Kinga Duda zabrała głos w sprawie wyroku Trybunału Konstytucyjnego i Strajku Kobiet. W sieci zawrzało, bo nie zbuntowała się przeciwko ojcu i PiS oraz odważyła się poprzeć kompromis aborcyjny. Serio, spodziewaliście się, że córka prezydenta pójdzie z nami na barykady i opowie się za aborcją na żądanie? Wolne żarty.
Ale jestem również za wolnością wypowiedzi i prawem do własnego zdania. Kiedy ktoś mówi, że nie zgadza się na obecną formę protestów kobiet lub że popiera kompromis aborcyjny, a nie całkowitą liberalizację aborcji, to – dopóki jest kulturalny i nieagresywny, nie jest bojówką ONR i nie atakuje protestujących oraz nie próbuje sabotować Strajku Kobiet – jest to dla mnie ok.
Różnimy się. Mamy różne poglądy, wierzenia, wartości. Walczmy o wolność, ale usłyszmy też głosy, które różnią się od naszych. Nie każdy musi z nami walczyć na barykadach i nie każdy, kto z nami na tych barykadach walczy, musi myśleć kropka w kropkę jak my. Może to brzmi naiwnie w obliczu dzisiejszej rewolucji (bo to już jest rewolucja), ale bez dialogu daleko nie zajedziemy.
Nie chodzi mi o dialog z władzą, bo "orędzie" Jarosława Kaczyńskiego i zachowanie polityków prawicy dobitnie pokazuje, że żadnego dialogu z rządzącymi nie ma i nie będzie. Ten peron już dawno odjechał. Chodzi mi o dialog z Polkami i Polakami, którzy po prostu myślą inaczej.
Inaczej myśli chociażby Kinga Duda. Nie do końca wiadomo, czy na pewno jest to myślenie samodzielne. Oświadczenie córki prezydenta, które zostało opublikowane w środę na Twitterze, również dobrze mogło zostać napisane przez doradców jej ojca. Może Kinga nie ma tutaj nic do gadania, może ma zupełnie inne poglądy. Ale załóżmy przez chwilę, że obiema rękami podpisuje się pod swoim "listem".
Jak zareagowaliśmy na jej opinię? Skandalicznie. W mediach społecznościowych została zmieszana z błotem. Rozumiem, że jesteśmy wkurzeni, wróć, wkurwieni. Ja też jestem. Nawet bardzo. Rozumiem, że nie zgadzamy się z tym, co mówi córka prezydenta. Ja też się z tym nie zgadzam. Ale czy daje nam to prawo do werbalnych ataków pod jej adresem?
Kinga Duda o Strajku Kobiet
"Część protestujących ucieka się do działań skrajnych, na które nie można wyrażać zgody – akty przemocy, niszczenie mienia, kościołów, obrażanie osób, które nie podzielają poglądów skrajnej grupy protestujących. Wyrażanie poglądów w sposób agresywny i obraźliwy, nawołujący do łamania prawa, nie może być akceptowane" – napisała Kinga Duda.
I kontynuowała: "Rozwiązanie istniejące dotychczas dawało możliwość wyboru. Wybór, a nie przymus. Kobieta mogła, ale nie musiała z tego prawa korzystać. W sprawie tak niewyobrażalnie trudnej, jak wizja urodzenia dziecka, które może umrzeć minuty czy godziny po porodzie, decyzja o kontynuacji lub przerwaniu ciąży, powinna być pozostawiona kobiecie".
Kinga Duda napisała też słowa, które oburzyły chyba najbardziej: "Wydaje mi się, że posłowie, którzy stanowią w Polsce prawo, powinni jak najszybciej znaleźć kompromisowe rozwiązanie obecnej sytuacji, która mogłaby zakończyć spór wywołany wyrokiem”.
To się nie spodobało większości protestującym. Jaki kompromis?! Walka przecież nie toczy się już o kompromis aborcyjny, co dobitnie pokazują działania Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Stawka jest już większa. To liberalizacja prawa aborcyjnego, o czym politycy PiS doskonale wiedzą. Zdają się jednak tego nie zauważać, podobnie jak Kinga Duda.
Nie wymagajmy od Kingi Dudy heroizmu
I tu dochodzimy do sedna. Kinga Duda nie może tego zauważać. Nie może zdawać sobie sprawy, co tak naprawdę dzieje się na ulicach i o co walczymy. Bo jest Kingą Dudą.
Czy naprawdę spodziewamy się, że córka prezydenta – prawicowego prezydenta wywodzącego się z PiS, który, chcąc nie chcąc, odpowiada prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu – nagle wyjdzie i powie: "dziewczyny, walczcie, atakujcie PiS, atakujcie księży, domagamy się aborcji na żądanie, wyp..."?
Serio? Czy ktoś naprawdę spodziewał się, że to właśnie powie Kinga Duda? Że zbuntuje się przeciwko ojcu i partii rządzącej? W jakim Wy świecie żyjecie?
Kinga Duda jest pierwszą córką. Nie może mówić, czego chce, pisać, czego chce. Kiedy odzywała się za mało, były na nią ataki. Kiedy w końcu się odezwała, też są na nią ataki. Bo powiedziała coś, co się nie spodobało. Nie poparła kobiet walczących na ulicach, nie sprzeciwiła się ojcu.
Tak jak nie chcemy, żeby zmuszano kobiety do rodzenia uszkodzonych płodów i heroizmu, tak nie wymagajmy tego heroizmu od Kingi Dudy. Ona nie jest bohaterką i buntowniczką. Nie jest i nie będzie. Zresztą, gdy popatrzymy na inne pierwsze córki – w Polsce, ale też USA – zobaczymy, że to nie są waleczne polityczki. Mają po prostu być miłe i wspierać rodzinę.
Zgodnie z oczekiwaniami
Nie wymagajmy od Kingi Dudy za dużo. To nie ten adres. Nawet jeśli ma inne poglądy, nie może ich wyrazić. Bo jest córką głowy państwa, chcemy czy nie chcemy.
A co jeśli to są JEJ poglądy? Moim zdaniem Kinga Duda odpowiedziała poprawnie. Po prostu. Wydała oświadczenie zgodne z oczekiwaniami – jako córka prawicowego prezydenta, która musi zadowolić katolicki lektorat, ale też nie podpaść kobietom. W stylu: "nie jestem za wyrokiem TK, ale przesadzacie z protestami". Takiej odpowiedzi od niej się spodziewałam i nie jestem zaskoczona.
Przyjmują tę odpowiedź do wiadomości. Nie będę atakować Kingi Dudy, bo myśli inaczej i jest córką prezydenta. Nie będę jej atakować, bo jest za kompromisem aborcyjnym i nie zgadza się na "działania skrajne".
Wspierajmy się, a nie atakujmy. Walczmy, róbmy swoje i nie szkalujmy innych kobiet w sieci. Zostawmy Kingę w spokoju. Zrobiła swoje, my robimy swoje. Nie poddajemy się. Niepotrzebne nam wsparcie rodziny prezydenckiej, bo przecież nikt się go nie spodziewał.