Krzysztof Stanowski nie popiera ani Strajku Kobiet, ani wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji.
Krzysztof Stanowski nie popiera ani Strajku Kobiet, ani wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta

Twórca Weszło.com i dziennikarz sportowy Krzysztof Stanowski uważa, że sytuacja w Polsce jest bliska wrzenia. "Jeśli nie znajdziemy gaśnicy, to zaraz rzucimy się sobie do gardeł na poważnie" – napisał Stanowski w komentarzu na Facebooku.

REKLAMA
Krzysztof Stanowski ocenia, że "w środku tego pożaru przydałby się ktoś z gaśnicą, a nie kanistrem". "O nic więcej nie proszę" – apeluje dziennikarz.
W sprawie Strajku Kobiet po wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego aborcji dla Stanowskiego nic nie jest jednoznaczne. "Jestem człowiekiem, który ma wątpliwości. Dużo wątpliwości" – zaznacza.
"Nie miałbym sumienia, by zmuszać kobietę do urodzenia martwego lub w zasadzie martwego dziecka. Dla mnie to bestialstwo, ale nie wiem, jak podejść np. do dzieci z zespołem Downa. Uważam, że zasługują na życie" – pisze.
"Nie popieram wyroku Trybunału Konstytucyjnego, uważam, że wielu (nie wszyscy!) z jego entuzjastów to osoby nawiedzone i dziwne. Boję się ich" – dodaje.
Jednocześnie Krzysztof Stanowski pokazuje dystans do Strajku Kobiet. "Ale nie chodzę też na protesty, ponieważ nie zgadzam się z wieloma głoszonymi tam hasłami. Tam też widzę osoby nawiedzone i dziwne" – stwierdza.
"Jeśli czytam, że tylko kobieta może decydować o swojej macicy… Jeśli czytam o 'aborcji bez granic'… Tak, kobieta decyduje o swojej macicy, ale – moim zdaniem – tylko do czasu" – wyjaśnia.
Zdaniem Stanowskiego, czas na decyzję był wcześniej, przed zajściem w ciążę. "Decyduje z kim i na jakich zasadach idzie do łóżka, ale – moim zdaniem! – nie decyduje, że może w dowolnym momencie swobodnie skasować nowe życie. Czas na to był w momencie, gdy prezerwatywa leżała w szufladzie i nikt po nią nie sięgnął" – ocenia.
Podsumowuje, że nie jest ani z obozu TK, ani z obozu aborcji bez granic. "Ale jestem za wzajemnym szacunkiem i dialogiem" – konkluduje współtwórca Kanału Sportowego.