Amerykański system elektorski sprawia, iż kandydat z najwyższym poparciem społecznym wcale nie musi zwyciężyć w wyborach prezydenckich, ale... sondażowa przewaga Joego Bidena nad Donaldem Trumpem zaczyna być tak wysoka, że aktualnej głowie amerykańskiego państwa coraz trudniej liczyć na reelekcję.
Głosowanie powszechne w amerykańskich wyborach prezydenckich zaplanowano już na 3 listopada. Na miesiąc przed tą datą Joe Biden cieszy się poparciem o 14 punktów procentowych wyższym niż Donald Trump. Najnowsze informacje o preferencjach wyborczych Amerykanów przedstawia sondaż wykonany dla NBC News oraz "Wall Street Journal".
Z badania wynika, iż kandydat Demokratów może liczyć na poparcie ok. 53 proc. mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Jedynie 39 proc. respondentów zadeklarowało oddanie głosu na 45. prezydenta USA, walczącego o reelekcję z ramienia Republikanów.
W porównaniu z ubiegłym miesiącem notowania Joego Bidena poprawiły się o 2 pp., a elektorat Donalda Trumpa zmalał o 4 pp.
Jak zwraca uwagę amerykański komentator polityczny Brian Tyler Cohen, kandydat Demokratów nigdy wcześniej nie miał aż tak wyraźnej przewagi nad Trumpem.
Co więcej, w badaniach NBC/WSJ poparcie dla aktualnego lokatora Białego Domu nie spadało dotychczas poniżej 40 proc.
Jak wiadomo, sondażowe poparcie w przypadku wyborów prezydenckich w USA nie zawsze przekłada się na ostateczne rozstrzygnięcie, o którym decydują wyniki stanowe oraz przypadająca danemu stanowi liczba głosów w Kolegium Elektorów Stanów Zjednoczonych.
Jednak tak istotna różnica w poparciu wskazuje, iż Biden może być coraz pewniejszy, że te archaiczne reguły nie odbiorą mu szans na zwycięstwo.