Najciemniejszy zakątek internetu istnieje. Ukryta sieć TOR: Lewe papiery, pedofilia, przekręty, drag
Bartosz Świderski
21 września 2012, 10:55·10 minut czytania
Publikacja artykułu: 21 września 2012, 10:55
Historia brzmi jak z filmu o hakerach, ale jest jak najbardziej realna i niebezpiecznie prawdziwa. Wszystko, co nielegalne i niemoralne znajdziesz i kupisz właśnie tam. Kradziony sprzęt, „lewe” dokumenty, narkotyki, zdjęcia pedofilskie, wyjaśnienia przekrętów, opisy pobić i rady, jak ukryć ciało – to tylko niewielka część tzw. „shadow internetu”. Sieci TOR, która istnieje w ukryciu równolegle do tej „normalnej”. Całość jest niemal stuprocentowo anonimowa i praktycznie niewykrywalna.
Reklama.
Z internetu korzystam od kilkunastu lat, wydawało mi się, że nic mnie już nie zaskoczy. Oj, jak bardzo się myliłem. W sieci można obejrzeć praktycznie wszystko (w negatywnym tego słowa znaczeniu): od drastycznych wypadków zaczynając, przez śmiertelne pobicia, na karkołomnych poradnikach stworzenia bomby kończąc. Jednak to, na co zwrócił naszą uwagę jeden z czytelników naTemat, przeszło najśmielsze oczekiwania.
Biorąc pod uwagę liczbę internautów, o istnieniu sieci TOR wie stosunkowo niewielu. Działa ona równolegle do „normalnego” internetu z tą różnicą, że korzystanie z niej wymaga użycia specjalnego programu. Dzięki niemu możemy przeglądać anonimowo te same strony co zawsze, a dodatkowo mamy dostęp do treści dostępnych jedynie da użytkowników TOR.
Nie do wykrycia
Jest to sieć, której celem od samego początku było zapewnienie jak największej anonimowości jej użytkownikom. Udało się, powstały w 2004 roku TOR skutecznie ukrywa to, co robimy w internecie. I mówiąc ukrywa, oznacza to, że naprawdę możemy zapomnieć o popularnym „namierzeniu” adresu IP. Pamiętacie Lisbeth Salander z trylogii „Millenium”? Ona korzystała podobnego systemu.
Wady sieci TOR
Minus jest w zasadzie tylko jeden. Tor jest znacznie wolniejszy od zwykłego internetu. Sieć cały czas się rozwija, ulepsza, ale nie można porównywać go do szybkich połączeń internetowych CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: kapitalizm.org
– Łącząc się przez TOR nasz adres IP przechodzi przez kilka serwerów, przez co namierzenie osoby przy komputerze graniczy z cudem. Proszę sobie wyobrazić, że z jednego telefonu dzwonisz na następny, on przekazuje Twoje połączenie na kolejny i tak kilka razy z rzędu. Dopiero któryś z kolei łączy cię z odbiorcą. Jemu nie wyświetla się Twój numer, ale numer ostatniego telefonu. TOR działa mniej więcej na tej zasadzie – wyjaśnia Tomasz Bukowski, ekspert ds. bezpieczeństwa w sieci firmy CERT.
Jak mówi nasz rozmówca wykrycie takiej osoby jest praktycznie niemożliwe.
– Trzeba mieć bezpośredni dostęp do wszystkich serwerów pośredniczących, rozrzuconych po całym świecie, a one nawet nie zapisują informacji – dodaje. Serwerów, które tworzą m.in. komputery użytkowników TOR.
W oczy od razu rzuca się fakt, że tak duża anonimowość tylko ucieszy przestępców czy hakerów. I cieszy, nawet bardzo. Jedną z „zalet” sieci TOR jest dostęp do for internetowych, na które możemy wejść tylko i wyłącznie za jej pomocą. Wyglądają one tak, jak te „normalne”, z tą różnica, że zamieszczane tam materiały i prowadzone dyskusje są poza wszelkimi granicami.
