero odpowiedzi, zamknął się w sobie.
Naprawdę aż tak mocno wierzysz w zmiany pokoleniowe? Wiele osób, o których śpiewasz na "Klauzuli sumienia" – mówimy o miłośnikach socjalu, którzy nader chętnie głosują na polityków rozdających im pieniądze za nic, chcących kołaczy bez pracy – to przecież ludzie młodzi...
No dobra, po te wszystkie zasiłki i zapomogi chętnie ustawiają się osoby w różnym wieku. Zaznaczmy, że ustawiają się dumnie, bo dzięki temu czują, że zyskali dumę narodową, czyli coś, czego wcześniej nie mieli (śmiech). Jednak na serio wierzę w to, że im młodszy Polak, tym trudniej wcisnąć mu kit.
Tak, jest jakaś tam chwilowa moda na prawicowość – nazywam to nacjonalizmem szkolnej ławki – która prowadzi do tworzenia się wspólnot w stylu Wojowników Maryi. Ale zwróć uwagę na to, że nie ma tam zbyt wielu dwudziestolatków, zdecydowaną większość stanowią kolesie znacznie starsi. No albo Młodzież Wszechpolska. Jaka, kurwa, młodzież?! Przecież znajdziesz tam głównie trzydziesto-, czterdziesto- albo nawet pięćdziesięciolatków.
Krzyczą na ulicach i prężą muskuły, ale na szczęście w tym czasie rośnie w siłę następne pokolenie, które ma poukładane w głowach zupełnie inaczej. Jak patrzę na współczesnych nastolatków albo ludzi w okolicach dwudziestki, to nie wydaje mi się, żeby chcieli stać się prawicowymi siepaczami. Niezależnie od tego, co będą im wciskać do głów politycy i księża.
Tutaj znowu małe podkreślenie: wiadomo, obserwuję ten kraj głównie z perspektywy mojego Krakowa, czyli miejsca dosyć specyficznego. Ale to, co powiedziałem przed chwilą na temat młodych ludzi, to spostrzeżenia dotyczące też mieszkańców małych miejscowości albo Warszawy.
Przejdźmy do kawałka "Policjant" – wielu z młodziaków, w których tak wierzysz, jednak zakłada mundury, po czym stoi w upale pod Sejmem, pacyfikuje kobiety niosące znicze, tudzież odreagowuje na współobywatelach rozmaite kompleksy.
Pewnie, jakaś tam część ludzi wstępujących do policji robi to po to, żeby znęcać się nad drugim człowiekiem. To frustraci, którzy byli gnojeni w domu i w szkole, a więc gdy dostają do ręki pałę, klamkę, prąd i gaz, mogą sobie odreagować wszystkie krzywdy. Są też i tacy, którzy naprawdę wierzą w obecną władzę i chcą zwalczać ostro jej przeciwników.
Jednak wydaje mi się, że większość stanowią ludzie, którzy nie kierują się złymi pobudkami, poszukują jakiejkolwiek drogi życiowej. Na zasadzie: jestem młody i nie wiem, co ze sobą zrobić. Nie udało mi się zdobyć dobrego wykształcenia ani nawet wyjechać za granicę. Od dawna nie mogę znaleźć żadnej pracy, no a matka mówi: "popatrz, twój kolega z klasy poszedł do policji i ma stabilną robotę, może też byś spróbował"?
A więc – z braku lepszej perspektywy – idę. Zakładam ten mundur i dopiero wtedy dowiaduję się, w jakie gówno wdepnąłem. Do tej pory wydawało mi się, że dzięki temu stanę się kimś, a tymczasem ludzie plują na mnie, nawet starzy znajomi przestają mówić "cześć".
Oczywiście najbardziej przerąbane masz wówczas, gdy trafisz do Warszawy, czyli miejsca, w którym najłatwiej można uwikłać się w rozgrywki polityczne...
Tak, trafiam pod Sejm, stoję w kordonie i na rozkaz muszę szarpać się z jakąś kobietą, która ośmieliła się powiedzieć, że nie podobają się jej obecne rządy. Nie dość, że całą tę akcję pokazuje telewizja, to jeszcze obok przechodzą moi kumple, zmierzający na piwko.
Po chwili przez mój niezbyt wygimnastykowany umysł przebiegają pytania w stylu: "ale dlaczego patrzyli na mnie z taką pogardą? O co chodzi"? W tym momencie wszystkie podziały, które są wielkim problemem tego kraju, stają się moją prywatną sprawą.
Mam świadomość, że wielu młodych ludzi znajduje się w podobnej sytuacji, dlatego nie naśmiewam się z policjantów. No dobra, może tylko trochę (śmiech). Ale naprawdę wiem, że sytuacja jest poważna. W prywatnych rozmowach z policjantami słyszałem, że naprawdę mają dosyć tego, co robi rząd, nie chcą robić rzeczy, do których się ich zmusza. Woleliby latać za prawdziwymi przestępcami, a tymczasem muszą użerać się ze zwykłymi obywatelami, którzy po prostu chcą zmian.
