
Grał w serialach, tańczył w "Tańcu z gwiazdami", był gwiazdą tabloidów. Jeszcze rok temu nie wiadomo było, czy zobaczymy go jeszcze tam, gdzie spisuje się najlepiej – na ringu. Targnął się na swoje życie, a potem wrócił, by walczyć dalej. Krzysztof "Diablo" Włodarczyk jutro po raz kolejny stoczy bokserski bój o mistrzostwo świata.
REKLAMA
"Przyjeżdżaj, wziąłem całe opakowanie leków" – zdążył wyszeptać do słuchawki. Był 22 lipca 2011 roku, przed południem. Krzysztof "Diablo" Włodarczyk, jeden z najbardziej znanych polskich bokserów, mistrz świata, próbował popełnić samobójstwo. To był nokaut.
Teraz, ponad rok po tym zdarzeniu, "Diablo" sam chce nokautować. Jutro, w pojedynku, którego stawką będzie mistrzostwo świata wagi junior ciężkiej, zmierzy się z Portorykańczykiem Francisco Palaciosem, który przegrał na zawodowym ringu tylko raz… właśnie z Włodarczykiem. Dla polskiego boksera będzie to jubileuszowy, 50. pojedynek w zawodowej karierze bokserskiej.
Lanie na starcie
– A wie pan, że nawet dokładnie pamiętam datę. Przyszedł do mnie 15 września 1995 roku. Właściwie nie przyszedł sam, tylko ojciec go przyprowadził – wspomina w rozmowie z naTemat Zbigniew Raubo, pierwszy trener "Diablo" Włodarczyka. – Na pierwszym treningu strasznie chciał się bić. Mówił: ja muszę boksować. Ja odpowiadałem: pozwól mi najpierw cię nauczyć. A on: nie nie, ja chcę już teraz. No to wysłaliśmy go na ring do chłopaka o dwa lata starszego i bardziej zaawansowanego. Po pół minucie dostał lekkie lanie. Na drugi dzień przychodzi i mówi: Trenerze, niech mnie pan nauczy.
Lanie na starcie
– A wie pan, że nawet dokładnie pamiętam datę. Przyszedł do mnie 15 września 1995 roku. Właściwie nie przyszedł sam, tylko ojciec go przyprowadził – wspomina w rozmowie z naTemat Zbigniew Raubo, pierwszy trener "Diablo" Włodarczyka. – Na pierwszym treningu strasznie chciał się bić. Mówił: ja muszę boksować. Ja odpowiadałem: pozwól mi najpierw cię nauczyć. A on: nie nie, ja chcę już teraz. No to wysłaliśmy go na ring do chłopaka o dwa lata starszego i bardziej zaawansowanego. Po pół minucie dostał lekkie lanie. Na drugi dzień przychodzi i mówi: Trenerze, niech mnie pan nauczy.
Czytaj także: Karolina Michalczuk, reprezentantka Polski w boksie: "Lubię się bić, ale jestem dobrym człowiekiem"
14-letni Krzysztof nie był wybitnie utalentowany. Nie było sceny jak z filmu, w której nastoletni sportowiec wchodzi na ring, a wszyscy dookoła mówią: tak, on będzie mistrzem świata. – To był bardzo, ale to bardzo ambitny chłopak, który chciał osiągnąć sukces przez ciężką pracę. Przez cztery pierwsze lata trenował cztery dni w tygodniu i proszę sobie wyobrazić, że nie opuścił ani jednego treningu – mówi Zbigniew Raubo.
"Diablo" jako junior wygrał niemal wszystko, co było do wygrania: dwukrotnie Mistrzostwo Polski Juniorów, dwukrotnie Młodzieżowe Mistrzostwo Polski, także brązowy medal na Mistrzostwach Europy Kadetów.
"Bóg nie dał mu za dużo talentu"
Już w wieku 19 lat trafił do bokserskiego świata bez ochronnego kasku na głowę i ogromnych rękawic – został zawodowym bokserem. Andrzej Kostyra, dziennikarz "Super Expressu" i komentator walk bokserskich, mówi w rozmowie z naTemat, że w pierwszych walkach na zawodowym ringu Włodarczyk nie wyglądał rewelacyjnie.
"Bóg nie dał mu za dużo talentu"
Już w wieku 19 lat trafił do bokserskiego świata bez ochronnego kasku na głowę i ogromnych rękawic – został zawodowym bokserem. Andrzej Kostyra, dziennikarz "Super Expressu" i komentator walk bokserskich, mówi w rozmowie z naTemat, że w pierwszych walkach na zawodowym ringu Włodarczyk nie wyglądał rewelacyjnie.
