– Sprawa dotyczy nas wszystkich, bo nie możemy przyzwyczajać się do takiej wizji polskiej edukacji – mówi w rozmowie z naTemat dr Andrzej Kompa, łódzki wykładowca, który jest współorganizatorem protestu przeciwko nominacji Przemysława Czarnka na szefa MEN. To będzie wspólny protest LGBT, naukowców i wykładowców, a odbędzie się 14 października w Łodzi.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Wraz z ogłoszeniem nowego składu ministrów przez premiera Mateusza Morawieckiego doszło do ogólnopolskiego buntu przeciwko nominacji dla jednego ministra – mowa o Przemysławie Czarnku, który został 21. szefem MEN i MNiSW w niekomunistycznej historii Polski. Były wojewoda lubelski i poseł PiS zasłynął m.in. z tych wypowiedzi:
W swojej karierze Przemysław Czarnek wykładał na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, natomiast praktycznie nigdy nie angażował się w sprawy związane w powszechnym odbiorze z edukacją. Przeciwko jego nominacji miały już miejsce protesty m.in. 4 października w Warszawie. Okazuje się, że to dopiero początek fali manifestacji i listów otwartych.
W rozmowie z naTemat współorganizator kolejnego protestu w Łodzi, dr Andrzej Kompa ujawnia swoją motywację.
Skąd pomysł na protest? Przemysław Czarnek jest naprawdę taki groźny?
To jest właściwie kontynuacja protestu, który miał początek od razu po tym, jak 6 października premier Morawiecki dokonał prezentacji nowych ministrów w rządzie. Nie godzimy się na taką przyszłość polskiej edukacji. Pan Czarnek zasłynął wyłącznie z tego, jak bardzo jadowicie i homofobicznie wypowiadał się w kampanii prezydenckiej. Nie ma dobrego wytłumaczenia dla powołania na takie stanowisko człowieka, który jawnie dyskryminuje mniejszości seksualne, ośmiesza kobiety i kpi z idei praw człowieka.
Rektorzy szkół wyższych wydali niedawno odezwę, aby język debaty w Polsce był cywilizowany i aby nikogo nie nazywano "zarazą". I ich także spostponował ówczesny poseł Czarnek. Jeżeli biskup mówi o ludziach "neomarksistowska czerwona zaraza", to ja mogę nad tym tylko ubolewać. Biskup powinien być także intelektualistą, a szczególnie biskup krakowski. Jeśli jednak takie słowa wypowiada minister edukacji i nauki, rzecz staje się bardzo groźna.
Data protestu chyba nie jest przypadkowa, prawda?
14 października przypada święto Edukacji Narodowej i nie widzę lepszego momentu, aby wspólnie podnieść głos. To nie jest protest naukowców czy nauczycieli albo gejów i lesbijek. Sprawa dotyczy nas wszystkich, bo nie możemy przyzwyczajać się do takiej wizji polskiej edukacji.
Każdy troskliwy rodzic lub osoby, którym zależy na wychowaniu młodego pokolenia w Polsce, powinni o tym pomyśleć. Pragnę podkreślić, że protest nie jest też tylko lewicowy albo liberalny. Krytyczne wypowiedzi oraz chęć udziału w demonstracji zaznaczyli ludzie o zarówno poglądach prodemokratycznie konserwatywnych- chadeckich, liberalnych, jak i lewicowych.
Jak patrzycie na nowy twór ministerstwa, połączenie Ministerstwa Edukacji Narodowej z resortem Nauki i Szkolnictwa Wyższego?
Tutaj zdania są podzielone. Część personelu zarządzającego uczelniami czy wydziałami uważała, że dublowanie się rozporządzeń z Ministerstwa Edukacji i Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie służyło dobrze i prowadziło ostatnio do chaosu prawnego. Z drugiej strony, to są dwa tak ogromne i ważne sektory życia publicznego w Polsce, podlegające różnym reżimom, że lepiej byłoby pozostawić dwa ministerstwa rozdzielone.
W innym wypadku codzienny dozór legislacyjny spadnie na barki podsekretarzy stanu, czyli wiceministrów. Nieszczególnie mi się to podoba, natomiast nie będę protestował, bo uważam, że każdy rząd ma prawo układać ministeria tak, aby danej grupie ludzi było wygodnie zarządzać państwem. Takie zmiany nie powinny jednak zachodzić zbyt często. Protest odbywa się więc przeciw kandydatowi na ministra, a nie łączeniu ministerstw.
Jakie nastroje panują w związku z nominacją Przemysława Czarnka? Jak odnoszą się do tego pańscy akademiccy i naukowi koledzy?
Większość kolegów i koleżanek, z którymi rozmawiam, odnosi się do tej kwestii bardzo krytycznie. Czarnek nie jest tylko prowokacją partii rządzącej. Prowokacją byłoby np. to, gdyby taki człowiek został przysłany w zastępstwie za prezydenta Dudę czy ministra nauki jednorazowo, jako reprezentant na inaugurację roku akademickiego. Jeżeli taka persona dostaje narzędzia, realną władzę, ma być symbolem polityki edukacyjnej i naukowej państwa, to niebezpieczeństwo jest o wiele większe niż zwykła próba zagrania opozycji na nosie przez obóz rządzący.
