Przemysław Czarnek to nowa gwiazda PiS. Gdy obóz rządzący rozpętał nagonkę na LGBT, był na pierwszym froncie walki w kampanii Andrzeja Dudy. Jeszcze głośniej o Czarnku zrobiło się, gdy okazało się, że – tak, oficjalnie – ma zostać nowym ministrem edukacji. Jednak w PiS widzą duży problem wizerunkowy i po cichu nadali Czarnkowi pseudonim.
Odkąd wiadomo, że to Przemysław Czarnek będzie nowym ministrem edukacji, Polacy nie kryją zażenowania. Przyszły szef MEN, który mówi, że ludzie LGBT nie są równi ludziom normalnym czy poucza, kiedy kobieta powinna zdecydować się na dziecko, nie jest jednak ulubieńcem polityków PiS. Ci nazywają go... "Palikotem dobrej zmiany" – ujawniła dziennikarka "Gazety Wyborczej" Justyna Dobrosz-Oracz.
Na ten pseudonim Czarnek zapracował sobie między innymi tą wypowiedzią z 2019 października, którą ostatnio skomentowała Justyna Klimasara z SLD. – Pierwsze dziecko nie rodzi się w wieku 20-25 lat, tylko około trzydziestki. To ile tych dzieci można urodzić? Takie są konsekwencje, jeśli tłumaczy się kobiecie, że nie musi robić tego, do czego została przez Pana Boga powołana – powiedział przyszły minister edukacji i szkolnictwa wyższego.
Czarnek wsławił się też słowami na temat LGBT, które zostały jednoznacznie odebrane jako szczucie na mniejszości seksualne. W TVP Info powiedział, że osoby LGBT nie są równe ludziom normalnym.
Warto zaznaczyć, że wszystko to działo się w gorącej atmosferze kampanii wyborczej. Obóz Andrzeja Dudy robił wszystko, by przypiąć tzw. ideologię LGBT do Rafała Trzaskowskiego po to, by nastraszyć Polaków rzekomą rewolucją obyczajową, która miałaby się wydarzyć w razie zwycięstwa w wyborach prezydenckich obecnego włodarza stolicy.