
Nadleśnictwo na Podkarpaciu złożyło na rumuńskich grzybiarzy doniesienie do prokuratury. – Co roku jest ich więcej. Przyjeżdżają busami, nawet z 200 osób. Koczują przez kilka dni, śmiecą i całymi grupami zbierają grzyby. Mamy podejrzenie, że w celach handlowych wywożą je za granicę – opowiadają leśnicy. Już słychać wręcz o rumuńskiej, grzybowej, mafii. Ale nie tylko tam. Z innych miejsc w Polsce również dochodzą takie sygnały.
REKLAMA
Na Podkarpaciu proceder został zaobserwowany w pasie przygranicznym, na odcinku kilkunastu kilometrów, wzdłuż granicy polsko-słowackiej. Najbardziej w nadleśnictwach Dukla i Rymanów. Właściwie już się skończył, bo zrobiło się zimno, leje deszcz i grzybów nie widać. A wraz z nimi zniknęli Rumunii i nikt nie wie, gdzie w tej chwili mogli się przemieścić.
Jednak problem w świadomości ludzi nie zniknął. – O tym głośno mówi się w okolicy – przyznaje w rozmowie z naTemat Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Nie tylko w okolicy.
"Rumuni okradają podkarpackie lasy i mieszkańców z grzybów" – donosił kilka dni temu lokalny portal korso24.pl.
Wp.pl wręcz pisała o szturmie: "Rumuni nie przerywają najazdu na polskie lasy". Wszędzie pojawiała się informacja o mafiach rumuńskich grzybiarzy. Głos zabrała nawet posłanka PiS. "W pierwszej kolejności to Polacy powinni czerpać zyski z naszego dobra narodowego, jakim są grzyby. Obiecują, że zrobię z tym porządek. (…) Trzeba bronić tego, na czym Polacy mogą zarobić, żeby mieli z czego żyć. Trzeba chronić nasze dobro narodowe" – powiedziała w rozmowie z wp.pl Krystyna Wróblewska.
Wreszcie w ubiegłym tygodniu Nadleśnictwo Dukla złożyło doniesienie do prokuratury. Pada w nim nazwa narodowości rumuńskiej, a także sugestia, że Rumunii zbierają w Polsce grzyby w celach przemysłowych, po prostu wywożąc je za granicę.
"Wszyscy mówią, że to Rumuni"
– Doniesienie, które do nas wpłynęło, jest bardzo ogólnikowe. Jest w nim mowa o tym, że strażnicy leśni zauważyli ruch w lasach w okolicach Tylawy, przy granicy ze Słowacją. Na razie nie ma żadnych ustaleń, gdyż Lasy Państwowe nie podały żadnych danych, np. odnośnie numerów rejestracyjnych tych samochodów. Sprawa została przekazana policji – mówi naTemat prokurator rejonowa w Krośnie Iwona Czerwonka-Rogoś.Na czym polega ten ruch w okolicy Tylawy? W ostatnich dniach Rumuni całymi grupami mają przyjeżdżać do lasu. Tak było rok temu, tak było też w tym sezonie. Na ogół busami, jak słychać, na rumuńskich, ale też na polskich rejestracjach.
– Przyjeżdżają rotacyjnie. Na dwa, trzy, cztery dni, jak jest pogoda na grzyby. Śpią w tych busach i zbierają grzyby. A potem znikają. Przy próbach legitymowania okazują dokumenty wystawione w Rumunii. Dlatego wygląda, że są to Rumunii. Wszyscy tak o nich mówią – mówi naTemat Paweł Panaś, nadleśniczy z Nadleśnictwa Rymanów.
W ostatnim czasie zbierali głównie rydze. Jak zauważa Edward Marszałek, chodzi o kilka, może kilkanaście dni w roku.
– W jednym miejscu zaobserwowaliśmy nawet kilkanaście busów na rumuńskich rejestracjach. Czyli można szacować, że było w nich 150-200 osób. Rano z koszykami wszyscy ruszali w las. Potem ktoś odbierał od nich zbiory. Widać, że było to mocno zorganizowane. Ci ludzie koczowali dwa, trzy dni w jednym miejscu. Przesypiali noc, a potem od rana znów zbierali grzyby. Część nocowała w busach, część pod gołym niebem, w jakichś wiatach. Niestety, czasem zajmują wiaty przystankowe, czy inne obiekty, w sposób nieuprawniony – mówi naTemat.
Przyznaje, że mieszkańcy zgłaszali im, że czują się zagrożeni. – To raczej kwestia poczucia zagrożenia niż realnych zdarzeń, bo nie było żadnych przypadków naruszenia prawa oprócz nieuprawnionego wjazdu na tereny leśne czy zaśmiecania lasu – zaznacza.
Inny z leśników opowiada, że zwyczajni grzybiarze po prostu czują dyskomfort wchodząc do lasu i spotykając kilkudziesięcioosobowe grupy. – Może oni nie mają złych zamiarów, ale niektórzy są przewrażliwieni, boją się. Ci grzybiarze poruszają się w dużych grupach. Nie znają terenu, trzymają się blisko siebie, żeby się nie pogubić – mówi Paweł Panaś.
Śmiecą, nie można się porozumieć
Wszędzie pojawiają się doniesienia o śmieciach, które zostawiają grzybiarze. O koczowiskach, które potem trzeba uprzątać. O tym, że mieszkańcy interweniowali w nadleśnictwie i na policji. Słychać o wielu skargach z tego powodu.– Interweniowaliśmy, przyznaliśmy nawet mandat. Zaczęliśmy rozdawać im worki na śmieci. Przygotowaliśmy tabliczki po rumuńsku, żeby nie śmiecić – opowiada Paweł Panaś.