Nie ukrywam, że od 5 lat jestem bardzo sceptyczny wobec rządów PiS. A jednak nie organizuję przecież protestów przeciwko innym ministrom tylko z powodu ich powołania. Jeśli takie demonstracje sprzeciwu wobec nominacji tego akurat posła odbywają się w całym kraju, to jest to sygnał szczególny i nie do zlekceważenia.
Co na to prezydent Łodzi? Czy Hanna Zdanowska otwarcie popiera inicjatywę protestu?
Nie wiem. Pani prezydent Zdanowska jest politykiem partyjnym, a z drugiej strony prezydentem wielkiego miasta i szanuję to, że pragnie zachować znaczną neutralność wobec większości protestów przez nas organizowanych. Mnie w zupełności wystarcza to, że pani prezydent nie przeszkadza w organizacji takich przedsięwzięć i stwarza klimat do tego, aby tego rodzaju manifestacje i demonstracje mogły odbywać się w głównych częściach miasta spokojnie i bezpiecznie.
Ma Pan kontakt ze studentami. Jak odnoszą się do postaci Czarnka w roli ministra?
Jeszcze nie zaczęliśmy zajęć dydaktycznych na Uniwersytecie Łódzkim, więc nie miałem możliwości spotkania się ze studentami. Tym niemniej chcę podkreślić, że od początku mojego zaangażowania społecznego i publicznego przyjąłem zasadę klinicznego niemal oddzielenia pracy zawodowej ze studentami od mojej działalności obywatelskiej.
Nigdy nie zamierzałem indoktrynować studentów swoimi poglądami ani zachęcać do brania udziału w strajkach czy protestach, bo to nie jest moje zadanie. Oni też są dorosłymi obywatelami, którzy powinni mieć własną świadomość i wolność wypowiadania własnego zdania. Mam natomiast dobry kontakt z moimi byłymi już studentami i wielu z nich odzywało się do mnie ostatnio choćby przez portale społecznościowe – chcieli wyrazić solidarność z moim stanowiskiem.
Słyszał Pan wcześniej o postaci Przemysława Czarnka?
Oczywiście kojarzyłem go, i to aż za dobrze. Nie był mi natomiast znany ze swoich poglądów na politykę naukową państwa. Pan Czarnek nigdy wcześniej nie proponował żadnych rozwiązań dla nauki i szkolnictwa. Przyszłość polskiej edukacji nigdy nie była w kręgu jego otwartych zainteresowań. Zaistniał w skali ogólnokrajowej tylko dzięki swoim homofobicznym i antyfeministycznym wypowiedziom. Taki awanturnik polityczny nie powinien mieć legitymacji do sprawowania tak ważnego stanowiska.
Stajemy więc po raz kolejny w obronie demokracji i ogólnoludzkich wartości. Żadna mniejszość nie może być dyskryminowana, szczególnie przez wysokiego urzędnika państwowego, który ma zapewnić edukację przyszłych pokoleń.
Jaki według Pana powinien być dekalog Ministra Edukacji i Nauki?
Minister tak istotnych resortów powinien dbać o dobro uczniów i jak największe otwarcie ich na świat. Powinien nadzorować umiejętne rozłożenie materiału szkolnego, aby nie przeciążał on uczniów ani nie pozostawiał ich bez potrzebnej wiedzy czy umiejętności. Powinien podchodzić do swojej pracy intelektualnie i rozumowo, a nie ideologicznie. Powinien propagować pozytywnie rozumiany patriotyzm i przywiązanie do własnych tożsamości, których uczeń może mieć kilka ze względu na pochodzenie, wartości religijne czy środowiska w jakich się obraca.
Nie powinien narzucać im żadnej ideologii partyjnej czy cenzurować. Nie powinien wywierać presji lub niszczyć istniejących wspólnot szkolnych, które tworzą się przez dekady, a potem można je zniszczyć jednym rozporządzeniem. Nie powinien nikogo demonizować i wyśmiewać.
Natomiast minister nauki powinien do tego jeszcze pamiętać o świętej zasadzie autonomii nauki i uniwersytetów. Polska nauka ma olbrzymi potencjał i trzeba się o niego zatroszczyć, pomóc dalej rozwijać skrzydła.
Dr Andrzej Kompa jest historykiem, bizantynistą, wykłada historię starożytną na Uniwersytecie Łódzkim. Bezpartyjny naukowiec czynnie angażuje się w protesty prokostytucyjne, LGBT i inne od 5 lat. Należy do Komitetu Obrony Demokracji i Kampani Przeciw Homofobii. Jest współorganizatorem protestu przeciwko nominacji Przemysława Czarnka.
- Zawsze będę przeciwnikiem promocji zboczeń, dewiacji i wynaturzeń. I żaden rektor, i żadna Konferencja Rektorów Szkół Wyższych mi tego nie zabroni. Weszli w uniwersytety, weszli w nauczanie, weszli w szkoły i zaczynają burzyć podstawową tkankę społeczeństwa, jaką jest rodzina.
- Na litość boską, nie trzeba naukowych dowodów, żeby stwierdzić, że w związku gejów zrodzić to się mogą tylko kamienie z nerek, a nie dzieci.
- Pierwsze dziecko rodzi się nie w wieku 20-25 lat, tylko w wieku 30 lat. Jak się pierwsze dziecko rodzi w wieku 30 lat, to ile tych dzieci można urodzić? To są konsekwencje tłumaczenia kobiecie, że nie musi robić tego, do czego została przez pana Boga powołana.