Nagranie błyskawicznie rozeszło się w sieci. Ks. Michał Woźnicki szykował się do odprawiania nabożeństwa, gdy do akcji wkroczyła policja i go wyniosła. Wszyscy widzieli, że ksiądz złamał restrykcje i nie słuchał, co mówi policja – Ten człowiek zachowuje się niepoważnie – mówi nam osoba zakonna. U salezjanów mają go już serdecznie dość.
Ks. Michał Woźnicki miał odprawiać nabożeństwo dla 9 osób, a szybko stał się bohaterem na całą Polskę. Ani on, ani pozostałe osoby nie miały maseczek, choć od soboty Poznań znajduje się w czerwonej strefie. Gdy policja przyjechała z interwencją, raczej nikt nie traktował jej poważnie.
Skończyło się siłowym wyprowadzeniem księdza i ministranta. A potem lawinowym odbiorem zdarzenia w całym kraju. Jedni krytykowali księdza, inni policję.
– Wywlekli mnie. Trzy razy mówiłem do nich, że nie stawiam oporu. Oni mówili, że to jest bierny opór, bo nie przebierałem nogami. Zwlekli mnie po schodach na pierwsze piętro – dolał jeszcze oliwy ksiądz, gdy na drugi dzień nagrał wideo i opowiedział, jak akcja wyglądała z jego strony .
Rozpętała się taka burza, że policja zabrała głos. Wyjaśniła, że wstępna analiza nie dopatrzyła się nieprawidłowości ze strony policjantów, ale przebieg zdarzeń zbada Wydział Kontroli KWP w Poznani. Cała interwencja została zaś podjęta po otrzymaniu zgłoszenia przez salezjanów.
"Nadmieniamy, że nie było to pierwsze zgłoszenie, a na przestrzeni tylko kilku ostatnich miesięcy interwencji było co najmniej kilka" – podała policja.
"Narażał nie tylko siebie, ale także swoich współbraci zakonnych i to oni wezwali policję. Kościoły i kaplice nie są miejscami, które wyjęte są z jurysdykcji państwa i jeśli łamane są w nim normy prawa, to policja powinna interweniować" – skomentował katolicki publicysta Tomasz Terlikowski.
Nie chce wyprowadzić się z domu zakonnego
Wiadomo, że ks. Michał Woźnicki należał do zakonu salezjanów, ale w 2018 roku został z niego wykluczony. Do dziś jednak mieszka na terenie Domu Zakonnego Salezjanów przy ul. Wronieckiej w Poznaniu, co może wydawać się niepojęte, bo wszyscy mają świadomość, że dawno nie powinno go tam być.
– Jest z nim kłopot. Wszyscy się od niego odcinają. Osobiście uważam, że to zachowanie nie w porządku. Niepoważne. Nie dość, że się nie wyprowadza, to jeszcze ludzi tam sprowadza. Jest nieposłuszny, na siłę próbuje coś robić – mówi jeden z naszych rozmówców ze środowiska salezjanów.
Dlaczego zatem tam mieszka? – Bo nie chce odejść. Od dawna nie powinien już tu mieszkać. Ale to, że mieszka nie oznacza, że salezjaninie mają za niego odpowiadać. Może za długo czekali? Byli dla niego za dobrzy? Nie chcieli robić mu krzywdy? – reaguje.
Zakonowi od 2018 roku nie udaje się go pozbyć. Sprawa o eksmisję trafiła nawet do sądu. A ks. Woźnicki jakby wszystkim grał na nosie. Mimo zakazu, odprawia nabożeństwa. Głosi kontrowersyjne poglądy. W jednym z ostatnich kazań podważał pandemię.
A teraz jeszcze łamie restrykcje epidemiczne i nic sobie z tego nie robi.
"Ksiądz już dawno powinien zostać wyrzucony z terenu klasztoru bowiem przebywał w nim, jako wydalony ze zgromadzenia, nielegalnie" – podkreśla w swoim wpisie na FB Tomasz Terlikowski.
"Mieszka w dwupokojowej celi. (...) Jeden z pokojów zamienił w kaplicę. Sam zbudował ołtarz, codziennie odprawia tu msze, bo do kościoła nie ma wstępu. Na drzwiach celi czarny bohomaz: "Won do matki!”. Obok na ścianie: "Nie kłam! Bądź posłuszny" – realcjonował na początku października w poznańskiej "Wyborczej" Piotr Żytnicki. To on pokazał w mediach społecznościowych nagranie z zatrzymania księdza.
