Białostocki Szpital Miejski im. PCK nie jest w stanie poradzić sobie z pomocą pacjentom ze zdiagnozowaną obecnością wirusa SARS-CoV-2. W placówce brakuje rąk do pracy, ponieważ większość zakażonych stanowi... personel medyczny. Niestety, wojewoda podlaski uznał, że nie ma potrzeby interweniowania w tej sprawie.
Pierwsze doniesienia na temat dramatycznej sytuacji w Białymstoku pojawiły się pod koniec września. Teraz na 41 zainfekowanych aż 25 osób to pracownicy szpitala. Na niektórych oddziałach nie ma ani jednej pielęgniarki. Tym, które są zakażone, a nie mają objawów, nakazano pracować z chorymi.
Dr Joanna Zabielska-Cieciuch, chirurg i lekarz rodzinny z Białegostoku, poinformowała na Twitterze, że wśród zakażonych koronawirusem są pielęgniarki, kapelan, pracownicy oraz dyrektor placówki.
Choć dyrekcja Szpitala Miejskiego im. PCK w Białymstoku zwróciła się do wojewody podlaskiego o możliwość zatrudnienia dodatkowych osób do pomocy pacjentom ze względu na skalę zakażeń wśród personelu medycznego, to jednak uzyskała odpowiedź odmowną.
"Zakażone pielęgniarki mogą pracować z zakażonymi pacjentami"
– Stoimy na stanowisku, że szpital może wykorzystać własne możliwości i zasoby kadrowe. Ponadto zakażone pielęgniarki, które nie mają objawów, mogą pracować na oddziale z zakażonymi pacjentami – wyjaśniła w komentarzu dla "Kuriera Porannego" Anna Dzierszko, rzeczniczka wojewody podlaskiego.
NFZ stwierdził zaś, że nie ma kompetencji do wydawania decyzji o zamknięciu szpitali. Władze placówki próbowały poradzić sobie w tej sytuacji przenosząc niektórych pacjentów do innych szpitali. Sanepid pozwolił im wstrzymać przyjmowanie pacjentów jedynie na kilku oddziałach (chorób wewnętrznych oraz gastroenterologicznym).
Lekarze podkreślają, że sytuacja zmienia się z godziny na godzinę. Na razie udało się znaleźć miejsca dla większości zakażonych wymagających opieki medycznej, ale nie wiadomo, jak dalej rozwinie się sytuacja epidemiologiczna w szpitalu.