Jak wskazują nasi rozmówcy, trudno się z nimi porozumieć. – Jest problem komunikacyjny, gdyż nie chcą podejmować rozmowy właściwie w żadnym języku. Pokazują, że nie rozumieją i nie da się rozmawiać. Wszystko wskazuje na to, że to prawdopodobnie Romowie z Rumunii – uważa Edward Marszałek.
Leśnicy mają podejrzenia, że polskie grzyby trafiają za granicę. Ale przyznają, że opierają się na poszlakach. – Podejrzewamy, że ci grzybiarze mają zlecenie na grzyby, że sprzedają je za granicą. Chcemy dotrzeć do tych, którzy im to zlecają. W ustawie o lasach jest zapis, że na zbiór przemysłowy należy mieć umowę z nadleśnictwem. A jeśli jest to zbiór przemysłowy, to ten przepis jest omijany – zauważa Paweł Panaś.
Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, wyjaśnia, że sprawa została zgłoszona policji i straży granicznej. A także Sanepidowi. – Ze względu na zgromadzenie w jednym miejscu takiej liczby osób, że może to stanowić potencjalne ognisko zakażenia. Do tego dochodzi podejrzenie niekontrolowanego obrotu żywnością -mówi.
Policja reaguje ws. grzybiarzy
Edward Marszałek informuje, że raz interweniowała policja z Komańczy.W Krośnie policja przyznaje, że zna problem. – Pojawia się cyklicznie, co roku, na początku jesiennego grzybobrania. Dostajemy sygnały od mieszkańców lub instytucji sprawujących pieczę nad lasami, że w lasach pojawiają się obcokrajowcy, którzy zbierają grzyby – mówi naTemat aspirant sztabowy Paweł Buczyński, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Krośnie.
Jak twierdzi, od początku tego grzybobrania policja otrzymała trzy anonimowe zgłoszenia o zaśmiecaniu terenu parkingu i miejsca wypoczynku turystycznego przez grzybiarzy, a także dewastacji altany leśnej. Podjęliśmy trzy interwencje, ale żadne z tych zawiadomień nie zostało potwierdzone. Każdorazowo, gdy policjanci przyjeżdżali na miejsce interwencji, teren był uprzątnięty. Natomiast osoby, które tam przebywały, nie popełniły żadnych czynów zabronionych. Nie mieliśmy żadnego powodu do interwencji wobec tych osób - mówi.
Nikt nie został nawet wylegitymowany. Jak słyszę, policja nie ma konkretnej informacji, o jakie grupy chodzi. – Na pewno są to turyści zagraniczni, ale trudno powiedzieć, czy to Słowacy, Rumuni czy inna nacja – mówi.
Skąd doniesienia, że to mafia rumuńskich grzybiarzy? Że to grupy zorganizowane? –To są obserwacje mieszkańców. Swoje spostrzeżenia i niepokoje przekazują dzielnicowym. Niemniej na chwilę obecną nie prowadzimy żadnego postępowania w sprawie zakłócenia, zaśmiecenia, czy innej formy wykroczenia przez te osoby – mówi rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Krośnie.
Internetowe reakcje na grzybiarzy
W internetowych komentarzach historia grzybiarzy wzbudziła spore emocje. Kilka dni temu pod artykułem w Korso24.pl pojawiły się np. takie głosy:"W lesie w Desznicy wyczyścili las do zera, wydarli wszystko i zdeptali", "W Olchowcu k. Dukli jest ich pełno niszczą las śmieci jest po nich od groma i nikt z tym nic nie robi kpina totalna". Albo: "W miejscowości Kunkowa i Ujście Gorlickie k/Gorlic, 15 busów 8 osobowy na rumuńskich tablicach stoi codziennie".
Ktoś jednak zwrócił uwagę: "To już Polakom do Norwegii na jagody grzyby nie będzie wypadało wyjechać. Też tam tak o nas mówią".
Podobne opinie można znaleźć pod innymi artykułami na ten temat. 'Przypomnijcie sobie niektórzy, jak jeździliście do Niemiec na zbiór truskawek i innych rzeczy, rozklekotanymi busami i podobnymi pojazdami. Sami byliście takimi Rumunami" – studzi emocje jeden z internautów.
Rumuńscy grzybiarze nie tylko na Podkarpaciu
Wielu wskazuje, że Rumuni nie pierwszy raz są w Polsce na grzybach. Piszą, że takich grzybiarzy widziano już w innych miejscach. "Założyli obozowisko na terenie nadleśnictwo Łosie, niedaleko Nowego Sącza" - opisywała wp.pl. W ubiegłym roku pojawiły się doniesienia, że byli pod Kielcami i Radomiem.W tym - m.in. w okolicy Gorlic w Małopolsce. "Niemalże codziennie zadajecie nam pytanie czy obywatele Rumunii, którzy kolejny rok z rzędu przyjeżdżają do nas na grzyby, przebywają w Gorlickiem legalnie, czy tak można wywozić całymi ciężarówkami grzyby z naszych lasów i najważniejsze – czy mogą być niebezpieczni?" - donosi portal halogorlice.info.
Policja w Gorlicach potwierdziła, że obywatele Rumunii faktycznie przebywają sporą grupą na tym terenie. "Są również obywatelami Unii Europejskiej, dlatego mają prawo korzystać z państwowych lasów, a jeśli są na prywatnym ternie, to mają na to zgodę, co sprawdziliśmy. Pomimo kilku zgłoszeń od zaniepokojonych mieszkańców, nie odnotowaliśmy ani jednego zawiadomienia o wykroczeniu lub przestępstwie popełnionym przez obcokrajowców na szkodę mieszkańców" – powiedział portalowi aspirant sztabowy Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Gorlicach.
Czy to ci sami, co na Podkarpaciu? Trudno dziś ustalić.