Technicznie nie był brylantowy, Bóg nie dał mu za dużo talentu, ale nadrabiał ciężką pracą. Na arenie międzynarodowej zaczęto o nim mówić w 2006 roku, kiedy wygrał walkę o mistrzostwo świata federacji IBF ze Steve'em Cunninghamem, a nikt nie dawał mu szans.
– Technicznie nie był brylantowy, Bóg nie dał mu za dużo talentu, ale nadrabiał ciężką pracą. Na arenie międzynarodowej zaczęto o nim mówić w 2006 roku, kiedy wygrał walkę o mistrzostwo świata federacji IBF ze Steve'em Cunninghamem, a nikt nie dawał mu szans – wspomina dziennikarz.
Przed walką z Cunninghamem "Diablo" stoczył 27 walk i zanotował tylko jedną porażkę. Potem było jeszcze lepiej – zdobył i z powodzeniem broni tytułu mistrza świata wagi junior ciężkiej federacji WBC.
Bokser na Pudelku
Krzysztof "Diablo" Włodarczyk to jeden z tych bokserów, których sława i popularność nie kończą się na ringu. Już w 2002 roku, kiedy dopiero zaczynał karierę bokserską, zagrał epizodyczną rolę w serialu "Samo życie". Ciągnęło go na salony. Sześć lat później, kiedy wkraczał na szczyt wygrywając kolejne walki i zdobywając mistrzostwo, dostał propozycję występu w ósmej edycji "Tańca z gwiazdami". Długo się nie wahał. "Wywiady, treningi, próby. To był bardzo intensywny okres" – mówił potem.
Krzysztof "Diablo" Włodarczyk to jeden z tych bokserów, których sława i popularność nie kończą się na ringu. Już w 2002 roku, kiedy dopiero zaczynał karierę bokserską, zagrał epizodyczną rolę w serialu "Samo życie". Ciągnęło go na salony. Sześć lat później, kiedy wkraczał na szczyt wygrywając kolejne walki i zdobywając mistrzostwo, dostał propozycję występu w ósmej edycji "Tańca z gwiazdami". Długo się nie wahał. "Wywiady, treningi, próby. To był bardzo intensywny okres" – mówił potem.
"Pantoflarze", "Życie słomianego wdowca", "Stres szkolnych rodziców", "Urlop tacierzyński" – to tytuły tylko kilku odcinków programu "Dzień dobry TVN", w których wystąpił bokser. Nazwisko Włodarczyka coraz częściej pojawiało się także w tabloidach i na portalach plotkarskich.
– Przyjął rolę celebryty z dobrodziejstwem inwentarza. Pudelek komentował ubrania jego żony, spekulowano, czy się ze sobą kłócą i tego typu tematy. Stał się gwiazdą pełną gębą – mówi nam jeden z bokserów.
Najcięższy nokaut
Najcięższy nokaut
Włodarczyk w TV
Gala z udziałem Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka jutro od 19:00 na antenie Polsatu Sport.
Nasz rozmówca mówi też, że "Diablo" w życiu prywatnym aniołem nie był: żona oskarżała go o zdradę, co szeroko relacjonowano w mediach. Bokser nie wyglądał jednak na takiego, który łatwo się poddaje i załamuje. Aż nadszedł lipiec 2011 roku. "Krzysiek Włodarczyk zadzwonił do mnie około godz. 11. Powiedział: 'Przyjeżdżaj, bo wziąłem całe opakowanie leków antydepresyjnych'. To była próba samobójcza" – relacjonował w rozmowie z "Super Expressem" szwagier boksera.
Czytaj także: Dawid Kostecki - bokser, przestępca, uliczny fighter. W czerwcu stoczy walkę życia albo pójdzie siedzieć
Pod znakiem zapytania stanęła nie tylko jego sportowa kariera, ale przede wszystkim życie. Uratowali go przyjaciele, którzy szybko wezwali karetkę. "Przyczyną były problemy osobiste" – ogłoszono.
"Diablo" zachował się jak prawdziwy bokser, który po jednym nokaucie nie odwiesza rękawic i nie kończy kariery. Wrócił na ring już kilka miesięcy po feralnym zdarzeniu. W listopadzie ubiegłego roku pokonał przed czasem australijskiego pięściarza Danny'ego Greena. Teraz zapowiada, że przez nokaut pokona także jutrzejszego rywala. On swój najbardziej bolesny upadek ma już za sobą.