Najgorsze, że wszystko to zmierza w naprawdę złą stronę. Pooglądajmy sobie obrazki z Białorusi – przecież zaczyna się dziać dokładnie to samo. Chcesz powiedzieć to, co myślisz, a tu nagle dopada cię jakiś mięśniak – w kominiarce, bez jakichkolwiek emblematów – i zaczyna cię szarpać. Obawiam się, że gdybym znalazł się w podobnej sytuacji, narobiłbym sobie poważnych kłopotów, bo mógłbym mu się odwinąć.
Niestety, coraz ostrzejsze zachowanie policji prowokuje ludzi do coraz ostrzejszych metod obrony przed takimi poczynaniami. Cieszmy się, że na razie nie dochodzi jest do sytuacji takich, jak w latach 80., kiedy na milicję leciał naprawdę konkretny grad cegieł.
Sytuacja z tamtego okresu: dzień po tym, jak brałem udział w jednej z zadym, stoję sobie na ulicy z kolegą, a tu pojawia się milicjant i mówi, że chce ze mną pogadać. Na osobności. Wchodzimy do bramy, a ten zaczyna się żalić, że naprawdę nie marzy o walce o ten cały PRL, że po prostu chciał odsłużyć w milicji obowiązkową służbę wojskową, mieć święty spokój.
Tymczasem został uwikłany w jakieś śmierdzące sprawy, że wysyłają go do pacyfikowania demonstracji, podczas których może mieć połamane ręce i nogi, rzucają w niego cegłami. Nagle wyszedł z niego człowiek. Rozdarty i przerażony tym, do czego może doprowadzić służenie panom, którzy coraz mocniej tłamszą społeczeństwo.
Współczesna policja? Na razie nie muszą nawet mierzyć się z osiłkami, którzy nawalają w nich "ciężką artylerią". Ba! dziś nie muszą już nawet tłuc się z kibicami, bo przecież ci stanęli po stronie obecnej władzy, co jest zresztą nie-do-pusz-czalne! Leją się głównie z dziewczynami. A to już obciach maksymalny.
Skoro o dziewczętach mowa: śpiewasz, że co prawda nie jest tak, że ich nie lubisz, ale zarazem wyśpiewujesz rzeczy, po których możesz spodziewać się – cytując utwór "Baby" – nalotu wściekłych strzyg.
Generalnie piszę o tym, co mnie wkurwia. No a wkurwiają mnie baby i polityka (śmiech). Niestety, muszę powiedzieć, że współczesna młoda Polka ma naprawdę dużo wad. Z jednej strony chodzi o kwestie wizualne: przecież człowiek nie wie już, czy ten jej piękny nosek albo usta są dziełem natury, czy chirurga estetycznego. Z drugiej: jest nieoczytana i niezwykle wulgarna, posługuje się bardzo prymitywnym językiem.
Do tego walczy o specjalne traktowanie, o jakieś wyjątkowe prawa, które przecież już dawno temu otrzymała i z premedytacją ich nadużywa. Po co? Żeby owijać sobie mężczyzn wokół palca, sterować nimi. Syci się tym, że może niszczyć chłopaków, zamieniać ich życie w piekło, oczywiście nieustannie udając ofiarę.
Mam naprawdę dużo pretensji do współczesnej kobiety. Jednak zanim ta będzie chciała mnie zaatakować – oczywiście wspierana solidarnie przez inne strzygi – niech spojrzy w lustro i powie sobie szczerze, co ma na sumieniu. Gdy podliczy, ilu mężczyznom zatruła życie, może uświadomi sobie, że moja krytyka jest uzasadniona (śmiech).
Zakończmy po bożemu, rozmawiając o ostatniej piosence na tym albumie. "Wojna" to kasandryczne wizje dotyczące wielkiego konfliktu zbrojnego... Będzie aż tak źle?
W tym utworze wieszczę, chociaż chciałbym być fałszywym prorokiem. Chodzi o to, że każda prawica, zwłaszcza ta w odmianie "ultra", dąży do wojny. Jej apetyt rośnie w miarę jedzenia – wiesz, co będzie, gdy obecnej władzy uda się przejąć pełną kontrolę nad krajem? Pojawią się hasła: "Ale dlaczego Polska nie ma zamorskich kolonii"!?, "Co z NASZYM Zaolziem"!?, "Odzyskajmy Wilno, Kowno i Lwów"!
Dlatego musimy reagować zawczasu, nie dopuścić do dalszego antagonizowania społeczeństwa z Rosjanami, Ukraińcami, Litwinami, antagonizowania nas z niemal wszystkimi. Jeżeli tego nie zrobimy, ci psychopaci dopną swego i poleje się krew. A wszystko to pod sztandarami wielkiej Polski, tej Polski od morza do morza.