Amerykańskie media prześwietlają ostatnie ruchy Donalda Trumpa przed zakażeniem koronawirusem. Jako że Biały Dom milczy na ten temat, to właśnie dziennikarze starają się ustalić, w jaki sposób i kiedy ich prezydent miał kontakt z wirusem. Nagrania z ostatnich podróży Trumpa pozwoliły im wytypować jedną z możliwości.
W piątek od rana w Stanach Zjednoczonych mówi się tylko o koronawirusie Donalda i Melanii Trumpów. Para prezydencka czuje się dobrze i przebywa na kwarantannie w Białym Domu. Oboje zakazili się prawdopodobnie od bliskiej współpracowniczki Trumpa, jego doradczyni Hope Hicks, która w czwartek otrzymała pozytywny wynik w kierunku covid-19.
Ta z kolei miała lecieć razem z prezydentem na debatę w Cleveland w towarzystwie dziennikarzy, którzy prawdopodobnie nie byli testowani na obecność koronawirusa. Ale to nie jedyne uchybienie w tej sprawie. Jak podaje stacja CNN, wyszło w końcu błędne podejście do zagrożenia, które narzucił Donald Trump.
Chodzi o to, że personel Białego Domu i ludzie z otoczenia prezydenta zrezygnowali nie tylko z zachowywania dystansu społecznego, ale także noszenia maseczek. Ich jedyną "bronią" przeciwko epidemii koronawirusa było regularne testowanie się na jego obecność. Jeśli ktoś dostał pozytywny wynik testu – trafiał na kwarantannę. I tyle.
Zgubne skutki takiego zachowania widać było w środę na trawniku przed Białym Domem, gdy Hicks w towarzystwie innych doradców: Jareda Kushnera, Dana Scavino i Nicholasa Luny, wsiadała na pokład prezydenckiego helikoptera Marine One. Leciał nim także Donald Trump. Ani prezydent, ani nikt z jego doradców nie mieli maseczek ochronnych. To było dzień przed tym, jak Hicks dostała pozytywny wynik testu na koronawirusa.
Zdaniem CNN to mógł być moment, w którym doszło do zakażenia prezydenta, ponieważ według źródeł stacji inni bliscy współpracownicy prezydenta także zostali pozytywnie zdiagnozowani na obecność SARS-CoV-2.