Wtedy pisał o wojnie w zakonie. Opisał szczególnie jedno zdarzenie z sierpnia, gdy jeden z salezjanów zaprotestował przeciwko nabożeństwu, które odprawiał Woźnicki.
Kim jest ks. Woźnicki
Ksiądz nie od dziś wzbudza kontrowersje. Głosi m.in., że liberalizm to śmiertelna choroba, za co kapłanom grozi utrata zbawienia. Krytykuje reformy II Soboru Watykańskiego i papieża Franciszka. W maju, gdy policjanci podjęli interwencję podczas odprawianej przez niego mszy, postanowił przesłuchać funkcjonariuszy.
Więcej o nim można przeczytać na stronie wobroniemszy.pl. To coś w rodzaju serwisu jego lub jego zwolenników. W aktualnościach czytamy o "brutalnej interwencji policji nasłanej przez księży Salezjanów". Jest też "Kalendarium zmagań o przywrócenie Mszy Św. w rycie rzymskim do salezjańskiego kościoła przy Wronieckiej 9", czego domaga się ks. Woźnicki.
"Jest jednym z trzech księży salezjanów odprawiających w Polsce dozgonnie, tylko i wyłącznie Mszę Św. w tradycyjnym rycie rzymskim. (...) Od 18 grudnia 2016 roku codziennie odprawia Mszę Św. w tradycyjnym rycie rzymskim walcząc o jej przywrócenie do salezjańskiego kościoła przy Wronieckiej 9 w Poznaniu" – czytamy w zakładce o nim.
Urodził się w 1966 roku, pochodzi z Ostrowa Wielkopolskiego. Ukończył Technikum Elektryczno-mechaniczne, dwuletnią zasadniczą służbę wojskową, zaczął studiować prawo, ale na trzecim roku wstąpił do salezjanów. Święcenia kapłańskie przyjął w 2000 roku. Pracował na misjach w Sudanie, studiował misjologię w Rzymie, pracował jako przewodnik w Katakumbach Św. Kaliksta. Do Polski wrócił w 2009 roku. W Domu Salezjańskim przy Wronieckiej 9 przebywa od pięciu lat.
Jego msze i inne wystąpienia dostępne są na kanale YouTube "W obronie Mszy Św. P-ń Wroniecka 9. Msza Trydencka". Mają po kilkaset, góra kilka tysięcy wyświetleń. Msze odbywają się codziennie.
Tomasz Terlikowski wyjaśnił, że taka msza "jest wprawdzie ważna, ale niegodna". A policja nie interweniowała z powodu Mszy świętej, ale z powodu "naruszenia jasnych i konkretnych zasad sanitarnych".
"Mieszka tu bezprawnie"
Do samego Domu Zakonnego w Poznaniu nie sposób się dodzwonić. Podobnie jak do żadnej innej salezjańskiej instytucji w tym mieście. W jednym miejscu odsyłają tylko do Inspektorii Towarzystwa Salezjańskiego we Wrocławiu. Ale i tam nikt nie odbiera telefonu.
Media cytują jedynie rzecznika Inspektorii, który podkreślił, że Michał Woźnicki nie jest salezjaninem i "bezprawnie zamieszkuje na terenie domu zakonnego".
– Ale po co dzwonicie do salezjanów? – reaguje pytaniem jeden z moim rozmówców.
– Przecież to jest jak w normalnej pracy. Ktoś odszedł z pracy, np. w szkole. Albo został dyscyplinarnie z niej wyrzucony. I nagle po trzech latach ktoś dzwoni do szkoły, bo ten nauczyciel narozrabiał. Tak samo jest tutaj. Był nieposłuszny... Dlaczego zakon ma za niego odpowiadać? Ta osoba jest wyjęta z zakonu. To nie jest już ksiądz. On jest suspendowany, nie podporządkowuje się prawu kościelnemu, ma zakaz odprawiania mszy. A jeśli sam się nie podporządkowuje, to jednocześnie sam się wyklucza.
"Pod koniec sierpnia ks. Woźnicki odprawia dla kilku wiernych poranne nabożeństwo. W trakcie kazania drzwi do celi otwiera jeden z salezjanów ks. Jacek Bielski.
– Proszę tu więcej nie przychodzić! Proszę stąd wyjść, to nie są żarty! – krzyczy.
– Czy ksiądz jest zdrowy na rozumie? – pyta Woźnicki. – Bo zadzwonimy na policję. Ksiądz zakłóca kult.
– Jaki kult, proszę pana? – odpowiada Bielski. – Tu jest zakon. Żadnej mszy tutaj nie ma! Ten człowiek jest tutaj nielegalnie – wskazuje na Woźnickiego. Czytaj więcej