Przekręty, "lewe" papiery, stalking, pedofilia
Pierwsza strona z brzegu. Kilkanaście działów: kradzieże (w domu, w sklepie, napady), unikanie podatków, konto "na słupa", narkotyki (przepisy, dystrybucja, dawkowanie), przejmowanie kont, wycieki baz danych, oszukiwanie Allegro, wyłudzanie, podrabianie dokumentów, unikanie odsiadki, przemyt. Potrzebujesz nowych dokumentów, fikcyjnej tożsamości? Znajdziesz wszystko, kwestia ustalenia ceny. Niektórzy oferują nawet "szkolenia" z tego jak okradać bankomaty.
Dalej jest jeszcze gorzej: zemsta, szantaż, stalking. Nie brakuje też treści pornograficznych, również tych pedofilskich. "Pedo, chłopcy i dziewczęta poniżej 15 lat". Przerażający jest fakt, że nie są to puste działy. Oprócz wrzucania samych zdjęć jest tam pełno informacji, porad, wskazówek, doświadczeń. Jak uwodzić małe dzieci i szantażować ludzi. Wymieniają się informacjami, gdzie można się "spotykać". Doradzają też sobie jak nakłonić do seksu nieletnich. Co więcej, wrzucają też wykradzione prywatne zdjęcia znajomych im (bądź nie) kobiet, a następnie wyszukują i publikują ich Facebookowe profile.
Dalej wymieniają się doświadczeniami o tym jak się na kimś zemścić lub "zniszczyć". Jest także temat, w którym przeczytamy nadzwyczaj dokładne rady jak skutecznie "pozbyć się ciała" lub domowym sposobem przeprowadzić aborcję. Szokujące są również rady jak zemścić się na ciężarnej kobiecie, jedną z rad było kupienie igły zarażonej HIV i dźgnięcie nią ofiary.
"Shadow internet"
Trzeba zaznaczyć, że nie są to żartobliwe wpisy dzieciaków, które dorwały się do internetu, ale poważne komentarze dorosłych osób. Przeglądając tematy widać, że nie brakuje tam osób inteligentnych, sprawiających wrażenie obeznanych w tematyce. Część z nich jest zapewne prowokacją – przynajmniej taką chciałoby się mieć nadzieję. Tak raczej nie było w przypadku użytkownika, który radził się jak "przekonać dziewczynę, żeby była tylko jego". Wysyłał do niej, jej wykradzione intymne zdjęcia, a w międzyczasie radził się innych internautów jak najlepiej ją prześladować.
Wśród użytkowników sieci TOR stworzyła się swojego rodzaju hermetyczna społeczność, dzieląca świat na zasadzie: my i oni. O użytkownikach „clear netu” (normalnego) wypowiadają się z pogardą. Na forum może wejść każdy kto zna adres (skomplikowany ciąg kilkunastu różnych znaków w domenie .onion), ale wejście „głębiej” jest już bardziej skomplikowane.
– Podzielili się na zaufanych i nowych. Przyznają sobie punkty zaufania i rekomendacje za przeprowadzone transakcje. Ci nowi często wysyłają nawet darmowe próbki, żeby przekonać do siebie resztę – mówi w rozmowie z naTemat Krzysztof Keller, ekspert ds. ochrony tajemnic z firmy Effor, który na bieżąco monitoruje sieć TOR. I dodaje: – Ludzie mają tam poczucie kompletnej anonimowości, są przekonani, że są bezpieczni do czasu aż wynurzą się do rzeczywistości. Nie brakuje tam ludzi z półświatka przestępczego.
