
O koronasceptykach nie chcących zakładać maseczek w sklepach już słyszeliśmy wielokrotnie. Okazuje się, że również i innym branżom tacy delikwenci dają się we znaki. W większości obiektów hotelarskich pracownicy muszą przekonywać "buntowników", że trwa pandemia. Czasem dochodzi do absurdalnych sytuacji w drugą stronę. O wszystkim opowiedzieli mi hotelarze.
Hotele w czasach pandemii
Przypomnijmy, że na początku kwietnia z powodu pandemii rząd zamknął hotele i inne miejsca noclegowe. Miesiąc później obiekty znów zostały otwarte, ale z szeregiem obostrzeń. Hotelarze odetchnęli z ulgą, bo bez gości nie mogli funkcjonować. Teraz nie mogą narzekać na brak klientów, ale ci opornie przystosowują się do nowych realiów.Kiedy jesteśmy na wczasach, zwykle odcinamy się od mediów i wpadamy w błogi nastrój. Nie tak trudno zapomnieć o koronawirusie, który w Polsce rozgościł się na stałe i nie odpuszcza. Leżąc na plaży, czy na spacerując w lesie nikt nam mandatu nie wlepi.
Polscy turyści nie noszą masek
Bez maseczek chodzą głównie młodzi - tak do 50-tki. – Kiedy zwracamy im uwagę, tylko się uśmiechają lub mówią, że zapomnieli. Im człowiek starszy, tym bardziej dba o swoje zdrowie – mówi mi Kazimierz Noszka z Kazikowej Kuźni w Białce Tatrzańskiej. – Co parę metrów wiszą u nas płyny dezynfekujące, ale prawie nikt z nich nie korzysta. Bardzo rzadko robię dolewki – dodaje.Mamy nawet w sprzedaży zestawy z żelem i maseczką, jednak od początku lipca sprzedaliśmy tylko jedną sztukę. Pojemniki z płynem dezynfekującym powinnam wymieniać codziennie, ale robię to rzadziej, bo niemal nikt z nich nie korzysta. Pomimo tego, że są ustawione na każdym kroku, a na wejściu nie da się ich nie zauważyć.
Jamnik z maską na pysku
Goście hoteli potrafią też przeginać w drugą stronę. Obawiają się koronawirusa tak bardzo, że chcą być obsługiwani niczym w laboratoriach zajmujących bronią biologiczną.Raz przyszła do nas pani z jamnikiem, który... też miał maseczkę. Była zbliżona wyglądem do kagańca, ale bardziej zakrywała nos i pysk. Pies mógł jednak bez problemu oddychać. Pani była przekonana, że jej pupil może przenieść koronawirus liżąc różne rzeczy. Mało tego - kiedy wchodziła do apartamentu, to myła psu łapy, by nie wniósł czegokolwiek do środka.
