Jak wiemy, rząd chce zmobilizować lekarzy do pracy w epidemii specjalnymi bonusami. Ogłasza między innymi 200 proc. wzrost wynagrodzenia dla tych aktywnie walczących z koronawirusem. O tym, jak jest naprawdę piszą na Facebooku chirurdzy.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Jak twierdzą, diabeł tkwi w szczegółach, a ich zdaniem rząd od początku epidemii koronawirusa stosuje kruczki prawne. Efekt? Lekarze nie zobaczą pieniędzy, które obiecuje im publicznie rząd.
"W całej Polsce decyzją wojewodów zmieniane są profile poszczególnych oddziałów, baa nawet szpitali na te, które mają walczyć z epidemią COVID-19 – czytamy w poście na profilu SKALPEL.Porozumienie Chirurgów na Facebooku.
"Z tym, że personel tam etatowo pracujący nie jest traktowany jako ten skierowany bezpośrednio przez wojewodę do walki z epidemią i nie dotyczą go zapisy art. 47 ust. 10 ustawy o zapobieganiu i zwalczaniu chorób zakaźnych" – napisano.
"Czyli szumnie ogłoszony 200% wzrost wynagrodzenia zasadniczego personelu tak oddanie walczącego z panującą epidemią" – dodali lekarze.
"Kuriozum? Z pewnością sposób na wprowadzenie w błąd opinii publicznej i po raz kolejny oszukanie tysięcy polskich medyków tak heroicznie i w pocie czoła dźwigających na barkach walący się system opieki zdrowotnej" – wyjaśniają.
Ustawa "o dobrym Samarytaninie" zakłada między innymi 200 proc. dodatku dla lekarzy za walkę z covid-19, 100 procent wynagrodzenia za czas kwarantanny i izolacji dla medyków oraz możliwość pracy na kwarantannie za zgodą pracodawcy.
O szczegółach nowego projektu informowaliśmy szerzej w naTemat. Część założeń nie do końca zgadza się liczbowo z tym, co później przedstawił rząd na Twitterze.
Według doniesień "Dziennika Gazety Prawnej" ma też znajdować się w nim klauzula dobrego samarytanina (zniesienie odpowiedzialności za nieumyślne błędy lekarskie w związku ze zwalczaniem wirusa).