O tym piszą użytkownicy sieci TOR:
Czarny rynek XXI wieku
Najbardziej chodliwym towarem są dokumenty, bazy danych i konta na Allegro. Potrzebujesz dowodu dla bruneta o wzroście 1,90cm? Znajdą. Dla blondynki 1,60 cm? Tak samo. – Mam wrażenie, że większość ludzi, którzy tam przychodzą chcą robić przekręty na aukcjach. Mając komplet fikcyjnych danych można robić praktycznie wszystko. Poza tym w grę wchodzą też prawa jazdy, karty motorowodne czy inne poświadczenia kwalifikacji – wyjaśnia Keller.
Nasz rozmówca wyjaśnia, że sam raz trafił na wykradzioną bazę danych jednego z popularnych polskich serwisów, w której były m.in. jego dane. – Jeżeli coś w Polsce wyciekło to prędzej czy później wypłynie gdzieś w sieci TOR. Dawniej czarny rynek był na bazarach, teraz przeniósł się tutaj. Z tą różnicą, że wszystko można zrobić zupełnie anonimowo – tłumaczy Keller.
Problemem nie jest nawet zakup narkotyków. – Dziwię się, że ludzie jeszcze korzystają z usług dilerów. Kupno marihuany jest tam banalne, kilka dni i paczkę z towarem można odebrać w paczkomacie. Tak samo jest z kradzionymi rzeczami, prym wiodą sklonowane karty kredytowe. Są też np. telefony komórkowe – mówi nam anonimowo osoba, która korzysta z TOR.
Część ofert jest zapewne „podpuchą”, ale jak mówi nasz informator, dużo z transakcji naprawdę dochodzi do skutku. – Z racji mojej pracy wielokrotnie tam kupowaliśmy i doprowadzaliśmy do sytuacji, w której ktoś był gotowy kupić coś od nas – słyszymy.
Sam system płacenia również jest dopracowany. Popularne są tam pre-paid’owe karty, na które można przelewać dowolne kwoty. Karty nie są powiązane z żadnym imieniem i nazwiskiem. Majstersztykiem jest jednak handel bitcoinami – wirtualną walutą. – Jest poza kontrolą jakiegokolwiek państwa, nikt jej nie kontroluje, reguluje ją rynek. Nie da rady jej śledzić. Zakupione anonimowo bitcoiny możemy równie anonimowo przelewać, otrzymywać, a potem zamieniać na gotówkę – mówi Krzysztof Keller.
Czym są bitcoiny?
Cyfrowa waluta stworzona w 2009 przez Satoshiego Nakamoto. "Bitmonety" mogą zostać zapisane na komputerze osobistym w formie pliku portfela lub przetrzymywane w prowadzonym przez osoby trzecie zewnętrznym serwisie zajmującym się przechowywaniem takich portfeli. W każdym z tych przypadków Bitcoiny mogą zostać przesłane do innej osoby przez Internet do dowolnego posiadacza adresu Bitcoin. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: wikipedia.org
Bezradna policja
Fora w sieci TOR są poza jakąkolwiek kontrolą. Patrząc na zamieszczane treści nie ma mowy o cenzurze. – Coś stamtąd znika tylko wtedy, gdy jest nie po myśli administratorów, a nie wbrew prawu. Oni są bardzo czujni, na bieżąco monitorują każdego, kto dołącza i ew. blokują nowe konta – wyjaśnia ekspert, którego kilka razy taka blokada spotkała.
Budowa sieci TOR
Składa się z tak zwanych „węzłów wyjściowych” i „pośredniczących”. To po prostu serwery - komputery odpowiednio skonfigurowane i uruchomione przez wolontariuszy na całym świecie. Obecnie jest około 2000 węzłów wyjściowych i około 6000 węzłów pośredniczących. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: kapitalizm.org
Ile takich stron for istnieje pod osłoną TOR? Nie wiadomo, przecież z założenia mają one mieć jak największa anonimowość. Krzysztof Keller mówi nam, że w Polsce doliczył się szesnastu.
