– Dziennie stwierdzamy ponad 2 tys. nowych przypadków, ale to oznacza, że faktycznie jest ich ponad 20 tys. – przekazał dr Jakub Zieliński z Zespołu Modelu Epidemiologicznego ICM UW w wypowiedzi cytowanej przez Onet. Dodał, że niedługo faktyczna dzienna liczba nowych przypadków może dojść do 80 tys.
Zieliński zwrócił uwagę, że w ostatnich tygodniach notujemy wzrost zarówno w liczbie zakażeń, jak i zgonów oraz osób hospitalizowanych. – Rośnie też odsetek pozytywnych próbek, co oznacza, że liczba chorych rośnie szybciej niż liczba wykonywanych testów. Niestety tak to teraz wygląda, że trochę tracimy kontrolę nad epidemią – stwierdził lekarz.
Podkreślił, że do obecnej sytuacji przyczynił się w dużej mierze powrót dzieci do szkół. Powstające tam ogniska są jego zdaniem trudne do zidentyfikowania. – Dzieci zakażają rodziców i dziadków. I nagle gdzieś indziej ten wirus wybucha i nikt nie wiąże tego z tym, że zakażenie mogło wyjść ze szkoły – wyjaśnił Zieliński.
Zdaniem eksperta, w najbliższym czasie możemy spodziewać się przyrostów rzędu 3-5 tys. przypadków dziennie. Jeszcze gorzej wygląda jego prognoza długoterminowa. – Dziennie stwierdzamy ponad 2 tys. nowych przypadków, ale to oznacza, że faktycznie jest ich ponad 20 tys., a to z kolei oznacza, że za miesiąc będzie ich 80 tys. – wyliczył Zieliński, opierając się na założeniu, że zakażeń jest tak naprawdę 10 razy więcej niż w oficjalnych danych.
Lekarz zauważył, że przy takim tempie rozwoju epidemii w grudniu dzienna liczba zgonów wśród zakażonych koronawirusem mogłaby dojść do tysiąca. Zaznaczył jednak, że to raczej nierealne, bo resort zdrowia "pewnie będzie reagować".
W podobnym tonie na temat rozwoju epidemii wypowiadał się też dr Tomasz Dzieciątkowski. Przyznał on, że należy spodziewać się wzrostu liczby zgonów, dodając, że ma nadzieję, iż nie będziemy mieli do czynienia z dziesiątkami tysięcy przypadków śmiertelnych dziennie.