Kolejny dzień protestów w okolicach domu Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu w Warszawie.
Kolejny dzień protestów w okolicach domu Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu w Warszawie. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

"To jest wojna z kobietami. Widzimy się dzisiaj o 19:00 na Mickiewicza 49, Warszawa - Żoliborz" – czytamy w opisie wydarzenia na Facebooku Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Drugi dzień z rzędu przed domem Jarosława Kaczyńskiego Polki i Polacy będą demonstrować swój sprzeciw wobec ostatniego wyroku TK ws. aborcji.

REKLAMA
Przed domem Jarosława Kaczyńskiego od godziny gromadzą się protestujący, którzy chcą wyrazić swój sprzeciw wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Dotyczy on zakazu aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu.
Protestujący wiedzą, że Jarosław Kaczyński musi być w domu, tak przynajmniej mówi prawo. Prezes PiS jest bowiem na obowiązkowej kwarantannie, bo miał kontakt z osobą zakażoną koronawirusem. Atmosfera gęstnieje. Przemawiający wyraźnie są wzburzeni.
– Nie interesuje mnie, skąd weźmiecie pieniądze, żeby oddać te, które ukradliście. Nie interesuje mnie, jaki znajdziecie sposób, żeby przywrócić to wszystko, co rozp***********. Nie interesuje mnie, co dacie i czym zapłacicie paniusi Przyłębskiej. Mam to w d****! Macie się z tego wycofać! – krzyczała Marta Lempart.
logo
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Aktywistka zdradziła też plan strajków. – W poniedziałek blokujemy wszystko, co się da: ulice i ronda. Ulice, uliczki, parki i ronda. Od 16 blokujemy! Od środy nie idziemy do roboty! – wzywała protestujących Lempart.
Z kolei policja apeluje do nich, żeby się rozeszli i podkreśla, że zgromadzenia publiczne w myśl obecnych przepisów są niedozwolone i osoby, które w nich uczestniczą, podlegają odpowiedzialności karnej.
Posłanki i posłowie opozycji także udają się na Żoliborz. Ci, którzy oprócz funkcji posła, są również prawnikami, oferują pomoc prawną w razie zatrzymania przez policję.
logo
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Organizatorzy protestu skandują: "Krok do przodu". Tłum zbliża się do policji. Stawiają też ultimatum: albo policja wyłączy komunikaty, albo protestujący będą napierać na funkcjonariuszy.
Tłum zrezygnował z konfrontacji z policją. Protestujący skierowali się na ulicę Marszałkowską. W Warszawie, według wielu różnych źródeł, protestuje od 9 do 10 tys. osób.