Policja wydaje się być w całej sprawie bezradna. – Te osoby są praktycznie bezkarne, nie ma możliwości złapania ich tylko i wyłącznie przez sieć. Skoro my możemy tam wejść to funkcjonariusze też pewnie to śledzą. Ewentualnym wyjściem mogą być zakupy kontrolowane przez policję, wtedy mogłaby być szansa kogoś dopaść – mówi Krzysztof Keller.
Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji potwierdza, że policja monitoruje sieć TOR. I właściwie tyle, bo niestety na niewiele się to zdaje.
– Wydział do walki z cyberprzestępczością stara się monitorować treści i użytkowników sieci TOR na tyle, na ile jest to możliwe – mówi w rozmowie z naTemat i dodaje od razu, że policja wcale nie ukrywa, iż sieci TOR są dużym problemem nie tylko w Polsce, ale również w innych krajach.
– Stworzona być może w dobrym celu, ale zaczęła być wykorzystywana w dużej mierze przez przestępców i pedofilów. Nie wiem czy jej twórcy mają jakieś antidotum, ale w tym momencie europejska policja nim nie dysponuje. Wielokrotnie zwracaliśmy na to uwagę służbom na gruncie międzynarodowym – dodaje.
Sokołowski wyjaśnia nam, że problem pojawia się przy próbie namierzenia takiej osoby. – Jest to bardzo trudne, ale nie niemożliwe. Czekamy, aż ktoś z nich popełni błąd. Często w ramach akcji skierowanej przeciwko siatce pedofilii trafiamy z czasem właśnie na sieci TOR – słyszymy. Pytam, czy w Polsce udało się złapać kogoś ukrywającego się za TOR-em. Mój rozmówca nie potrafił przypomnieć sobie takiej sytuacji.
A internauci na to... niemożliwe
Nie jesteśmy z tym problemem odosobnieni, bo, jak opowiada nam Krzysztof Keller, taka sztuka udało się tylko raz – agentom FBI. – Rozbili tamtejszy odpowiednik takiego forum, ale to wymagało miesięcy pracy, zaangażowania kilkudziesięciu osób i przeniknięcia do tego środowiska – wyjaśnia ekspert ds. ochrony tajemnic.
Zobacz: Dostęp do internetu to podstawowe prawo człowieka! Przynajmniej we Włoszech
Rzecznik KGP przyznaje, że w niektórych przypadkach polska policja może stosować zakup kontrolowany. – W przypadku tych najpoważniejszych przestępstw: narkotyków, broni i materiałów rozszczepialnych. W grę wchodzi także także zakup niejawnie nadzorowany – tłumaczy Sokołowski.
Zakup niejawnie nadzorowany: służby mają informację, że w paczce znajdują się np. narkotyki. Za zgodą np. firmy kurierskiej mogą ją otworzyć, wyjąć zawartość i umieścić tzw. sygnalizator otwarcia. Paczka jest od tej pory monitorowana i idzie dalej. Całość do końca akcji musi pozostać tajemnicą. Często adresat jest nieświadomy zawartości, a policja stara się złapać faktycznego odbiorcę.
Zakup kontrolowany: funkcjonariusz pod przykrywką, wiedząc, że ktoś sprzedaje narkotyki udaje zainteresowanie towarem. Po dobiciu targu i otrzymaniu towary zatrzymuje dilera.
Rzecznik KGP mimo braku wyraźnych sukcesów na tej płaszczyźnie wyraźnie zaznacza: – Technologia idzie niesamowicie szybko do przodu. To, co dzisiaj jest trudne i wręcz niemożliwe do ustalenia nie znaczy, że za pół roku czy rok się to nie zmieni. I jeśli teraz nie możemy kogoś ustalić nie znaczy, że sprawa na zawsze ląduje na półce – kończy.
A co na to sami zainteresowani? Zdają sobie sprawę ze swojej bezkarności i na forach ironicznie i lekceważąco wypowiadają się na temat możliwości ich złapania. "Zapraszamy panów policjantów" – ironizują.