Ostatnie nagrania, gdy podchodzi do Joe Bidena i każe cofnąć mu się na bezpieczną odległość, obiegły internet. Kandydat Demokratów na prezydenta USA właśnie rozmawiał z dziennikarzami, gdy jego żona uznała, że zachowanie dystansu jest w tym momencie najważniejsze i dosłownie go "przestawiła". Zwolennicy Bidena są nią zachwyceni. Kim jest Jill Biden?
Niektórzy uznali jej ostatnie zachowanie za upokarzające dla męża i podśmiewują się, że kandydat na prezydenta USA nie był w stanie sam pomyśleć o zachowaniu bezpiecznej odległości.
Ale inni wręcz przeciwnie. Oni zobaczyli reakcję żony, która myśli o mężu. Jakiś kawałek normalnego, prawdziwego, życia. A także totalne zaprzeczenie tego, z jakim lekceważeniem wobec pandemii zachowuje się Donald Trump i w ogóle – chłodu, jaki publicznie bije z jego relacji z Melanią Trump.
"Wielka różnica między nimi polega na tym, że ona kocha Bidena", "Miło popatrzeć, jak mąż i żona naprawdę o siebie dbają", "Będzie z niej wspaniała pierwsza dama", "Jest najlepsza" – komentują ostatnie zachowanie Jiil Biden na Twitterze.
"Kocham ją" – piszą wprost niektórzy.
Jill Biden wspiera męża
Ostatnia sytuacja miała miejsce na lotnisku w stanie Delaware. Przy huku silników samolotu Joe Biden rozmawiał z dziennikarzami i stał bardzo blisko nich. Na nagraniach widać, jak jego żona podchodzi i każe mu się cofnąć. – Come back – mówi, chwytając go za rękę. – Przepraszam – odpowiada Biden.
Na drugim nagraniu z lotniska, Jill Biden, ubrana w różowy płaszcz, z maseczką na twarzy, podchodzi do męża od tyłu, chwyta go za ramiona i dosłownie cofa go o kilka kroków.
Nie patrzy na dziennikarzy, właściwie na nikogo. Oprócz Bidena.
Praktycznie na każdym kroku widać, jak Jill Biden wspiera Joe, a on się z nią liczy. Gdy podczas wiecu w Los Angeles na scenę wtargnęła kobieta protestująca przeciwko przemysłowi mleczarskiemu, to Jiil Biden natychmiast złapała ją za nadgarstki i odciągnęła od męża.
A podczas debaty prezydenckiej podeszła do niego, objęła i pocałowała. W przeciwieństwie do Melanie Trump, która sztywno stanęła obok męża.
Jak została żoną Bidena
Małżeństwem są od ponad 40 lat. Ślub wzięli w 1977 roku, pięć lat po tragicznym wypadku, w którym Joe Biden stracił pierwszą żonę i roczną córkę i został sam z dwoma synami. Poznali się w 1975 roku dzięki "randce w ciemno", którą zaaranżował brat Joe, Frank. Biden był wtedy senatorem.
Jill Biden zastąpiła jego synom matkę. – Mama przysłała ciebie – miał powiedzieć do niej starszy z chłopców Joseph "Beau" Biden. W dniu ślubu miał 8 lat, młodszy Hunter – 7. Cztery lata później Bidenom urodziła się córka Ashley, o której dziś też robi się coraz głośniej.
To chłopcy, jak wspominała Jill, pierwsi byli pewni, że ich ojciec powinien się z nią ożenić. I powiedzieli o tym w specyficzny sposób.
"Dopadli go w łazience, gdy się golił. Hunter, który miał wtedy 6 lat, powiedział: "Beau myśli, że powinniśmy wziąć ślub". Beau dodał: "Uważam, że powinniśmy ożenić się z Jill" – wspominała w "Timesie".
Spędzała wtedy z nimi mnóstwo czasu. I, jak to określiła, zaczęła budować z nimi relację poza ich ojcem. Gdy Joe pracował do późna, chodziła do nich, szykowała obiady. Czasem zabierała ze szkoły, wieczorem razem oglądali telewizję.
Otwarcie mówiła, jak bardzo pokochała chłopców. Jaką straszną tragedię przeżyli, tracąc mamę i siostrę. A także, że ich mama tak naprawdę dała jej ich w darze, a ona z honorem ten dar przyjęła.
Beau Biden zmarł w 2015 roku na raka mózgu. Miał 46 lat. Zostawił żonę i dwoje dzieci.
O swoich przeżyciach z tamtego czasu Jill Biden opowiedziała w programie, którego fragment zamieszczamy poniżej. W poruszający sposób opowiedziała też o swoim powrocie do wiary. O tym, jak przez kilka lat nie była w stanie chodzić do Kościoła i modlić się. Aż któregoś dnia była w kościele Afroamerykanów w Karolinie Południowej, jakaś kobieta zaproponowała, że będzie się z nią modlić. Wtedy poczuła, że to znak od Boga, że czas wrócić. – To był jeden z silniejszych momentów w moim życiu – powiedziała.
W archiwach internetu można znaleźć zdjęcie państwa Baiden z audiencji u papieża Jana Pawła II. Watykan odwiedzili w 1980 roku.
Jill Biden jako nauczycielka
Jill Biden ma 69 lat i siedmioro wnucząt. Jest nauczycielką angielskiego i wykładowczynią z ogromnym stażem w wielu placówkach edukacyjnych. Amerykańskie media przedstawiają ją jako o "Dr. Biden".
Zanim przeprowadziła się do Waszyngtonu, uczyła języka angielskiego w publicznym college'u w Delaware, a także w publicznej szkole średniej i szpitalu psychiatrycznym dla dorosłych. Ma dwa tytuły magistra, w 2007 zrobiła doktorat.
Z Białym Domem jest zaznajomiona bardziej niż Melanie Trump. Gdy za czasów Baracka Obamy Joe Biden był wiceprezydentem USA, Jill Biden była drugą damą przez dwie kadencje. Aktywną.
Zakładała fundacje, m.in. zajmującą się programami dotyczące zdrowia piersi, które były prowadzone m.in. w szkołach w stanie Delaware. Była współautorką programu Book Buddies, który zapewniał książki dzieciom z uboższych rodzin. Współpracowała z Michelle Obamą, obie są inicjatorkami Joining Forces, które zapewniają pomoc żołnierzom i ich rodzinom.
W kampaniach swojego męża, których zaliczyła już niejedną, zapowiadała, że jej priorytetem będzie edukacja.
Jill Biden nie rzuciła pracy
Nigdy nie chciała zrezygnować z pracy. Nawet gdy była drugą damą USA pracowała na pełen etat w Northern Virginia Community College. "Dzieliła boks z kolegą. Poprosiła agentów Secret Service, aby ubierali się jak studenci, mniej formalnie" – pisało "Politico".
W 2008 roku, gdy jej mąż ubiegał się o prezydenturę, stwierdziła, że nie zamierza rezygnować z pracy z dziećmi z zaburzeniami emocjonalnymi nawet, jeśli zostałaby pierwszą damą. Jak byłoby teraz, gdyby jej mąż wygrał wybory prezydenckie?
Na pewno w obecnej kampanii pierwszy raz wzięła urlop. Choć w Northern Virginia Community College pracowała jeszcze, gdy Joe Biden ogłaszał swój start w wyborach.
I na pewno jest też bardzo widoczna. A może nawet bardziej niż wcześniej.
– Joe spędził całe życie słuchają i łącząc ludzi. Będzie prezydentem wszystkich Amerykanów – mówiła dwa dni temu na jednym z college'ów.